Kosmodrom dla dinozaurów

Kosmodrom dla dinozaurów

Jak mała gmina – pogrążona w marazmie – dzięki współdecydowaniu zamieniła się w miejsce, w którym wszystko jest możliwe? Bałtowa może nie znają wszyscy, ale z pewnością zna je wielu. W końcu czterotysięczna gmina z 600-osobową stolicą dwa razy gościła na antenie „Dzień Dobry TVN”. Telewizja co prawda śniadaniowa, ale ogólnonarodowa. Media Bałtów lubią, bo stanowi przykład, jak można zrobić coś z niczego. Jednak tylko działając razem. Gminę odwiedza pół miliona turystów rocznie. Choć nazwa mogłaby na to wskazywać, Bałtów nie jest nadmorskim kurortem. Znajduje się na północnej rubieży województwa świętokrzyskiego, trochę na uboczu, z dala od głównych tras krajowych. Bałtowiacy nie żebracy Transformacja nie obeszła się z Bałtowem łaskawie. Bezrobocie sięgnęło 40%. Komórki nie miały tu zasięgu, nie docierał internet. Bibliotekę zamknięto, podobnie jak gminny ośrodek kultury. W 2001 r. sprzeciw wobec otwarcia na jego miejscu nocnego klubu połączył grupę chcących dla Bałtowa czegoś więcej: nauczycieli i przedsiębiorców. Założyli Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Gminy Bałtów „Bałt”. Wspólnie zrozumieli, że jedyną szansą dla gminy jest turystyka. Pierwszym pomysłem był spływ tratwami po rzece Kamiennej. Jarosław Kuba, animator, jeden z członków Stowarzyszenia, mówił „Przeglądowi” w 2007 r.: – To był pomysł zupełnie kosmiczny. Śmierdząca rzeka, do której wszyscy odprowadzali ścieki, na brzegach pełno śmieci. Gdy tłumaczyłem mieszkańcom, że za pieniądze unijne kupimy tratwy i będziemy wozili turystów, odpowiadano mi: „Bałtowiacy nie żebracy i żadnych pieniędzy nie weźmiemy”. Dzisiaj wspomina: – W 2002 r. Bałtów był podzielony na trzy grupy. 10% stanowili zwolennicy zmian, 30-40% przeciwnicy, a resztę tzw. kibice klęski – czyli mieszkańcy, którzy nie pomagali, ale gdyby był sukces, chętnie by się przyłączyli. Dlatego członkowie Stowarzyszenia zaczęli rozmawiać z mieszkańcami językiem korzyści, tłumacząc im, co zyskają na współdziałaniu. Sukces ambasadorów zmian, którzy zdecydowali się na podjęcie działalności agroturystycznej, stał się przykładem dla innych. W 2003 r. Kamienną spłynęło 14 tys. turystów, a zatrudnienie przy spływie znalazło 18 osób. Przeciwnicy i kibice klęski zobaczyli, że wspólne działanie po prostu się opłaca. Jurajski ślad Członkowie Stowarzyszenia rozumieli, że Bałtów, aby się rozwijać, musi oferować więcej. Wtedy ktoś dotarł do informacji o znaleziskach paleontologicznych w okolicy w latach 70. Odkryto wówczas ślady dinozaurów – allozaurów. Model drapieżnika ustawiony przed siedzibą urzędu gminy cieszył się takim powodzeniem u przejeżdżających wycieczek, że pomysł właściwie pojawił się sam – Park Jurajski. Park wybudowano siłami mieszkańców gminy, po pomoc z zewnątrz sięgając tylko w przypadku prac specjalistycznych. Kiedy uruchomiono go w 2004 r., przyciągnął 70 tys. zwiedzających. Na stałe zatrudnienie znalazły w nim 54 osoby. Sukces przedsięwzięcia przypieczętował zmianę mentalną. W następnych wyborach mieszkańcy wymietli z rady gminy dotychczasowych włodarzy. 12 z 13 miejsc objęli członkowie Stowarzyszenia. Teraz współdecydują o przyszłości Bałtowa. Przedsiębiorczość w gminie eksplodowała. Powstało 25 gospodarstw agroturystycznych, obsługujących coś, co z dodatkowego źródła zarobku stało się całym przemysłem turystycznym. Oprócz parku i spływu tratwami gmina oferuje ośrodek jazdy konnej i safari. Najnowszy pomysł to questing, czyli zabawa w terenie z poszukiwaniem poukrywanych wskazówek, dotyczących np. lokalnej legendy. Mieszkańcy w pełni korzystają z możliwości współdecydowania z władzami. Wieloletnie doświadczenia wykorzystują w ogólnopolskim programie „Decydujmy Razem”, który jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej. Jego celem jest angażowanie mieszkańców i władz do wspólnego, opartego na dialogu, podejmowania decyzji. Dbając o kompleksowy rozwój gminy, bałtowianie z pomocą partnerów projektu realizują „Program wsparcia młodzieży”. A jakie efekty przynosi partycypacja? – Gdyby ktoś teraz zaproponował: zbudujmy kosmodrom – mieszkańcy, po rozważeniu propozycji i uznaniu ich za zasadne, zrobiliby to. Kiedy szykowaliśmy spływ tratwami, śmiało się z nas pół województwa. Dzisiaj ludzie wierzą, że wspólne działanie ma sens – mówi Jarosław Kuba. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17-18/2012, 2012

Kategorie: Kraj