Obraz Juliusza Kossaka wiernie towarzyszył potomkom malarza, gdziekolwiek zamieszkali. Teraz, z powodu biedy spadkobierców, pójdzie w obce ręce Na Warmii i Mazurach żyje dwóch prawnuków Juliusza Kossaka. W Gaju koło Olsztynka mieszka Wojciech Skarżyński, a w Olsztynie architekt – Witold Czajkowski. Ten ostatni wcześniej nie chciał ujawniać swych koligacji ze sławnym malarzem. Bał się, że przeczytają o tym złodzieje i włamią się do jego domu po cenne pamiątki. Teraz jest już spokojny. Jedyny wartościowy obraz mistrza powędrował z Olsztyna do Warszawy, gdzie ma pójść na aukcji pod młotek. Witold Czajkowski ma do tego obrazu szczególny sentyment. “Koń” był przy jego narodzinach. Prezent za macierzyństwo Juliusz Kossak namalował “Konia z rzędem” w 1895 roku, już jako 71-letni twórca polskiej szkoły malarstwa. Dzieło przechowywane przez pokolenia Kossaków ma najważniejsze cechy przypisywane twórczości wielkiego Jula; wiodącym motywem jest koń w bogatej uprzęży, którego prowadzi wąsaty jeździec. Ten mężczyzna to autoportret młodego jeszcze Juliusza Kossaka. Takim chciał być zapamiętany przez swoją córkę, Zofię, której podarował obraz z okazji urodzenia dziecka po 13 latach od zamążpójścia. Zofia, po mężu Romańska, w październiku 1895 roku urodziła córkę Marię, a równo sto lat temu drugą córkę o imieniu Zofia, matkę Witolda Czajkowskiego z Olsztyna. – Ten obraz – opowiada pan Witold – do majątku w Uładówce na Podolu, który był częścią posiadłości hrabiego Alfreda Potockiego, przywiozła Zofii żona Juliusza. I właśnie ten dworek mój pradziad umieścił na obrazie. Krytycy sztuki zastanawiają się, skąd w synu sędziego lwowskiego wziął się tak rzadki talent plastyczny. Juliusz przyszedł na świat pod koniec 1824 r. w Wiśniczu koło Bochni, gdzie jego ojciec dostał na kilka lat posadę. Był najstarszym dzieckiem w rodzinie. Jako 18-latek zaprzyjaźnił się z Juliuszem Dzieduszyckim, synem hrabiego Kazimierza. Obaj ziemianie byli znawcami i wielbicielami koni, zwłaszcza arabów, które szkicował młody Kossak. Któregoś dnia po polowaniu towarzystwo tak się zachwyciło tymi szkicami, że zrobiło zrzutkę na jego wyjazd do Paryża, mekki ówczesnych artystów. Ale pieniądze wystarczyły tylko na dobry obiad. Na wielkopolskiej wsi Juliusz Kossak poznał i pokochał Zofię Gałczyńską, córkę bogatego ziemianina, z którą wkrótce wziął ślub. Cieszyła się razem z mężem, gdy jej ojciec zafundował im wyjazd do Paryża. Tam Kossak mógł rozwijać swój talent, ukierunkowany już przez Piotra Michałowskiego. Poznał też całą plejadę polskich i francuskich artystów. I właśnie w Paryżu, w 1856 roku, przy akompaniamencie sylwestrowych petard, Zofia powiła dwóch synów – Wojciecha i Tadeusza. W stolicy Francji urodził się również trzeci syn – Stefan. Córka Zofia przyszła na świat w 1861 roku już w Warszawie. Podobnie jak rok później Jadwiga. – Juliusz poświęcił się sztuce, a jego dwaj bracia walce o niepodległość Polski – opowiada olsztyński prawnuk Kossaka. – Co prawda sam Juliusz w powstaniu styczniowym nie walczył, ale namalował patriotyczny obraz, za który Rosjanie też mogli go wysłać na Sybir. Powstanie 1863 r. zastało Kossaków już w Warszawie, dokąd zjechali z Paryża po śmierci głównego sponsora, czyli ojca Zofii. Juliusz dorabiał jako kierownik artystyczny “Tygodnika Ilustrowanego”, gdzie zamieszczał również swoje rysunki. Malował w akwareli, bo w tej technice czuł się najlepiej. Ilustrował też powieści w odcinkach. Dużo chałturzył. Walka o byt determinowała jego twórczość również w Krakowie, gdzie spędził resztę życia. – Pod Wawelem jego syn Wojciech zdobył już ostrogi artysty, a stary Juliusz biegał po Krakowie niczym “szczurek” i wtykał, komu się dało obrazki po 50 koron “od łebka” – tak to później przedstawił jeden ze świadków. W ciągu 30 lat krakowskiego życia wielki Jul namalował wiele wspaniałych obrazów, ale jeszcze więcej wyprodukował akwarel, które sprzedawał za bezcen, głównie za pośrednictwem miejscowego Żyda. Historia uprawy buraka Historia obrazu “Koń z rzędem” przeplata się z dziejami sławnego rodu. – Zięć Juliusza, a mój dziadek, Kazimierz Romański, dorobił się w Uładówce tyle, że około 1904 roku nabył majątek w Hrusiatyczach na Rusi Halickiej. Wielokrotnie
Tagi:
Marek Książek