Bandyci, którzy zdemolowali stadion warszawskiej Legii i kamieniami tłukli policjantów, są już na wolności. Paru z nich zapłaci po 300 zł grzywny i przez jakiś czas nie będzie mogło oglądać meczów Legii. Gdy rok temu miały miejsce podobne ekscesy, minister sprawiedliwości, Lech Kaczyński, zapowiedział, że trzeba będzie zmienić prawo, bo nie można bezkarnie bić funkcjonariuszy władzy państwowej. Obiecał też, że prokuratury będą surowiej traktowały boiskowych chuliganów. Efekt znamy. Skończyło się na słowach ministra Kaczyńskiego. Z bandytyzmem na stadionach poradzono sobie w Europie Zachodniej, ale tam minister sprawiedliwości zajmuje się swoją pracą, a nie polityką i tworzeniem komitetów wyborczych. Bezkarność kilkudziesięciu łobuzów to kpina i z prawa, i ze sprawiedliwości. A przecież to właśnie pod hasłem „Prawo i Sprawiedliwość” minister prowadzi swoją kampanię propagandową. Bo w istocie zbyt wiele działań Kaczyńskiego ma głównie wymiar propagandowy. Minister często organizuje konferencje prasowe, wygłasza stanowcze w tonie oświadczenia, zapowiada szybkie zmiany i poprawę sytuacji. Jeśli pojawi się jakiś problem dotyczący większych grup ludzi, na pewno pojawi się też Kaczyński. Sprawiedliwy szeryf, który zrobi porządek. Pada dużo, bardzo dużo słów i deklaracji. Gorzej z ich realizacją. Zdarzają się też humorystyczne wpadki. Jak chociażby niedawna zapowiedź, że prokuratura zajmie się oszustwami w piłkarskiej lidze. Rychło okazało się, że polegać to będzie na analizie tekstów zamieszczonych w prasie. Słuchając Lecha Kaczyńskiego, coraz częściej myślę, że jedność słów i czynów to piękna sprawa. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański