Dziwnym trafem tego samego feralnego dnia, 28.01.2006 r., gdy doszło do katastrofy w Chorzowie – na łamach „Gazety Wyborczej” ukazał się esej prof. Jerzego Jedlickiego pt. „Przedwczesny pogrzeb inteligencji”. Autor podsumował w nim dotychczasowy przebieg dyskusji na ten temat. Zabierali w niej głos tak znani przedstawiciele omawianej grupy jak prof. Barbara Skarga, Ludwik Stomma, Paweł Śpiewak czy Jacek Żakowski. Otóż odnoszę wrażenie (może niesłuszne), że w kontekście tragicznych wydarzeń, które naprawdę wstrząsnęły Polską, wyszło na jaw, jak dalece nasze elity oderwane są od rzeczywistego stanu duchowego społeczeństwa. Po prostu okazało się, że w tym społeczeństwie, przez część dyskutantów odsądzanym od czci i wiary, nie brak prawdziwych bohaterów, ludzi takich jak przede wszystkim szef śląskiej straży pożarnej, Janusz Skulich, kompetentny, odważny, stanowczy, a zarazem niewstydzący się wzruszenia. A jest to przedstawiciel formacji przez tych „z górnej półki” traktowanej z pobłażliwą wyższością, by nie rzec ośmieszanej. Świadczy o tym chociażby niewybredny program rozrywkowy na temat strażaków z mitycznego Kopydłowa. Twórcami „kopydłowskiego nurtu” w naszej kulturze masowej są chyba osoby z racji wykształcenia i statusu zaliczane do „inteligencji”? Zresztą degradacja kultury masowej wiąże się ściśle z jej skomercjalizowaniem, a w tym procesie „inteligenci” też mają swój udział… Heroiczną postać strażaka, który „zginął w pożarze, dziecko z płomieni wynosił”, kreował w swoim misterium pt. „Drzewo” Wiesław Myśliwski, czołowy przedstawiciel „nurtu wiejskiego”. Rzecz znamienna, że w dyskusji o inteligencji w ogóle pominięto problem, jakim jest rodowód społeczny tej klasy czy tego stanu (bo różni różnych używają tu określeń). Jest to tym dziwniejsze, że tę sprawę w pełni dostrzegali publicyści paryskiej „Kultury”, z najwybitniejszym może Juliuszem Mieroszewskim na czele (w tym roku przypada setna rocznica jego urodzin). Jeszcze w 1973 r. Mieroszewski opublikował obszerny esej pt. „Kordian i Cham”, który warto by nagłośnić, bo w obecnej dyskusji nie znać śladów takiej lektury. Mieroszewski pisał: „Gdyby nie było drugiej wojny światowej i komunistycznych rządów w Polsce – nawet i wówczas inteligencja poszlachecka [do której Autor należał – aut.] nie zdołałaby na dłuższą metę zachować swej elitarnej pozycji (…). Komunizm wypaczył i opóźnił naturalną ewolucję (…). Gdyby Polska niepodległa żyła i trwała nieprzerwanie od 1918 r., proces „mutacji elit” odbywałby się stopniowo i ewolucyjnie – podobnie jak w państwach zachodnioeuropejskich. Prawdopodobnie w roku 1973 nikt by już w Polsce nie mówił o inteligencji, tylko o ludziach pracy [podkreślenie aut.]. Termin inteligencja jako określenie warstwy społecznej wyszedłby z użycia. Z chwilą, gdy nie byłoby Kordianów – nie byłoby chamów (…). Normalny rozwój powinien był się wyrazić zmajoryzowaniem inteligencji starego typu przez inteligencję pochodzenia chłopsko-robotniczego (…). Inteligencja pojęta jako całość miałaby charakter chłopsko-robotniczy” (cytuję za antologią „Wizja Polski na łamach „Kultury” 1947-1976″, Wyd. UMCS, 1999 r.). Jako chłopsko-pański mieszaniec stanowy nie od dziś zastanawiam się nad psychiką neointeligentów, wśród których obok ludzi tak zasłużonych jak chociażby twórcy „nurtu chłopskiego” są też osoby padające ofiarą kompleksu niższości, od którego niełatwo ustrzec się tym „zza stodoły” (to terminologia salonowych socjologów). Karen Horney w swej klasycznej książce o nerwicach współczesnego świata wykazywała, że kompleks niższości skutkuje m.in. komplusywną potrzebą bogacenia się. Czy i na ile może to być powodem plagi, jaką stanowi korupcja, wiążąca się przecież z pogonią za zyskiem? Warto by też zastanowić się wreszcie, jaką rolę w „inteligenckich” zachowaniach odgrywają z kolei nerwice, sygnalizowane przez Antoniego Kępińskiego (vide „Psychopatie”, uparcie ignorowane), „chłopska” neurastenia i „pańska”, w tym starointeligencka, histeria, z takimi jej objawami jak skłonność do występowania, do teatralizacji życia. Nie bardzo rozumiem, dlaczego dziś przyjmuje się, że „etos inteligencki” wywodzi się z oświecenia. Wszak tradycyjni, poszlacheccy inteligenci zdominowali scenę publiczną w dobie romantyzmu! Wówczas to powstały też wzorcowe postacie: domagający się „rządu dusz” Konrad, „posąg człowieka na posągu świata” Kordian, no i rewolucjonista Pankracy. Swego czasu Kazimierz Dejmek ukazał, jak dalece Kordian, utracjusz i globtroter, to neurotyk, zdolny do efektownych gestów, ale nie do czynów, zwłaszcza nie do „pracy organicznej”. Zapewne nie do służby w pożarnictwie. Zresztą Konrad chyba też by się do niej nie kwalifikował. „Rządzenie duszami” niekoniecznie prowadzi do ich ocalania…
Tagi:
Anna Tatarkiewicz