Kobiety na piedestał – rozmowa z Jolantą Kwaśniewską

Kobiety na piedestał – rozmowa z Jolantą Kwaśniewską

Kongres Kobiet: 20-21 czerwca spotkamy się w Warszawie – Kiedy narodził się pomysł kongresu? – Już w zeszłym roku rozmawiałyśmy na ten temat z panią profesor Magdaleną Środą i panią prezes Henryką Bochniarz. Wiadomo było, że te dni świętowania przemian będą w Polsce szczególne, ale równocześnie – że to przede wszystkim będzie święto mężczyzn. 20 lat temu to głównie oni prowadzili rozmowy – przy Okrągłym Stole nie było ani jednej kobiety, podobnie działo się w wielu innych momentach, kobiety zostały niezauważone, pominięte. W „Solidarności” postacią numer jeden z oczywistych względów jest Lech Wałęsa, ale osobą, o której bardzo często się zapomina, jest pani Henryka Krzywonos. Chciałyśmy przypomnieć kobiety w trakcie przemian i w ostatnim 20-leciu, także kobiety „Solidarności”. Zależało nam, żeby postawić je trochę na piedestale. Olga Krzyżanowska, Zofia Kuratowska, Hanna Suchocka, Ewa Łętowska i wiele innych – o nich mówi się dużo mniej niż o mężczyznach. Druga sprawa to tysiące kobiet nieznanych z imienia i nazwiska, działających na szczeblu lokalnym: w powiatach, gminach, w organizacjach pozarządowych. Ten kongres ma być stwierdzeniem: nic o nas bez nas nie działo się w tym kraju, chociaż panowie nie bardzo mieli ochotę na dopuszczenie nas do pewnych decyzji. W społeczeństwie jest nas 52%. Równocześnie kobiety stanowią 20% w parlamencie i 8% w Senacie, więc w stopniu bardzo nierównym uczestniczymy w życiu politycznym i społecznym. Chcemy, aby kongres odbywał się pod dwoma bardzo ważnymi hasłami: 100% płacy mężczyzn na tych samych stanowiskach i 50% udziału we władzy. – Jest na to szansa? – Brzmi to może buńczucznie i górnolotnie, ale przyjrzyjmy się krajom skandynawskim, np. parlamentowi Finlandii, gdzie jest 54% kobiet, 46% w Szwecji. Problem nie dotyczy wyłącznie parlamentu. U nas wciąż prawie nie ma kobiet w radach nadzorczych, spółkach skarbu państwa, zarządach dużych spółek. Nie ma kobiet tam, gdzie jest prestiż, władza i pieniądze. Za to jesteśmy wszędzie, gdzie jest niska płaca, niewielki prestiż, za to duża odpowiedzialność. Stąd mnóstwo kobiet w zawodach najtrudniejszych: nauczycielki, pielęgniarki. Tu nawet końcówki gramatyczne są kobiece. – No właśnie, a psycholożka czy prezeska wciąż nie brzmi dobrze. – Warto nad tą tradycją językową jeszcze kiedyś się pochylić. W Niemczech nie ma problemu: mówi się Herr Profesor, Frau Profesorin. To się wpisało w tradycję. U nas końcówki męskie były wszechobecne, bo kobiety chcąc dojść do najwyższych stanowisk, uznawały: chodzę w spodniach, wkładam żakiet i jestem prawie tak dobra jak facet, w dodatku jestem panią prezes, panią profesor. Nie było tradycji, żeby kobiety zajmowały te najwyższe stanowiska i kiedy do nich dochodziły, chciały być tak samo postrzegane jak panowie. I stąd to zakorzenienie form: pani prezes, pani profesor. – A przecież nie po to zdobywamy te funkcje, żeby stawać się takie jak panowie. Wnosimy coś innego. – To tak jak w każdej dobrze funkcjonującej rodzinie, gdzie jest szacunek do siebie nawzajem. Panowie nie będą mieli nigdy przywileju najważniejszego, jaki dała nam natura, czyli chodzenia w ciąży i rodzenia dzieci. Dlatego o tych kwestiach powinny przesądzać kobiety. Jeżeli decyzje dotyczące urlopów macierzyńskich, żłobków, przedszkoli są podejmowane na najwyższych szczeblach, to dziś rozstrzygają o tym głównie mężczyźni. Tworzą ustawę budżetową, rozporządzenia, które wpływają na życie każdej rodziny. Dlatego będziemy także żądać wykonania dyrektywy Komisji Europejskiej – powołania na szczeblu województw pełnomocniczek ds. równego statusu kobiet i mężczyzn. Przez krótki czas takie pełnomocniczki działały, później AWS zlikwidowała to stanowisko, powołując na urząd pełnomocnika ds. rodziny pana Kazimierza Kaperę, który kwestie równościowe wyrugował ze swojego działania. Integracja i pomoc – Co się zmieniło przez ostatnie 20 lat? – Na pewno mamy o wiele większą świadomość swojej podmiotowości w życiu społecznym. Wystarczy spojrzeć na stare dokumenty, kroniki filmowe. W imieniu partii zabierała głos robotnica, włókniarka, której ktoś inny napisał tekst. Kobiety były ozdobnikami, długo traktowanymi instrumentalnie. Teraz jest inaczej. Nie idziemy na kongres z pozycji osób proszących, mamy konkretne żądania dotyczące równości płci. Jeśli chodzi o zapisy legislacyjne, w Polsce są równe prawa. Natomiast wciąż nie mamy równych możliwości. Musimy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 24/2009

Kategorie: Wywiady
Tagi: Agata Grabau