Według australijskiego astronoma, Paula Daviesa, wszechświat powoli przemieni się w kosmiczny piec, w którym zginą wszystkie żywe organizmy Zgasną ostatnie gwiazdy. Martwe słońca zmienią się w kryształowe kule z zamarzniętego wodoru. Wokół tańczyć będą osobliwe atomy, każdy z nich większy od obecnego kosmosu. Jako ostatnie obiekty niebieskie zostaną czarne dziury – długowieczne, gdyż spowalniające bieg czasu. Ale w końcu pozostanie tylko absolutnie mroczna pustka rozszerzająca się w nieskończoność. „Czegoś bardziej smutnego i bezsensownego niż taki koniec, trudno sobie wyobrazić”, mówi australijski astronom, Paul Davies, cytowany przez niemiecki tygodnik „Der Spiegel”. Jaki był początek uniwersum, mniej więcej wiadomo. Przed 15 miliardami lat maleńka, prawie pozbawiona wymiarów kula złożona ze skoncentrowanej w niewyobrażalny sposób energii nagle rozżarzyła się i eksplodowała. Był to Big Bang, czyli Wielki Wybuch. Kula ognista rozszerzała się z błyskawiczną prędkością, wraz z nią powstawał wszechświat. Stopniowo pierwotna plazma stygła, materia skupiała się, tworzyły się gwiazdy. Kosmologowie od pokoleń jednak zastanawiali się, jaki będzie koniec wszystkiego. Według jednej z teorii, wszechświat kiedyś zacznie kurczyć się jak balon, z którego uchodzi powietrze. Zgodnie z tym scenariuszem, galaktyki runą na siebie i skończą w ogniu piekielnym. „Wszechświat powoli przemieni się w kosmiczny piec, w którym zginą wszystkie żywe organizmy, niezależnie od tego, gdzie próbują się schować”, pisze Paul Davies w wydanej także w Polsce książce „Ostatnie trzy minuty”. W końcu, za mniej więcej 50 miliardów lat, cała materia skupi się w jednym punkcie, podobnie jak w momencie Wielkiego Wybuchu. Potworna grawitacja zniszczy materię, przestrzeń i czas. Będzie to kres wszystkiego – nie pozostanie nawet pustka. Badania w ramach eksperymentu „Bumerang” – przeprowadzone niedawno na Antarktydzie i na pustyni w Teksasie – dowiodły jednak, że powyższy scenariusz „ognistego finału” jest nieprawdziwy. Niezwykle dokładna aparatura balonów stratosferycznych mierzyła tzw. promieniowanie tła będące jakby echem Wielkiego Wybuchu. Minimalne różnice temperatur promieniowania tła pozwoliły ustalić zagęszczenie materii w młodym wszechświecie. Rezultaty okazały się zdumiewające – w uniwersum jest znacznie mniej materii, niż poprzednio przypuszczano. Oznacza to, że siła przyciągania istniejącej materii jest za mała, aby wykrzywić promień światła czy zahamować szybkość ekspansji wszechświata. Kosmos będzie rozszerzać się wiecznie. Z tą wiedzą można ustalić realistyczny „scenariusz końca”. Ludzkości pozostało już „tylko” 500 milionów lat. Wcześniej uważano, że życie na Ziemi może istnieć nawet 5 miliardów lat, do czasu, gdy Słońce zgodnie z prawami fizyki, zmieni się w Czerwonego Olbrzyma, wypali ziemskie oceany i stopi góry jak masło. Ostatnie badania i symulacje komputerowe niemieckich fizyków z Instytutu Badań Klimatycznych dowiodły jednak, że już wcześniej aktywność naszej gwiazdy znacznie się zwiększy. Kiedy atmosfera ziemska podgrzeje się, wzrośnie parowanie i zaczną padać niezwykle ulewne deszcze. Wypłuczą one z atmosfery dwutlenek węgla, który odłoży się w skałach na dnie morza. Przy braku dwutlenku węgla umrą najpierw drzewa i krzewy, w końcu trawy. Gdy nie będzie już roślin, ludzie i zwierzęta uduszą się. „Ale te straszne rzeczy nastąpią po tak długim czasie, że ludzkość pewnie zdąży znaleźć inne miłe miejsce do życia”, pociesza się kanadyjski astronom, Arnold Boothroyd. Rzeczywiście w Drodze Mlecznej może znajdować się nawet 50 mln planet zapewniających przyjazne dla życia warunki. Jeśli ludzie zdołają się na nie przedostać, będą mieli bardzo dużo czasu. Większość gwiazd nie zgaśnie całkowicie, lecz będzie tlić się słabo jako tzw. białe karły – swego rodzaju gwiezdne zwłoki, niewiele większe od Ziemi. Te obiekty niebieskie płoną mało intensywnie, w dodatku mogą przechwytywać z przestrzeni kosmicznej dodatkowe „paliwo” – tzw. ciemną materię. Wysoko rozwinięta cywilizacja, która zdoła utworzyć wokół białego karła gigantyczną kulę i w niej zamieszkać, może przetrwać dzięki energii tego obiektu niebieskiego nawet 100 trylionów lat! Po kilku kwintylionach (!) lat zaczną jednak działać prawa
Tagi:
Krzysztof Kęciek