Kongo – krwawe piekło

Kongo – krwawe piekło

Wstrząsający raport ONZ dokumentuje okrutne zbrodnie podczas „afrykańskiej wojny światowej” W Ivira zabójcy z plemienia Bembe zgładzili mężczyznę z ludu Tutsi Banyamulenge. Obciętą głowę nieszczęśnika nosili ulicami zatkniętą na kiju. Jeden z morderców sporządził naszyjnik z jąder ofiary. Kilka dni wcześniej uzbrojony oddział Bembe uśmiercił ok. 100 Banyamulenge w pobliżu wioski Mboko. Napastnicy pozwolili kobietom i dzieciom odejść do Rwandy, ale mężczyzn związali i wrzucili do jeziora Tanganika. Utopieni ludzie ocaleli z wcześniejszej masakry, którą bojówki Bembe, wspierane przez żołnierzy regularnej armii Zairu (obecnie Demokratyczna Republika Konga, DRC), urządziły w Lueba. Zginęło w niej 152 Banyamulenge, w tym wiele kobiet i dzieci. Mordercy siekli bezbronnych maczetami, palili ich żywcem w domach, gwałcili kobiety i młodziutkie dziewczęta. Do tych przerażających rzezi doszło jesienią 1996 r. we wschodniej części Zairu. Ok. 600 przypadków masakr, egzekucji, gwałtów i innych niewyobrażalnych bestialstw opisuje długo przygotowywany raport ONZ na temat zbrodni popełnionych podczas wojny domowej w DRC w latach 1996-2003. Przerodziła się ona w afrykańską wojnę światową, w której wzięło udział osiem państw i liczne grupy rebeliantów oraz milicji plemiennych. Prawdopodobnie konflikt ten był w skali globalnej najkrwawszy od zakończenia II wojny światowej. Według różnych szacunków, pochłonął 4-5 mln ofiar śmiertelnych, przeważnie cywilów, uchodźców, którzy zmarli na skutek głodu, chorób i trudów ucieczki. Zespół 34 inspektorów ONZ przez lata zbierał relacje świadków, pracowicie badał filmy i dokumenty. Inspektorzy nie szczędzili trudów, aby dokładnie sprawdzić wszystkie relacje. Rezultatem stał się liczący co najmniej 545 stron dokument, jeden z najbardziej szczegółowych raportów Narodów Zjednoczonych dotyczących zbrodni wojennych. Kiedy pisałem ten artykuł, sprawozdanie nie zostało jeszcze oficjalnie opublikowane, jednak obszerne fragmenty i streszczenia trafiły do mediów. Nie wiadomo, jaka wersja raportu zostanie przedstawiona opinii publicznej, dokument wywołał bowiem stanowczy sprzeciw rządu Rwandy. Według francuskiego dziennika „Le Monde”, minister spraw zagranicznych Rwandy Louise Mushikiwabo ostrzegła w liście do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki-moona, że jej kraj wycofa swe oddziały z misji pokojowej w sudańskim Darfurze, jeśli raport w obecnej wersji zostanie opublikowany. Inspektorzy ONZ zarzucają popełnienie zbrodni wojennych wszystkim państwom i ugrupowaniom uczestniczącym w konflikcie, jednak dokument jest szczególnie kompromitujący dla władz w Kigali (stolica Rwandy). Stwierdza bowiem, że armia rwandyjska oraz sprzymierzone z nią organizacje rebeliantów dokonywały zbrodni wojennych na cywilach Hutu we wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga. Według raportu żołnierze rwandyjscy i ich sprzymierzeńcy uśmiercali Hutu, „przeważnie dzieci, kobiety, ludzi chorych i starych”, także przy użyciu broni siecznej (maczety) i obuchowej (młoty). Ofiary topiono lub palono żywcem. Niektóre ataki mogą nawet zostać zakwalifikowane jako ludobójstwo, „jeśli zostaną udowodnione przed kompetentnym sądem”. Rzecznik prezydenta Rwandy Paula Kagame określił zawarte w raporcie ONZ oskarżenia jako złośliwe, obraźliwe i śmieszne. Stwierdził, że Narody Zjednoczone, które nie potrafiły powstrzymać ludobójstwa w Rwandzie, nie mają prawa oskarżać armii rwandyjskiej, która położyła mu kres. Do aktów ludobójstwa w Rwandzie doszło w 1994 r. Przez trzy miesiące ekstremiści Hutu uśmiercili wtedy ok. 800 tys. Tutsi oraz tych Hutu, którzy byli przeciwni masakrze. Mordercy zostali pokonani przez oddziały złożonego z Tutsi Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego, na którego czele stał Paul Kagame. Ekstremiści Hutu z milicji Interahamwe uciekli do wschodniego Zairu. Wraz z nimi zbiegły także setki tysięcy niewinnych Hutu, którzy nie bez racji obawiali się okrutnej zemsty zwycięzców. Ocenia się, że w Zairze znalazły się prawie 2 mln Hutu. Bojówkarze Hutu przegrupowali się i rozpoczęli polowanie na Tutsi, którzy osiedlili się w Zairze. Byli to Banyamasisi-Tutsi w prowincji Północne Kivu oraz Banyamulenge-Tutsi w Południowym Kivu. Hutu uzyskali wsparcie miejscowych plemion, patrzących niechętnie na osadników Tutsi, a później także armii zairskiej. W stolicy Zairu, Kinszasie, rządził od lat sędziwy dyktator, niesławnej pamięci kleptokrata Mobutu Sese Seko. Obawiał się on, że rwandyjscy Tutsi zdobędą wschodnie, odizolowane od reszty ogromnego kraju prowincje

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 36/2010

Kategorie: Świat