Oostduinkerke to jedyne miejsce na świecie, gdzie do regularnego połowu owoców morza używa się koni. Ta tradycja przetrwała kilka wieków Jakieś 25 km na wschód od Dunkierki, kraniec linii brzegowej należącej do Belgii. Spokój, cisza, trudno uznać to miejsce za ekscytujące. Turysta prawdopodobnie ominie szerokim łukiem wjazd do Oostduinkerke, kierując się w stronę pobliskiej Francji lub zjawiskowej Gandawy, oddalonej stąd o godzinę drogi. Może właśnie dlatego czas tu się zatrzymał w tak niezwykły sposób? Czy to dzięki temu udało się uratować dziedzictwo praojców? A może za sprawą niezwykłego uporu grupy pasjonatów, która postanowiła ocalić historię od zapomnienia? W niewielkiej miejscowości we Flandrii Zachodniej mimo przeszkód kultywuje się tradycję znaną od co najmniej pięciu wieków. Crangon crangon to szare krewetki, rarytas w Belgii, Francji, Holandii i w południowej Anglii. Ale smak to jedno. Drugie – ciekawy sposób zdobywania skorupiaków. Nigdzie indziej połów dwucentymetrowych krewetek nie odbywał się na specjalnie wytresowanych do tego zadania koniach. W całym procesie od zawsze najważniejsza była więź ludzi z ich wierzchowcami. Pozostałe elementy, takie jak sprzęt czy technika, podlegały drobnym przekształceniom. Pomału jednak w kolejnych miejscach rezygnowano z tej tradycyjnej metody zdobywania owoców morza. Górę brały nowe technologie, wypierające przeszłość na rzecz masowego rybołówstwa i przemysłu rolnego. Obecnie Oostduinkerke to jedyne miejsce na świecie, które pozostało wierne krewetkowej historii. Zimą nie dzieje się zbyt wiele, natomiast o innych porach roku poławiacze wyruszają do pracy kilka razy w tygodniu. Najlepsze połowy są od kwietnia do października, pod warunkiem że jest odpływ. Bez tego nie ma szans na powodzenie krewetkowej misji. Znakiem rozpoznawczym rybaków są żółte sztormiaki chroniące przed wiatrem oraz chłodem Morza Północnego. Rybacy zaprzęgają konie do drewnianego wózka, w którym są wszystkie akcesoria niezbędne do połowu. Nieodłącznym elementem jest stabilne siodło, by poławiacz czuł się pewnie na końskim grzbiecie. Każdy rybak nie tylko znakomicie jeździ konno, ale też ma wielką wiedzę dotyczącą morza, brzegu czy zwyczajów krewetek. Ze względu na konie połowy odbywają się w miejscach, gdzie brzeg jest wolny od kamieni, a jednocześnie w miarę płaski. Rybacy z Oostduinkerke potrzebują około godziny, by dotrzeć do takich terenów. Następnie przygotowują sieci, w które dziennie łapią ok. 5 kg krewetek. Kiedyś było to nawet 15-20 kg, jednak zmiany klimatyczne, nieuporządkowany ekosystem i inne czynniki wpłynęły na zubożenie połowów. Na pierwszy rzut oka zadanie wydaje się proste. Krewetki nie należą do najżwawszych stworzeń, można zatem sądzić, że połów nie nastręcza kłopotów. Nic z tego. Warunki nie są lekkie, więc koń i jeździec muszą sobie ufać bezgranicznie. Za każdym razem konie kroczą po brzuch w wodzie, wlokąc olbrzymie sieci przypominające sito. Do siatki przymocowane są także łańcuchy – ciągnięte wzdłuż piaszczystego dna wytwarzają wibracje i powodują, że krewetki podskakują, co ułatwia wciągnięcie ich do sieci. Co kilkanaście minut poławiacze wracają na brzeg, by zwierzęta mogły odpocząć. Wiele lat wcześniej zaprzęgano każdy rodzaj koni. Dzisiaj są to przede wszystkim brabanckie konie pociągowe o średniej wadze tony. Mimo ich masy i niezwykłej siły przerwa jest nieodzowna. To też dobry czas na opróżnienie sieci z przypadkowych zdobyczy, czyli małych ryb i meduz. Rybacy przesypują wtedy krewetki do wiklinowych koszy przytroczonych do boków wierzchowców. Później skorupiaki są gotowane w bulionie, a po wystygnięciu obierane. Dawniej tą czynnością trudniły się dzieci, bo mają drobne dłonie, a szare krewetki są małe. Dziś, w erze smartfonów, najmłodszych trudno do tego namówić. Krewetki najlepiej smakują smażone na głębokim tłuszczu i panierowane lub podawane na zimno z pomidorami i majonezem. W okolicy gotuje się je również w lekko osolonej wodzie i podaje w całości jako przekąski do lokalnych piw rzemieślniczych. W grudniu 2013 r. konny połów krewetek trafił na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Obecnie trudni się nim jedynie 15 osób, które nie tylko łowią krewetki, ale także uczą młodszych poszanowania tradycji oraz praktycznych umiejętności, niezbędnych do pełnienia tej zaszczytnej funkcji społecznej. Pasja do kultywowania dziedzictwa kulturowego jest często przekazywana z ojca na syna, ale sama chęć nie wystarczy. Trzeba ukończyć kurs teoretyczny w NAVIGO – Narodowym Muzeum Rybołówstwa w Oostduinkerke. Stażyści muszą