Protestujący na Manhattanie mają dość wszechwładzy banków, chciwości korporacji i sprzedajnych polityków Demonstranci zebrani przed nowojorskim ratuszem krzyczeli: „Opodatkować Wall Street!”, „Kapitalizm to zorganizowana zbrodnia!” i „Niech banki zapłacą!”. Protesty organizowane są także w innych miastach, od Los Angeles po Boston, i rosną w siłę. „Amerykanie zrozumieli, że ich amerykańskie marzenie zostało zamordowane, zabójca zaś wciąż jest na wolności”, stwierdził nieformalny rzecznik zbuntowanych, Patrick Bruner. Inny nieformalny rzecznik, 21-letni Vincent, którego bezrobotny ojciec za długi stracił dom, tłumaczy: „Jesteśmy tu z różnych przyczyn. Ale ostatecznie wszystko sprowadza się do odpowiedzialności. Chcemy, aby rozliczeni zostali twórcy powiązań Wall Street z polityką. Coś musi się zmienić”. Poparcie dla protestujących wyraziły różne osobistości, w tym aktorzy Susan Sarandon i Alec Baldwin oraz reżyser Michael Moore, w przeszłości nieubłagany krytyk prezydenta George’a W. Busha. Moore nazwał wiecznie nienasyconych finansistów i bogaczy z Wall Street socjopatami i kleptomanami poza wszelką kontrolą. Na jednym z wieców ekonomista Joseph Stiglitz oskarżał banki o zawłaszczenie polityki. Czy ten bunt bez przywódców i jednolitego programu przekształci się w ruch polityczny, lewicowy odpowiednik populistycznej Partii Herbacianej (Tea Party)? Z inicjatywą protestów wystąpił w połowie lipca kanadyjski magazyn „Adbusters”, piętnujący kult konsumpcji. Plan przewidywał zablokowanie Wall Street przez 20 tys. ludzi, którzy pozostaną tam kilka tygodni. Ruch przybrał nazwę Okupujmy Wall Street (Occupy Wall Street). Do pierwszych protestów doszło 17 września. Wzięło w nich udział tylko kilkadziesiąt osób, przeważnie studentów. Policja nie dopuściła ich na Wall Street, rozbili więc obóz w małym Zuccotti Park, położonym o dwie przecznice dalej na północ. Codziennie urządzali marsze ulicami Dolnego Manhattanu, w cieniu drapaczy chmur. Park, mający powierzchnię boiska piłkarskiego, nazwali Liberty Park (park Wolności) na wzór sławnego placu Tahrir w Kairze, na którym zwycięstwo odniosła egipska rewolucja. Zainspirowani zrywem arabskiej wiosny protestujący chcą zacząć amerykańską jesień. Nawiązują także do hiszpańskich indignados (oburzonych), występujących przeciw nierównościom społecznym i bezrobociu na Costa del Sol. Okupujący zwoływali się przez Facebook, Twitter i inne portale w sieci. Liczba zbuntowanych powoli rosła, lecz media ich ignorowały. Sytuacja zmieniła się 2 października, kiedy ok. 1,5 tys. osób urządziło marsz przez most Brooklyński. Policja interweniowała, 700 demonstrantów zostało aresztowanych i przewiezionych na posterunki, przeważnie autobusami komunikacji miejskiej. Pewien funkcjonariusz potraktował gazem pieprzowym młode kobiety, które upadły na ziemię. Zostało to sfilmowane i wzbudziło powszechne oburzenie. Policja twierdzi, że demonstranci zeszli z chodnika i zablokowali ruch, dlatego konieczna była interwencja. Protestujący odpowiadają, że zostali wciągnięci przez stróżów prawa w pułapkę i zepchnięci na ulicę. Aresztowana Lena Tsodikovich, 24-letnia literatka z Brooklynu, żaliła się: „Nikt nam nie przeczytał naszych praw. Mimo próśb kobiet przez ponad cztery godziny nie dano nam wody do picia ani nie pozwolono skorzystać z toalety, co skończyło się kilkoma incydentami”. Po tych wydarzeniach środki masowego przekazu w USA zaczęły wreszcie informować o okupujących. Zrozumienie dla ich buntu wyrazili 81-letni finansista i spekulant giełdowy George Soros, a nawet prezes Rezerwy Federalnej Ben Bernanke. Obóz namiotowy w Zuccotti Park rozrósł się. Ma już bibliotekę, a w niej książki o marksizmie obok przygód Harry’ego Pottera. Zorganizowano też centrum medialne – laptopy są zasilane prądem z generatora. Demonstracja z 5 października była do tej pory największa – wzięło w niej udział do 7 tys. osób. Protestujący po raz pierwszy uzyskali poparcie wpływowych związków zawodowych nauczycieli i pielęgniarek, wspólnot sąsiedzkich oraz organizacji lokatorów. Związek pracowników transportu w Nowym Jorku nie chce przewozić autobusami aresztowanych aktywistów ruchu. Protesty obejmują także inne ośrodki. Powstają inicjatywy Okupujmy Filadelfię czy Okupujmy Chicago. Według strony internetowej Occupytogether.org demonstracje i wiece odbyły się już w 47 miastach USA. Planowane są podobne akcje w stu innych. W San Francisco obozujący przed tamtejszą filią banku centralnego mają transparent głoszący: „Aresztujcie zbyt wysoko opłacanych menedżerów”. Być może ruch okupujących obejmie cały
Tagi:
Jan Piaseczny