Koniec „Milionerów”

Koniec „Milionerów”

Przez ponad trzy lata nikt nie wygrał miliona. Trzy osoby zdobyły po 500 tysięcy złotych Kolejny program telewizyjny przechodzi do historii. 26 stycznia na antenie telewizji TVN ukazał się ostatni odcinek teleturnieju „Milionerzy”. Powód tego manewru jest prozaiczny, jak w przypadku innych pozycji znikających z telewizyjnej ramówki. – Na razie zawieszamy produkcję tego formatu. W Europie od dawna obserwujemy odwrót od teleturniejów. Poza tym program ten spełnił już swoją rolę. Dobrze zasłużył się w historii TVN – wyjaśnia decyzję stacji jej dyrektor programowy, Edward Miszczak. Andrzej Sołtysik, rzecznik telewizji TVN, podaje także inne wytłumaczenie. W końcu 2002 r. upłynął termin ważności umowy z producentem i zarazem właścicielem licencji, polsko-holenderską spółką Endemol Neovision. TVN wykorzystała tę sytuację, by zawiesić emisję „Milionerów”. Program stał się zbyt kosztowną produkcją. Po analizie rynku stacja postanowiła stawiać teraz na inne propozycje. W porze nadawania „Milionerów”, teraz emitowany jest nowy serial „Na Wspólnej”, który ma stać się hitem. Milion do wygrania Program pojawił się na antenie TVN we wrześniu 1999 r. Wcześniej podbił USA i Anglię. Szefowie TVN uznali więc, że „Milionerzy” mają szanse stać się hitem także w Polsce, dlatego postanowili zakupić tzw. format kwizu. Szybko spodobał się polskiej publiczności i stał się fenomenem. Tomasz Raczek określił go mianem połączenia „Wielkiej gry” i „Koła fortuny”, dwóch wcześniejszych przebojów. „Milionerzy” wykreowali też nową gwiazdę, Huberta Urbańskiego. Nienagannie ubrany, od razu rzucający się w oczy, lekko nonszalancki, stał się wizytówką teleturnieju. Przez trzy lata posądzano go o niesprzyjanie uczestnikom i zbijanie ich z tropu pytaniem: „Jesteś pewien?”, które trafiło do codziennego języka i dowcipów. Nikogo nie przekonywały zapewnienia producentów, zaklinających się, że na całym świecie dzieje się identycznie, bo właśnie takiego zachowania wymaga od prowadzącego licencja, a poza tym Urbański nie zna wcześniej odpowiedzi. Co się z nim stanie się po zakończeniu programu? Jak zapewnia rzecznik TVN, były gospodarz „Milionerów” jest uwzględniony w dalszych planach stacji i prawdopodobnie od wiosny poprowadzi nowy program. Telefon do przyjaciela W okresie największej popularności „Milionerzy” gromadzili przed telewizorami ponad 6 mln widzów, czyli więcej niż główne wydanie „Wiadomości”. W Internecie powstały nawet żarty wykorzystujące powiedzonka znane z programu. Oto jeden z nich. Pytanie brzmi: Ile razy w ciągu miesiąca zdradziła cię twoja żona? Możliwe odpowiedzi: 3, 5, 8, 15. Zawodnik: Chyba poproszę publiczność o pomoc. Hubert Urbański: A może wystarczy telefon do przyjaciela? Pozytywnie o programie wypowiadał się nawet zazwyczaj krytyczny wobec mediów prof. Roch Sulima: – To dobry teleturniej w czasie, gdy największym uznaniem cieszy się pieniądz, zaś wiedza jawi się jako towar do sprzedania – konstatował w wypowiedzi dla „Dziennika Bałtyckiego”. Fenomen „Milionerów” tłumaczył tym, że podobnie czuli się i grający, i widzowie. Publiczność siedziała w fotelach i sprawdzała, jak daleko by zaszła. W ten sposób polepszała własne samopoczucie. Widzów przyciągał też fakt, że pośrednio uprawiali hazard, grę o pieniądze. Zaś gracze, ludzie otwarci na wyzwania, chcieli potwierdzić swoją wartość i mieli jasny cel: pieniądze, a nie ryzyko. Dlatego w pewnym momencie, gdy nie byli pewni swojej odpowiedzi, rezygnowali z zabawy i zabierali wygraną już sumę. Bitwa o pieniądze A o pieniądze walczono zażarcie. Niektórzy po powrocie do domu wertowali słowniki i encyklopedie, by sprawdzić podane przez producentów odpowiedzi. Pewien zawodnik poległ na pytaniu, które brzmiało: „Wynalazca silnika parowego wykorzystującego ruch obrotowy to: Watt, Diesel, Newcomen czy Parsons?”. Według gracza, prawidłową odpowiedzią był Watt, według TVN – Parsons. Po szczegółowych rozważaniach o ruchu wirnika telewizja przyznał się do błędu. Inne zamieszanie dotyczyło liczby nacięć na kajzerce. Kolejny spór był związany z nazwiskiem autora obrazu „Śniadanie na trawie”. Okazało się, że istnieją dwa dzieła noszące ten sam tytuł: jedno Edwarda Maneta, znajdujące się w paryskim Muzeum d’Orsay, a drugie, namalowane przez Claude’a Moneta, w Moskwie, w Muzeum im. Puszkina. Jednak wygrana miliona nie padła

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2003, 2003

Kategorie: Kraj