Dwa dni w Katowicach. Gdy wychodzi się z dworca, panorama ulicy, secesyjne domy, dostatnio i elegancko, jakby już w zachodniej Europie. Taksówką do kopalni Wujek. Szyb i wielkie, stalowe koło z liną, a więc to, z czym najbardziej kojarzy się kopalnia, i ceglane górnicze domy. A przy murze kopalni krzyż upamiętniający zabitych górników. Śląskie Centrum Wolności i Solidarności, elegancki pawilon przylegający do kopalni, która podobno jest już wygaszana. Gromadzą się ludzie, sala wypełniona po brzegi, krząta się młoda pani Monika, odpowiedzialna za spotkanie. Przez telefon wydawała mi się usztywniona i niepewna, a okazuje się, że była tylko bardzo przejęta, bo od lat czytelniczka moich felietonów. Przy stole prezydialnym obok mnie siedzi poeta W., wita się, ogromnie mnie komplementując, potem będzie tego żałował. Spotkanie wokół antologii wierszy o śmierci górników w kopalni Wujek 16 grudnia 1981 r. Jest w tym zbiorze mój wiersz, bardzo emocjonalny, nigdy nie będę go więcej publikował, bo trochę wstyd. Poeta W. też ma wiersze o tej tematyce w antologii. Siwe włosy i siwa broda, poczciwie, sympatycznie wygląda. Czytanie wierszy, dyskusja, a potem poeta W. wygłasza opinię, że wojna na Ukrainie „to nie nasza wojna, że oni mordowali Polaków. Że Magdalenka to był spisek, że europarlamentarzyści opozycji to targowica, a Polak to tylko katolik”. O mało co nie dostałem udaru i wygłosiłem dłuższą mowę, kończąc ją tym, że górnicy zginęli za wolną i demokratyczną Polskę, a nie skłóconą, rozdartą i wrogą sobie nawzajem. Jaka jest teraz. Jesteśmy podzielni, tak jak byliśmy w stanie wojennym. Poeta W. coś mamrotał pod nosem, a przerażony prowadzący i pani Monika wołają: tylko nie o polityce, nie o polityce! Już wcześniej mnie błagali: byle nie polityka, nie polityka. Jak się zdaje, mają już bogate doświadczenie ze spotkań, które przeradzają się w pyskówki. Po spotkaniu w kopalni kilka osób podeszło do mnie, gratulując wystąpienia, w tym górnik, przywódca strajku grudniowego. Wiele serdeczności od czytelników, z różnych epok mojego pisania. Przez lata sieje się ziarna bez wiedzy, że one gdzieś wykiełkują. Monika pokazuje mi wystawę w podziemiach pawilonu. PRL, stan wojenny, wszystko nowocześnie pokazane, jest nawet prawdziwy czołg T-34, takie czołgi zaatakowały kopalnię. Ale najbardziej mnie wzrusza metalowy automat telefoniczny, przenosi w przeszłość jak słynna magdalenka Prousta. Przypominam sobie czas słynnej nocy, nie miałem wtedy w domu telefonu. Ktoś przed północą zapukał do drzwi i uprzedził, że coś się dzieje. Pierwsza rzecz, jaką zrobiłem, to pobiegłem przez mróz i śnieg do sąsiedniego bloku, gdzie wisiał automat telefoniczny. Był martwy. Wiedziałem też, że już nie działa telewizja. Pamiętam mdły zapach słuchawki, a w niej mroźny oddech otchłani. A więc zaczęło się. Kiedy teraz podnoszę słuchawkę w muzeum, czuję zapach tamtej nocy. Dostaję dwie grube książki o wydarzeniach w kopalni Wujek. Potężne tomy wydane przez centrum: relacje, wspomnienia, fotografie. Czy to jednak nie przesada z tą martyrologią? Z hodowaniem ran? W wydarzeniach krakowskich 6 listopada w 1923 r. zginęło kilkadziesiąt osób. Robotnicy, żołnierze i policjanci. W zamachu majowym kilkaset. Stan wojenny był traumą dla Polski, też dla mnie, ale teraz widzę – wtedy tego nie widziałem – że jak na skalę operacji był zrobiony w rękawiczkach. W podobnych operacjach, choćby w Chile, ginęły tysiące ludzi, wielu było dręczonych i torturowanych. Teraz przychylam się do tezy, że zamordowanie górników było wypadkiem przy pracy, czyjąś nadgorliwością, paniką pacyfikujących, a nie celowym działaniem najwyższych władz. Oni nie byli idiotami, a to wydarzenie w skali krajowej i międzynarodowej było dla władzy katastrofą. A samo spotkanie w sumie optymistyczne, jesteśmy podzieleni, ale po tamtej stronie bardzo kiepska jakość umysłowa i moralna. Joe Biden w Kijowie, a potem w Warszawie. PiS w rozpaczy, bo niespodziewana, sensacyjna wizyta w Kijowie zabiera Warszawie dużo blasku. A chcieli na Bidenie skorzystać politycznie. I tak skorzystają, niestety. Zapomnieli, jak wielbili Trumpa, jak rozpaczali, że Biden został prezydentem. Wystąpienie Dudy przed Bidenem, sprawnie wygłoszone, ale co za mina, chwilami widziałem Mussoliniego. Ile godności, dumy, ile mocy w tym słabym człowieku i polityku. Największa tajemnica mediów rządowych, że Biden spotkał się z Trzaskowskim i Tuskiem. Biden miał powiedzieć: „Donaldzie, będziemy bronić solidarnie wolności