Kościół traci młodzież

Młodzi odchodzą nie tyle od Boga, co od wzorca proponowanego przez kościelne instytucje – Zaledwie 50% Polaków wierzy w Boga osobowego – stwierdził ksiądz profesor Janusz Mariański na niedawnej sesji naukowej w Płocku. – Młodzież czeka na duchowy show – mówi ks. Krzysztof Pawlina, rektor Warszawskiego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie. Stwierdzenie to padło na spotkaniu w Centrum Kultury Civitas Christiana. – Odejście od instytucjonalnej formy religijności na rzecz osobistego kontaktu z Bogiem, poszukiwanie przygody duchowej i osobista decyzja o wierze – to zdaniem ks. Pawliny, główne cechy duchowości polskiej młodzieży. – Odrzucam Kościół z tym wszystkim, co do nas mówi. To osad, który wierzącemu człowiekowi jest zupełnie zbędny – tłumaczy Andrzej, student I roku Politechniki Warszawskiej. – Poprzez swój nierzadko nachalny marketing Kościół stara się przekonać nas, że ma monopol na dobro i prawdę. Dlaczego wszyscy, którzy wyłamują się z tego schematu, mają być od razu grzeszni – dodaje. – Polski Kościół działa w kolejności: Papież, Matka Boska i dopiero Bóg – ocenia Maria, studentka I roku nauk politycznych UW. – Obrazki zamiast wiary, przepych zamiast modlitwy – to mi nie odpowiada. Temat poruszyła „Rzeczpospolita”, ale dziś nikt nie chce rozmawiać o wierze młodych. Ks. prof. Janusz Mariański twierdzi, że opinie o mniejszej ich religijności są krzywdzące dla Kościoła. Nie ma mowy o żadnych dramatycznych zmianach. Ksiądz Krzysztof Pawlina ostro reaguje. Równocześnie w depeszach Katolickiej Agencji Informacyjnej pojawiają się słowa oburzenia – jak można było napisać o słabnącej religijności młodych. Skąd to zdenerwowanie? Wypieranie się rozmów i własnych analiz? Jedno jest pewne, gdy badania w większości prowadzone przez samych księży zaczęły układać się w pewną całość, Kościół zaczął rozbijać tę układankę. Dlaczego? Przecież rok temu ks. Sławomir Zaręba, wicedyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, mówił o dokonującej się „cichej rewolucji”. Wynika tak z badań instytutu dokonanych w ciągu 10 lat, między 1988 a 1999 rokiem. Zaobserwowano rozluźnienie związków z religią i większy relatywizm moralny. Mniej osób deklaruje intensywną religijność. Z obliczeń instytutu wyczytujemy, że o 10% spadła liczba młodych określających się jako głęboko wierzący i wierzący. Wyliczono, że młodzieży prawdziwej wiary jest 68%. To o 20% mniej niż pokazały inne badania sprzed kilkunastu lat. Coraz więcej młodych zaczyna się określać jako osoby obojętne. – Młodzi podróżują, poznają inne koncepcje, inne religie i tworzą własną, eklektyczną. Nawet ich modlitwa staje się często medytacją – twierdzi prof. Jacek Leoński, kierujący Katedrą Socjologii Uniwersytetu Szczecińskiego. – Nie oznacza to odejścia od Boga. Raczej każdy ma swojego własnego, trochę innego Boga, z którym kontakt ukształtowany jest przez indywidualne modlitwy. Tak więc młodzież nie odchodzi od Boga, ale od wzorca proponowanego przez polski Kościół. Młodzi wychodzą z kościelnego budynku. Są dumni z tego, że sami ukształtowali swoją wiarę. Również dr Magdalena Środa, etyk z Uniwersytetu Warszawskiego, nie widzi nic złego w indywidualizacji wiary. Zapewnia, że to naturalny proces, wynikający z rozczarowania młodych instytucjami kościelnymi. Ich cichego buntu widocznego i w dużych miastach, i małych miejscowościach, gdzie ksiądz jeździ najlepszym samochodem i inkasuje za każdą posługę. – Mnie jest trudno wierzyć, bo nie mogę patrzeć na przekręty Kościoła. Mówi o dogmatach, a sam je łamie. Celibat i ubóstwo, to najgorzej wychodzi księżom. Ciągle słyszę o takich, którzy łamią zasadę czystości. A wystarczy podejść pod kościół, żeby zobaczyć limuzyny. I to w biednych miasteczkach. Kościół zbytnio przyzwyczaił się do luksusu – to opinia Kasi Granat, studentki orientalistyki. Zdaniem prof. Leońskiego, Kościół uspokaja widok młodych, tłumnie biorących ślub kościelny. Tymczasem dla nich jest to tylko piękna uroczystość. – Moim zdaniem, jest dokładnie odwrotnie, niż pokazują badania – twierdzi Monika Filipowicz, dziennikarka Radia Józef. – Przez osiem lat byłam poza Kościołem, teraz jestem wierząca i nikt tego nie zmieni. Wokół siebie widzę coraz więcej powracających do Boga. Monika wychowała się w rodzinie, którą określa jako „niepraktykujących katolików”. Sama nie chodziła do kościoła, bo uważała, że wysiadują tam tylko ludzie słabi. Dziś jest katoliczką. – Trudno jest uwierzyć,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 47/2002

Kategorie: Społeczeństwo