Gdyby pisać komunikat o stanie nastrojów społecznych na początku kwietnia, to najwłaściwszy byłby zwrot: wszystko bez zmian. Szaleństwo trwa. Jedna jednostka chorobowa zastępuje drugą. Pacjenci, czyli społeczeństwo, torturowani są pomysłami niewyobrażalnymi w normalnym świecie. Z boku wygląda to tak, jakby w Polsce odbywały się wielkie zawody o to, kto wymyśli coś najgłupszego. Wszystkim się wydaje, że jakiś pomysł Giertycha czy Macierewicza jest już absolutnie nie do przebicia. Całkowite dno. A tu proszę, słychać pukanie od dołu. I kolejny hit dnia, który podnosi ludziom poziom adrenaliny. Przykro patrzeć, jak szybko spada autorytet najważniejszych urzędów w państwie. Do czego doprowadzi tak zawrotne tempo psucia instytucji państwowych? Jakie będą konsekwencje społeczne nieustannego ośmieszania się tej władzy i ludzi, których nikt odpowiedzialny nie mógłby zrobić ministrami czy prezesami spółek skarbu państwa? Jest zresztą dość zasadnicza różnica między tym, jak ośmiesza się władza, a tym, czy zwykłym ludziom w państwie PiS jest do śmiechu. Oj, nie jest. Nie jest, bo z czego może się radować obywatel traktowany przez władzę jak potencjalny pensjonariusz więzienia czy poprawczaka. Czasy takie, że to obywatel musi coraz bardziej wszechwładnej władzy dowieść, że nie jest przestępcą. A o dowód niewinności nie jest łatwo, bo władza kieruje się zasadą sprawdzoną w latach mocno minionych. Nie ma ludzi niewinnych, są tylko źle przesłuchani. Czy może więc dziwić, że fanami takiej władzy mogą być tylko ludzie o bardzo specyficznej mentalności? Rośnie mur niechęci do tego, co się w Polsce dzieje. Przybywa ludzi, dla których władza to ciało obce, przeciwnik, ktoś, kogo się nie lubi i nie szanuje. Władza, która ma nieustanne pretensje do większości społeczeństwa i ciągle grozi mu jakimiś sankcjami, dostaje od niego to, co sama mu daje. Nieufność, brak poparcia nawet dla pożądanych zmian, narastający opór społeczny i coraz ostrzejszą krytykę. I nie ma co liczyć, że tak silnie zideologizowana partia jak PiS weźmie pod uwagę te opinie. PiS cofa się tylko w obliczu siły. Wtedy, gdy opór społeczny w konkretnej sprawie jest tak silny, że grozi przyśpieszonymi wyborami. Walka jako środek uprawiania polityki jest zresztą główną cechą koalicji. Wystarczy popatrzeć, z jaką determinacją koalicjanci walczą o 30% tych, którzy jeszcze ufają i wierzą w dobre intencje PiS, LPR i Samoobrony. Te trzy partie wręcz licytują się w coraz bardziej radykalnych projektach, dowodzących, że tylko one są najlepszymi przyjaciółmi wyborców. Konkurencja o uczucia wyborców jest coraz większa i coraz bardziej brutalna. Debata nad wpisaniem do konstytucji ochrony życia od poczęcia pokazała, że nie ma pomysłu wystarczająco radykalnego, by nie można go było jeszcze przebić. W pokazowy sposób zrobili to Giertych i LPR, przebijając braci Kaczyńskich i PiS swoimi projektami. Przegrali głosowanie, ale dla swojego elektoratu to oni, a nie PiS, są bohaterami. Opozycji udało się zablokować zmianę konstytucji. To sukces zdrowego rozsądku. I sygnał, że tej koalicji nie wszystko wolno. Na szczęście. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański