W Kolumbii umilkły strzały

W Kolumbii umilkły strzały

Humberto de la Calle, right, head of Colombia's government peace negotiation team, shakes hands with Ivan Marquez, chief negotiator of the Revolutionary Armed Forces of Colombia, left, while Cuban Foreign Minister Bruno Rodriguez, center, applauds after signing an agreement in Havana, Cuba, Wednesday, August 24, 2016. Colombia's government and the country's biggest rebel group reached a deal for ending a half-century of hostilities in what has been one of the world's longest-running armed conflicts. (AP Photo/Ramon Espinosa)

Koniec najdłuższej wojny domowej w Ameryce Łacińskiej Poniedziałkowy ranek 29 sierpnia przejdzie do historii Kolumbii jako pierwszy, w którym po 52 latach umilkły strzały. Był to triumf rozumu nad głupotą, dialogu i porozumienia nad obskurantyzmem i nienawiścią. Wojna nie będzie już rzutować na politykę wewnętrzną Kolumbii, do czego muszą się przyzwyczaić politycy i ich wyborcy. Czy faktycznie tak się stanie? Czy na sytuację w Kolumbii nie będzie wpływać demontaż Wenezueli pod rządami chavistów ani partyzancki narkobiznes? Długi proces Porozumienie zawarte w Hawanie nie tylko oznacza wstrzymanie ognia, ale również określa zasady przyszłego rozwoju kraju. Wśród nich są reforma rolna z jej radykalnymi zmianami w podziale dochodów między mieszkańcami wsi i miast oraz zmiana stosunku do nielegalnych upraw koki i walki z przemytem kokainy. Sami Kolumbijczycy są świadomi, że to tylko pierwszy etap długiego procesu. Kwestie złożenia broni i udziału partyzantów w życiu politycznym kraju są bardzo delikatne, powodują ostre spory po obu stronach. Partyzanci będą mieli zagwarantowaną obecność w parlamencie w dwóch najbliższych kadencjach. Do wyborów w 2018 r. ruch polityczny powstały po złożeniu broni będzie miał rzeczników w Kongresie (trzech senatorów i trzech deputowanych) z prawem do występowania, ale bez prawa głosu, ograniczonego do spraw dotyczących wdrażania porozumienia pokojowego. Na szczególną uwagę zasługuje formuła odszkodowań dla ofiar, zarówno w ujęciu materialnym, jak i – co chyba ważniejsze – moralnym. Tu ważną rolę ma odegrać Komisja Prawdy. Do zawarcia porozumienia między rządem i partyzantami z Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC) doszło po prawie czterech latach rozmów, 24 sierpnia, w Hawanie. Była to już czwarta próba rozwiązania konfliktu, po tych nieudanych z lat 1984, 1992 i 1999. Ofiary 52-letniego konfliktu to ok. 7,5 mln uchodźców wewnętrznych, 220 tys. zabitych, 45 tys. zaginionych, nie mówiąc o olbrzymich stratach materialnych. Porozumienie parafowali ze strony rządu kolumbijskiego Humberto de la Calle, Luciano Marín Arango, ps. „Iván Márquez”, reprezentujący FARC oraz ambasadorzy Kuby i Norwegii w charakterze państw gwarantów procesu pokojowego. Ceremonię można było oglądać w Kolumbii na wielkich ekranach. Inicjatywa rozmów pokojowych wyszła od FARC – w październiku 2012 r. w Oslo. Ówczesną decyzję kierownictwa „Iván Márquez” argumentował następująco: „Zdecydowaliśmy się na przedłożenie propozycji, których celem byłby trwały pokój oparty na demilitaryzacji państwa i radykalnych reformach społecznych, łączących demokrację z prawdziwą sprawiedliwością i wolnościami, których celem byłoby zmniejszenie przepaści materialnej między miastem i wsią. Patrząc z tej perspektywy, obecne rządy zabijają, nie tylko stosując przemoc wojskową i używając oddziałów paramilitarnych oraz najemników, ale i poprzez śmiercionoś­ną politykę gospodarczą. Proponując rozmowy, chcemy zdemaskować metafizycznego mordercę, którym jest dla nas rynek, zbrodnicze postępowanie kapitału finansowego, posadzić neoliberalizm na ławę oskarżonych jako prawdziwego kata narodów i fabrykę śmierci”. W czasie rozmów kierownictwo FARC zwracało się wielokrotnie do społeczeństwa z apelami o wybaczenie zbrodni, takich jak w Bojayá, gdzie w zamachu bombowym na kościół zginęło około stu osób. Równocześnie odrzucało oskarżenia o handel narkotykami, tłumacząc, że ich partyzantka ogranicza się do ściągania podatku od handlarzy narkotyków działających na terytorium FARC, i argumentując, że w ten sposób chroni miejscowych chłopów. Pomoc papieża Trzyletnie negocjacje nie przynosiły spodziewanych rezultatów. Kiedy strony dowiedziały się o zapowiedzianej na 19-22 września 2015 r. wizycie papieża Franciszka w Hawanie, podjęły starania o spotkanie z nim, a przynajmniej o jego błogosławieństwo. „Iván Márquez” rozpoczął wówczas rozmowy z przewodniczącym kolumbijskiej Konferencji Episkopatu kard. Luis Augusto Castro Quiroga. Rozczarowanie, kiedy zastępca rzecznika Watykanu Ciro Benedettini oświadczył, że program pobytu papieża na Kubie nie przewiduje spotkania z przedstawicielami FARC, było ogromne. W samym Kościele kolumbijskim zawsze występowały różnice zdań co do rozmów pokojowych z FARC. Przeciwny był im poprzednik kard. Castro, kard. Rubén Salazar Gómez, zwolennik byłego prezydenta, głęboko wierzącego katolika Alvara Uribe Véleza, w którego gabinecie obecny prezydent pełnił funkcję ministra obrony. 15 czerwca 2015 r., w czasie audiencji udzielonej w Watykanie prezydentowi Juanowi Manuelowi Santosowi, papież zaoferował mu pomoc osobistą i Kościoła katolickiego w rozmowach o porozumieniu pokojowym. Wówczas strona rządowa, licząc na poparcie Episkopatu, zaczęła się starać o postęp w negocjacjach w rozdziale

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 38/2016

Kategorie: Świat