Klejnot i jakaś broszka

Klejnot i jakaś broszka

Z GADZIEJ PERSPEKTYWY “Informuję Pana Dyrektora, jako wydawca Magazynu Katolickiego, że wypełnienie pasma od godz. 13.00 do 14.00 w dniu 20 sierpnia emisją filmu Tamary Sołoniewicz jest posunięciem skandalicznym” – pisze ksiądz Jan Wierzbicki do dyrektora TVP SA Oddział w Białymstoku, Krzysztofa Jóźwiaka. Co jest powodem takiego skandalu? Ano, wedle księdza Jana, zwyczajowo “czas antenowy od godz. 13.00 jest wypełniony tematyką religijną”. A tymczasem “twórczość Tamary Sołoniewicz nie licuje z uczuciami religijnymi katolików”. Dlaczego i czym reportaże godziły w “uczucia religijne katolików”, ksiądz Jan wyjaśnia bez ogródek. Otóż “gremium kapłanów” wydało opinię – “Mistrzostwo może to jest, żenujące na pewno. Białostocczyzna to: bieda, pijaństwo i prawosławie”. I oto właśnie chodzi. Pal licho “biedę”, czy jeszcze bardziej kompromitujące “pijaństwo”. Ale to “prawosławie” zupełnie nie pasuje do religijnego pasma telewizji białostockiej. Ksiądz Jan Wierzbicki bez ogródek zadaje fundamentalne dla wiary i “uczuć religijnych katolików” pytanie: “Czy religia prawosławna w Telewizji Białystok ma być broszką, którą umieszcza się wszędzie?”. I przestrzega: dzieje się coś niedobrego. “KTOŚ” podrzuca nam “rodzynki, które psują ciasto”. I aby nie pozostawić złudzeń, przypomina dyrektorowi Jóźwiakowi: “To nie jest Telewizja Białystok, lecz Telewizja Białoruska”. Telewizja białostocka jest nadal publiczną telewizją. Ma ustawowe obowiązki pełnienia “misji” kulturowej. Powinna prezentować całe bogactwo naszej kultury. Naszego państwa.Tak się składało, składa i, mam nadzieję, będzie składać, że nasza kultura składa się nie tylko z kultury Polaków-katolików, ale także prawosławnych Białorusinów, Ukraińców, Polaków-ewangelików czy Polaków-agnostyków. Telewizja białostocka jest regionalną i ma ustawowy obowiązek prezentowania kultury regionu. Może być przykro księdzu Janowi Wierzbickiemu, że na Białostocczyźnie mieszkają prawosławni, co gorsza, Białorusini, ale oni też są obywatelami naszego państwa. Płacą podatki. Mają też prawo do własnej religii. Przecież prawosławie to też religia chrześcijańska, przecież tyle się mówiło o ekumenizmie, o braciach w wierze, tyle iż kiedyś odłączonych. Telewizja publiczna ustawowo nie może podlegać żadnej cenzurze. Kontrolować ją może Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, nakładać kary za nieprzestrzeganie ustawy. Ale nie może być w naszym kraju żadnego ciała cenzorskiego, które będzie redagowało, cenzurowało program telewizyjny. Tymczasem w Białymstoku “gremium kapłanów” nie tylko decyduje, że religia prawosławna “psuje ciasto”, ale chce decydować, co telewizja może nadawać, a czego nie. Ksiądz Wierzbicki, formalnie podwładny dyrektora Jóźwiaka, pisze do swego szefa tymi słowami: “Apeluję do sumienia Pana Dyrektora, jako deklarującego swą przynależność do Kościoła katolickiego – zaplanowany program w dniu 20 sierpnia na godz. 13.00 niech zmieni swoje oblicze. Mam nadzieję, że rozstrzygniemy to po męsku i bez większego rozgłosu. A jeśli on będzie konieczny, to należy się spodziewać pisma naszego Ks. Abp. Metropolity, tak, jak było w przypadku podjęcia próby przywłaszczenia godz. 14.00, co skończyło się fiaskiem drugiej strony. Jak powiadali niektórzy: I nie pomogła nawet Warszawa. “Szczęść Boże”, kończy list ksiądz Jan. Oczywiście, Boże nieprawosławny. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 40/2000

Kategorie: Publicystyka