Kozły, nie barbarzyńcy

Wielkim sprytem znów wykazali się państwo Kaczyńscy, biorąc do swej kompanii panów Leppera i Giertycha. Od razu zniewieściałe, rozleniwione poprawnością polityczną elity III RP zapiszczały. Z moralnego i estetycznego oburzenia. No bo jakże to możliwe, by cham i bojówkarz zasiedli w ławach rządowych. Do tego cham z sądowym wyrokiem. Niedouczeni, niewychowani, do tego zupełnie nieprzystojni. Nagonka zaczęła się na dwójkę niepoprawnych politycznie premierów. Po nich pewnie potop, załamywali ręce liderzy Partii Smaku. Gotujcie się na katastrofę. Tymczasem katastrofy ani końca świata nie będzie. Ani w resortach kierowanych przez Samoobronę, a tym bardziej przez LPR. Nowo utworzone Ministerstwo Gospodarki Morskiej i czegoś tam będzie jedynie obciążeniem budżetowym. Jego zakres władzy jest tak mały, że niewiele można tam zepsuć. A przy odrobinie odwagi nawet coś naprawić. W swoim resorcie Roman Giertych też nie zastosuje radykalnych rozwiązań. Skupi się na wzmacnianiu autorytetu nauczycieli, co niebawem dać mu może sympatię wyjątkowo zdegradowanego środowiska. Nie będzie radykalnym ministrem, bo wystarczy mu postawa zdroworozsądkowa. Lepper, lepiej znający swój resort, zacznie być lobbystą swojego środowiska. Nie zawsze skuteczny, ale zawsze głośny. W razie niepowodzenia rozkładający ręce. Chciałem dobrze, ale te liberały intrygami zablokowały moje jedynie słuszne rozwiązania. Po miesiącach antylepperowskiej i antygiertychowej medialnej histerii lud ciemny, a nawet myślący, zauważy, że wykreowany Diabeł taki straszny nie jest. Okaże się nawet, że to całkiem sympatyczni ludzie. Nie zepsuli, choć mogli. A w cieniu chamów i barbarzyńców państwo Kaczyńscy konsekwentnie będą robić swoje. W takim cieniu cywilizowani zamordyści przeprowadzą ustawę o Centralnym Urzędzie Antykorupcyjnym. Media przyglądające się Giertychowi w szkołach pominą zmianę jego stanowiska w kwestii powoływania szefa tego urzędu. Już nie Sejm, tylko premier. Kamery śledzące każdy krok Leppera, obecne nawet w solarium, pominą deklarację premiera, że na razie o obniżeniu podatków nie ma mowy. To „na razie” będzie się przedłużało niczym pojęcie „niezwłocznie” u ministra sprawiedliwości, Ziobry. Nowy prezes telewizji publicznej, red. Bronisław Wildstein, w opinii mediów jawi się jak gołąbek w porównaniu z lepperowskimi barbarzyńcami czy bojówkarzami Giertycha. No, ale łatwiej jest pokazać, że minister Wiechecki był kibolem w młodości, niż zaprezentować misjonarski charakter red. Wildsteina. Niebawem okaże się, który z nich jest bardziej szkodliwy. W cieniu wykreowanego przez media zagrożenia lepperowsko-giertychowego po cichutku państwo Kaczyńscy wzmocnią swą autorytarną władzę. W każdym, nawet podrzędnym filmie policyjnym istnieje schemat: zły i dobry funkcjonariusz. Państwo Kaczyńscy wykazali się znajomością sztuki filmowej. W tym dramacie obsadzili się w roli dobrych. Złych gra duet Lepper-Giertych. W finale widzowie zostaną zaskoczeni. Role się odwrócą. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2006, 2006

Kategorie: Felietony