Kosmita – Kazimierz M. Ujazdowski

Kosmita – Kazimierz M. Ujazdowski

Były członek byłych bytów politycznych. Były dysydent PiS-owski. I były dygnitarz rządowy. Ciągle były, a dziś? Jednym słowem Kazimierz Michał Ujazdowski. Człowiek, bez którego nie da się napisać historii kultury, bo nie było gorszego ministra od tych spraw po 1918 r. Człowiek, który pojawia się zawsze przed wyborami i który ciągle wie, na której półce stoją konfitury. Czujny jak ważka zdążył wrócić na łono PiS, z którego odchodził w atmosferze skandalu. Nie wiadomo, z czym wrócił, ale Kaczyński znowu go przytulił. Z kalkulacji czy z litości? Czort wie. Może jako chodzącą przestrogę: widzicie, jak kończą wędrownicy. A jak prezes taki miłosierny, to czy my możemy się wyzłośliwiać? No, może troszkę. Np. przy okazji kuriozalnej wypowiedzi Kazimierza M.U., że „w roku beatyfikacji Jana Pawła II jego dorobek jest ukrywany pod presją politycznej poprawności”. Chciałoby się rzec: chłopie, gdzieś ty był? Na jakiej planecie? Bo przecież Jan Paweł II jest w Polsce wszędzie! WSZĘDZIE! Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 38/2011

Kategorie: Przebłyski
Tagi: Przebłyski