Ludzie nie chcą demonstracji pokojowych, chcą urzędników wysadzić ze stołków Rozmowa z Józefem Wiadernym, przewodniczącym OPZZ – Związek socjalny, nie polityczny. Chyba tego oczekuje ktoś, kto zapisuje się do związku zawodowego. Czy OPZZ nie nazbyt głośno mówi o swoich poglądach politycznych? – Na pewno nie. Bo nie sądzę, by ludzie oczekiwali całkiem apolitycznej organizacji. Przecież każdy związek zawodowy musi mieć zaplecze polityczne, współdziałać z jakąś partią. Choć, oczywiście, ludzie chcą należeć do związku, dla którego najważniejsza jest obrona praw pracowniczych – pracy, płacy, godności. Niektórzy zapisują się, bo jest to dla nich ostatni ratunek, mają nadzieję, że związek ich wybroni. Inni, już na bezrobociu, sądzą, że związek pomoże im znaleźć pracę. – A czy kogoś wybroniliście? – Gdy zakład jest likwidowany, niewiele możemy zrobić, nie ma wtedy podziału na związkowców i „innych”. Wtedy pilnujemy, by wypłacono odprawy, które nie są żadnym pomysłem na przyszłość, ale przynajmniej pozwolą przetrwać parę miesięcy. Tak jest w Rawie Mazowieckiej, gdzie zachodnia firma zamyka dobrą fabrykę, bo chce mieć tam magazyn. Przerażające. 1200 osób pójdzie na bruk. To koniec miasta, bo Rawa żyła tylko z tych zakładów. Ale, oczywiście, w wielu zakładach udało nam się przynajmniej zahamować zwolnienia. W hucie „Sendzimira”, „Katowice”, „Częstochowa” dzięki naszym działaniom zwolniono nie 10 tys. pracowników, a 8 tys. Niekiedy udaje nam się wybronić pracownika, choć jest to tylko przetrwanie na jakiś czas. Ale każdy rok jest ważny. By ratować ludzi, założyliśmy także Związek Zawodowy „Konfederacja Pracy”. Mogą się tam zapisać osoby, które boją się szykan w zakładzie pracy lub pracują w firmie, w której w ogóle nie ma organizacji związkowej. W konfederacji mają opiekę prawną. – Czy ta jesień jest trudniejsza od poprzedniej? – Każda z ostatnich jesieni jest zła. Ta nie różni się od poprzednich – bezrobocie jest coraz większe, rośnie inflacja, nie ma waloryzacji emerytur, nie wypłacono dotąd dodatku na trzecie i kolejne dziecko, nauczyciele nie dostali podwyżek, kredyty są droższe. Można jeszcze długo wymieniać. – Jest źle, a OPZZ zachowuje się zupełnie inaczej niż minionej jesieni. Żadnych manifestacji, żadnych demonstracji. Cisza. – To świadomy wybór. Nie chcemy upolityczniać kampanii prezydenckiej. Ale zapewniam, że nastroje małych miast i miasteczek to nie tylko bezradność i załamanie, ale i determinacja. Jeżdżę po Polsce i słyszę – jedziemy do Warszawy. I ludzie nie chcą demonstracji pokojowej, chcą urzędników wysadzić ze stołków. Bo, jak mi mówią, urzędnicy poprzyklejali się butaprenem i siłą trzeba ich oderwać. Chcieliby też ostrzej protestować emeryci, a ja najzwyczajniej boję się o nich. – Ale jest chyba i inna przyczyna ciszy. Rząd ignoruje wszelkie demonstracje. – Rzeczywiście w zeszłym roku w Warszawie protestowali chyba wszyscy poza rządem. Nawet Marian Krzaklewski przyprowadził sam siebie, żeby stać pod Kancelarią Premiera. Ale poważnie. W zeszłym roku przez stolicę przewinęło się 170 protestów. I nic. To umacnia mnie w przekonaniu, że z tym rządem nie ma rozmowy. Ten rząd kłamie. Najlepszym przykładem jest wicepremier Komołowski, który, gdy dochodzi do konfliktu, spotyka się z protestującymi, coś obieca, potem założy kurtkę. I tyle go widzieli. Nie dotrzyma żadnego zobowiązania. A premier Buzek? Ma rekord w rządzeniu, ale nieudolnym. Wykonuje, co mu Krzaklewski zleci. – Co w takiej sytuacji? Już zawiesiliście udział w Komisji Trójstronnej, a więc – jak się mówi – z waszej winy nie ma dialogu społecznego. – To nie nasza wina, ale rządu, bo stosował dyktat, nierównoprawnie traktował związki. Zaskarżyliśmy to do Międzynarodowej Organizacji Pracy, która przyznała nam rację. Ale wicepremier Komołowski, który wraca w naszej rozmowie, bo jest symbolem krętactw tego rządu, twierdzi, że nie może dopuścić do sporu zbiorowego OPZZ-rząd, gdyż się nas boi! – A czy funkcjonowanie Komisji Trójstronnej miało w ogóle jakiś wpływ na nastroje i sytuację Polaków? – Oczywiście. Dopóki działała komisja, dopóty był dialog społeczny. Za czasów rządu SLD-PSL, gdy komisja pracowała sprawnie, rocznie było około 40 protestów, teraz 200. n Porozmawiajmy o propozycjach na przyszłość. Jeśli rozmowę z rządem uważacie za niemożliwą, co proponujecie w zamian? – Zwołujemy V Nadzwyczajny Kongres. Będzie nietypowy, bo przyjadą nie tylko delegaci, ale także ponad trzy tysiące powiatowych i zakładowych działaczy. – Będziecie narzekać?
Tagi:
Iwona Konarska