Tym razem daleko od polityki. Ale tylko pozornie. Czy jest na świecie coś, co budzi większe emocje niż piłka nożna? Zapewne doraźnie takie wydarzenia by się znalazły. Ale od ponad 100 lat sportem numer jeden jest piłka. A najlepsi piłkarze przebijają popularnością polityków i artystów. Ich dochody są coraz bardziej astronomiczne. Oglądalność najciekawszych meczów przekracza miliard widzów. Fenomen ten został przez naukowców przebadany i opisany na wszelkie możliwe sposoby. Ale i tak każdy trochę inaczej odpowie na pytanie, dlaczego piłka nożna jest dla niego tak ważna. Lata mijają, zmieniają się piłkarze, ich buty i stroje, piłki i stadiony, a zainteresowanie ludzi nie tylko nie maleje, ale wręcz rośnie. Dlaczego? U podstaw jest z pewnością prostota tej gry. Jej niezmienne reguły. Piłka jest okrągła, a bramki są dwie. Niby proste, a pojęcie gracza na pozycji spalonej dla sporej części widzów jest trudno przyswajalne. Dla mnie tym, co ludzi tak trzyma przy piłce, jest jej nieprzewidywalność. Każdy kibic to potwierdzi. Sensacyjne wyniki, które rujnowały zdrowie. Bramki padające w pierwszych sekundach meczu i dosłownie ostatnich. Widok faworytów, którzy płakali po klęsce. I niewyobrażalne szczęście tych, którzy nie mieli prawa wygrać, ale wygrali. Błyskawiczne kariery i upadki. W piłce było już wszystko. Piszę to jako widz, ale też na 100-lecie Polskiego Związku Piłki Nożnej jako prezes i wiceprezes PZPN (1986-1991). Mówimy PZPN i większość myśli o aktualnych władzach i pracownikach biura. A przecież PZPN to strukturalnie i wioskowy klubik, i wielokrotni mistrzowie Polski Ruch Chorzów, Górnik Zabrze czy Legia Warszawa. W strukturze PZPN są reprezentanci wszystkich zawodów. Dosłownie wszystkich. Także politycy, duchowni, policjanci, naukowcy, prokuratorzy i sędziowie. Są dziennikarze, ale też rolnicy i informatycy. Wymieniam ich, by pokazać, że struktury piłkarskie są Polską w pigułce. Piłka łączy ludzi o bardzo różnych poglądach. I jeśli chcą coś zrobić dla klubu, miasta czy reprezentacji kraju, muszą się porozumieć. Tak też było za moich czasów. Na przełomie starego i nowego systemu. Dlatego z szacunkiem myślę o moich poprzednikach, prezesach PZPN. O gen. Marianie Rybie i płk. Zbigniewie Jabłońskim oraz o wybitnym menedżerze, twórcy Igloopolu Edwardzie Brzostowskim. Mają swój wkład w 100-letnią tradycję PZPN. Historię wielu pięknych wzruszeń. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint