Kościelne państwo w państwie – rozmowa z Sławomirem Kopycińskim

Kościelne państwo w państwie – rozmowa z Sławomirem Kopycińskim

Przez 20 lat nikt nie podsumował prac Komisji Majątkowej. Tymczasem Sejm, ekspresowo i w niecodziennych okolicznościach, ją zlikwidował – Panie pośle, co kieruje politykiem, który w katolickim kraju rzuca wyzwanie interesom Kościoła? – Ciekawość. Już wcześniej interesowałem się działalnością Komisji Majątkowej. Zwracałem uwagę na pojedyncze przypadki nieprawidłowości. Gdy zostałem posłem, postanowiłem wykorzystać uprawnienia i skierowałem do różnych instytucji zapytania dotyczące jej prac. Wydawało mi się nieprawdopodobne, że bez żadnej kontroli przekazano niemały państwowy majątek. Jednak okazało się, że nikt nie był w stanie wiarygodnie określić, co i ile zwrócono Kościołowi. – Zbiera pan te informacje od trzech lat. Wiele razy zwracał pan uwagę na trudności, które temu towarzyszyły. – Pierwsze fakty ujawniłem dopiero po dwóch latach. Wcześniej spotykałem się ze zmową milczenia. Odsyłano mnie od ministerstwa do ministerstwa, przerzucano się odpowiedzialnością. W końcu Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji poinformowało, że odpowiedzi może udzielić tylko sama Komisja Majątkowa. To było dziwne, ponieważ jest to organ wspólny, w którym pracują także przedstawiciele rządu. MSWiA powinno coś wiedzieć. – Co skłaniało ludzi do milczenia? Chodziło o brak wiedzy, niekompetencję czy raczej jakieś świadome działanie? – Na początku podejrzewałem niekompetencję. Jednak to nie było to. To było świadome tuszowanie tych decyzji. Zresztą do dziś komisja nie wie, jaki majątek przekazała. Często nie potrafi nawet określić dokładnej lokalizacji oddawanych gruntów. Przez 20 lat nikt nie podsumował jej prac. Wpisała się w to nawet decyzja Sejmu – podjęta ekspresowo i w dość niecodziennych okolicznościach – o jej likwidacji. Przed głosowaniem nie przygotowano żadnego raportu. Nie prowadzono też dokładnej ewidencji. Mam wrażenie, że część dokumentacji jest tworzona dopiero dzisiaj. – Brzmi to tak, jakby wszystko dokonywało się na gębę. Przecież to nie mafijny proceder, by można było przekazywać ogromne kwoty bez dokumentacji ani uzasadnienia… – Określenie mafijny proceder jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Analizując działania komisji, doszedłem do wniosku, że jej członkowie wielokrotnie dopuścili się przestępstw. Przede wszystkim łamali ustawę o stosunku państwa do Kościoła katolickiego. Oczywiście złożyłem doniesienie do prokuratury. Opisałem zarzuty, wśród których znajdują się niedopełnienie obowiązków czy poświadczanie nieprawdy. Chodzi np. o wyceny gruntów, które nie były weryfikowane, lub akceptowanie wniosków, które w ogóle nie powinny trafić do komisji. Zarzuty Korupcyjne – Mówi pan o braku weryfikacji wartości przekazywanych gruntów. Na jakiej podstawie były one wyceniane? – Nikt tego dokładnie nie wie. W każdym razie rzeczoznawcy funkcjonujący na wolnym rynku byli z tego wyłączeni. Według mojej wiedzy wyglądało to tak, że strona kościelna zgłaszała się z roszczeniem. Na słowo przyjmowano, że majątek odebrany 50 lat temu jest wart określoną kwotę. W zamian oddawano grunty zastępcze, których wartość była wielokrotnie zaniżana. – Jako przedstawiciel kościelnej osoby prawnej przychodzę do komisji i mówię np.: 50 lat temu odebrano mi 1000 ha, dziś są one warte 100 mln zł. W zamian poproszę tę nieruchomość, która również jest warta 100 mln zł. Tak to mogło wyglądać? – Dokładnie. I dlatego prokuratura przyjęła sprawę. Prowadzi ją wydział ścigania przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. I rzeczywiście oprócz zarzutów postawionych przeze mnie jest jeszcze szereg zarzutów korupcyjnych. Wiem, że siedmiu członków komisji ma postawione zarzuty. Do tego sprawa jest rozwojowa. W związku z tymi naruszeniami szkodę poniósł przede wszystkim skarb państwa i samorządy… -…czyli my. – Tak. Jednak nikt za to przestępstwo nie chce odpowiadać. Nikt też nie poczuwa się do odpowiedzialności za naprawienie tych krzywd. Tymczasem w moim przekonaniu udowodnienie, że komisja działała niezgodnie z prawem, mogłoby skutkować możliwością restytucji tego niesłusznie zagrabionego mienia. – Które – według pana wyliczeń – można oszacować na co najmniej 25 mld zł. Z tym wyliczeniem nie zgadza się jednak strona kościelna, która oskarża pana o manipulację i mówi o 107 mln zł odszkodowań. Skąd taka różnica? – W tym wypadku stroną manipulującą danymi jest Episkopat Polski, który histerycznie zareagował na przedstawione przeze mnie dokumenty. A to, co pokazałem, zostało podpisane przez wiceprzewodniczącego komisji,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2011, 2011

Kategorie: Kraj, Wywiady