Od 17 lat pomorski przedsiębiorca walczy o zwrot akcyzy. Stracił już wszystko, oprócz nadziei Ta historia zaczyna się w czasach, kiedy polski kapitalizm rodził się na składanych łóżkach, a przedsiębiorcy inwestujący w produkcję uchodzili za szaleńców, gdyż majątek zbijało się wtedy na handlu czymkolwiek, byle powstało za Odrą. Mimo to Chojnaccy z Kartuz postanowili pójść pod prąd. Trochę, bo konfekcjonowanie to jeszcze nie produkcja, choć już nie handel. Romantyzm w beczce Kosmetyki – pudry, tusze, szminki – kojarzą się z pięknem i delikatnością urody. Zanim jednak ucieszą wzrok, trzeba zawartość kilkudziesięciolitrowej beczki tuszu lub szminki albo wielką i ciężką bryłę pudru podzielić na tysiące małych, estetycznych opakowań. I tym właśnie, konfekcją kosmetyków, od 20 lat zajmowała się firma Cristhine z Kartuz, rodzinny interes Krystyny i Jarosława Chojnackich. Kiedy zaczynali, nikt w branży nie był na tyle odważny, więc przecierali szlaki. Również w urzędach, gdzie termin konfekcjonowanie kojarzył się co najwyżej z konfekcją damską. Mimo to interes kwitł. Szminki, tusze do rzęs, cienie, pomadki, pudry, lakiery – zapakowane w małe i zgrabne opakowania z logo Cristhine zalały sklepowe półki w całej Polsce. Sukcesu zazdrościło wielu, niektórzy próbowali go powtórzyć. Co ciekawe, Chojnaccy chętnie innym pomagali. Tym, którzy stawiali pierwsze kroki i nie stać ich było na własne maszyny, użyczali swoich, na których „konkurencja” pakowała własne produkty. Chojnaccy wiedzieli, że polski rynek jest jak Sahara – wchłonie każdą ilość kosmetyków. Poza tym po prostu lubią pomagać. Jak to Kaszubi. Sielanka nie trwała jednak długo. Pewnego dnia do firmy zapukał fiskus. Wygrana tylko na chwilę 8 stycznia 1993 r. przywrócono w Polsce podatek akcyzowy, który objął m.in. importerów i producentów kosmetyków. Kontrole skarbowe ruszyły w teren, sprawdzając, kto nie płaci, choć powinien. Urzędnicy skarbówki pojawili się również w firmie Chojnackich. Uznali, że skoro Cristhine swoje kosmetyki jedynie konfekcjonuje, a nie produkuje, to akcyzy płacić nie musi. Drzwi za pierwszą kontrolą nie zdążyły się jednak zamknąć, a już stanęła w nich druga – z tego samego Urzędu Skarbowego w Kartuzach. I… kazała płacić, gdyż uznała, że to, co robi Cristhine, jest produkcją w czystym wydaniu. Na nic się nie zdały argumenty Chojnackich, że czym innym jest wyprodukowanie bryły pudru, a czym innym jej pokruszenie na drobniutkie kawałki i wsadzenie do pudełek. Decyzja zapadła, płacić trzeba. Chojnaccy nie odpuścili, a swojej racji – oraz pieniędzy – bronili w sądzie. Po dwóch latach Naczelny Sąd Administracyjny przyznał im rację: konfekcjonowanie to paczkowanie, a nie produkowanie. Cristhine nie musi więc płacić akcyzy za produkt finalny, bo już raz ją zapłaciła – kupując surowiec. Ta prosta skądinąd prawda wcale nie oznaczała końca problemów pary przedsiębiorców z Kartuz. Wygrali jedynie bitwę, nie wojnę. Tymczasem Chojnaccy uspokojeni znowu skupili się na biznesie, ciesząc się z coraz większych sukcesów. Na ich firmie zdążyło już wyrosnąć kilka kolejnych. Przedsiębiorcy wyczuli interes, jakim jest konfekcjonowanie kosmetyków, i zaczęli masowo kupować surowce za granicą, by zamieniać je w kosmetyki, które były znacznie tańsze od tych z importu. Mało kto produkował, a kto mógł – konfekcjonował. Ruch w interesie dostrzegło też Ministerstwo Finansów. Skoro producentów było jak na lekarstwo, ministerialni urzędnicy postanowili przykręcić śrubę konfekcjonującym i w 1996 r. wydano rozporządzenie, zgodnie z którym każdy, kto zwiększa wartość użytkową kosmetyków, musi płacić akcyzę. I zaczęło się ogólnopolskie czytanie między wierszami w poszukiwaniu definicji wartości użytkowej. Twórcy rozporządzenia zapomnieli bowiem określić, co rozumieją pod owym pojęciem. – I od tego momentu, od tego rozporządzenia zaczyna się nasza wojna z fiskusem – mówi Chojnacka. Urzędnicy ze skarbówki w Kartuzach zjawili się w siedzibie firmy uzbrojeni tym razem w najnowsze rozporządzenie ministra. I orzekli: konfekcjonowanie podnosi walory użytkowe, czyli należy się akcyza. Za poprzednie lata również. Zaskoczeni i zdezorientowani Chojnaccy wysłali zapytanie do Ministerstwa Finansów. Resort odpowiedział: „Proces konfekcjonowania kosmetyków jest niczym innym jak czynnością podwyższającą ich wartość użytkową (bowiem trudno sobie wyobrazić np. używanie przez konsumenta szminki do ust pobieranej z 20-litrowego wiaderka) i czynność ta podlega opodatkowaniu podatkiem akcyzowym”. Problem
Tagi:
Karolina Adamczyk