Pracują na powierzchni i na dole, coraz częściej na ważnych stanowiskach. Mają nawet związek zawodowy. Górniczki na stanowiskach Joanna Strzelec-Łobodzińska, z wykształcenia prawniczka, jest prezesem Kompanii Węglowej w Katowicach od ubiegłego roku. W karierze zawodowej była związana z firmami energetycznymi, a od 20 października 2008 r. do 23 maja 2011 r. zajmowała stanowisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Gospodarki i jako pierwsza w historii kobieta na tak wysokim stanowisku była odpowiedzialna za sprawy górnictwa. Obecnie kieruje największą firmą górniczą w Europie, o rocznej zdolności wydobywczej ok. 40 mln ton, zatrudniającą ok. 60 tys. osób. Po raz pierwszy w 90-letniej historii nadzoru górniczego szefem policjantów górniczych w rozległym rejonie jest kobieta. Na stanowisko dyrektora Okręgowego Urzędu Górniczego w Kielcach 28 maja 2011 r. została powołana Marzena Rabiasz. Kieruje nadzorem zakładów górniczych w zagłębiu węgla brunatnego oraz kruszyw. W tym rejonie w ostatnich miesiącach ujawnianych jest najwięcej nielegalnych eksploatacji kopalin. To trzecia kobieta na stanowisku decyzyjnym w nadzorze górniczym. W tym roku prezes WUG zdecydował, że zastępcą dyrektora OUG we Wrocławiu została Miranda Ptak, której pasją jest ekologia – jest znana m.in. z publikacji dotyczących programu „Natura 2000”. W Warszawie podobne stanowisko zajmuje Lidia Król, geolog, która jest zastępcą dyrektora stołecznego OUG od czterech lat, a przez kilka miesięcy kierowała tym okręgiem jako pełniąca obowiązki dyrektor. – Decyzja o powierzaniu kobietom wysokich stanowisk w nadzorze górniczym była trudna, ponieważ wymagała zmiany przyzwyczajeń i odstępstwa od wielowiekowej tradycji. Kobieta w kopalni do dziś wzbudza sensację, a stanowiska były zarezerwowane dla mężczyzn, zdarzały się sporadyczne odstępstwa od tej niepisanej reguły, gdy kobiety pracowały w kopalnianej służbie geologicznej lub kierowały pionami kadr albo spraw pracowniczych w zakładach górniczych – przyznaje prezes WUG Piotr Litwa. – Gdy zaczęły się ubytki kadrowe, odejścia na emeryturę, zdecydowałem, że nic nie stoi na przeszkodzie, by awansować kobiety na najwyższe stanowiska w okręgowych urzędach górniczych. Łączą wiele cech potrzebnych na stanowiskach kierowniczych. Są doskonale przygotowane zawodowo, mają doświadczenie i wysokie wykształcenie, ale też odpowiednie cechy charakteru. Dyrektorzy okręgów często muszą rozwiązywać konflikty, decydować o nakładaniu kar, mierzyć się z licznymi frustracjami. Do mianowanych przeze mnie pań mam pełne zaufanie, doceniam ich profesjonalizm, pracowitość, dokładność i odporność psychiczną. Górnicy nie lubią kobiet zjeżdżających na dół. Uważają, że są zbyt delikatne, a praca jest dla nich zbyt ciężka i brudna. Nie zawsze tak było. Emerytowani górnicy, którzy zaczynali drogę zawodową w latach 50., pamiętają jeszcze kobiety zatrudnione na dole. Najwięcej pań pracuje na powierzchni: w administracji i księgowości, w sortowniach węgla (bardzo trudne warunki), w lampowniach – tu są narażone na trujące opary, oraz w laboratoriach. Mama w wyrobisku Aleksandra Nielaba to obecnie jedyna kobieta w kopalni Rydułtowy-Anna, której praca wymaga regularnych zjazdów na dół. Jest geologiem i 10 razy w miesiącu musi się udać w różne rejony kopalni, aby zbadać teren, zagrożenia i zmiany górotworu. A zagrożenia są duże – Rydułtowy-Anna jest szczególnie narażona na wstrząsy i tąpnięcia, których nie sposób dokładnie przewidzieć, mniej więcej dwa razy w roku dochodzi do bardzo poważnych tąpnięć. W 2010 r. kopalnia została uznana za najniebezpieczniejszą w Polsce. Zginęło wówczas aż trzech górników. Komisje powypadkowe na ogół stwierdzały, że tragedie nie wynikają z błędów człowieka, ale są skutkiem sił natury. – 12 lat temu ukończyłam Wydział Górnictwa i Geologii na Politechnice Śląskiej. Studiowało kilka dziewczyn, ale z tego, co wiem, żadna nie pracuje w kopalni – mówi Aleksandra. Jest niezwykle piękną kobietą, promieniuje spokojem i serdecznością, chociaż życie nie szczędziło jej stresów. – Moja praca polega na badaniu cech złoża i parametrów pokładu, na śledzeniu dopływów wodnych do wyrobiska. Nazywa się to opróbowywaniem złoża. W uniformie górniczym, z kaskiem, czołówką i transponderem zjeżdża na dół, dochodzi do określonego punktu, dokonuje pomiarów. Potem nanosi to wszystko na mapy cyfrowe i aktualizuje je. Sporządza też dokumentację potrzebną do drążenia nowego przodka, określa zagrożenia, jakie mogą wystąpić, spodziewane uskoki. Kilka lat zajmowała się hydrologią – profilaktyką wodną. Jej praca jest bardzo ważna, bo pozwala przewidywać pewne zjawiska