Kraj nadwyżki protestów

Kraj nadwyżki protestów

Są oklaski, po których należy myć ręce. Coraz częściej słyszę takie oklaski i tęsknię za mydłem Ryszard Marek Groński -– satyryk, poeta, pisarz, z wykształcenia historyk. Współpracował z tygodnikiem „Szpilki” i z warszawskimi kabaretami literackimi, m.in. Szpak, Wagabunda, Dudek, Pod Egidą. Jest autorem wierszy satyrycznych, powieści, książek dla dzieci, współautorem spektakli dla teatrów muzycznych, m.in. musicalu „Machiavelli”. Przed dwoma laty ukazała się jego książka pt. „Jeż na kaktusie. Wypisy z histerii najnowszej 1999–2002”. Jest kierownikiem literackim warszawskiego Teatru Syrena i stałym felietonistą „Polityki”. – Czego boi się pan dziś najbardziej? – Trudne pytanie. Myślę, że klimat strachu, który w tej chwili niewątpliwie istnieje, zależy od wieku i sumy przeżyć ludzi. Dzwoni do mnie pewna bardzo starsza pani, która mówi, że dzisiejsza Polska przypomina jej – oczywiście przesadza, jak to starsze panie – rok ‘42 i żałuje, że nie żyje jej mąż, bo poradziłby, co ma robić. Dzwoni do mnie młodsza osoba, która mówi z kolei, że dzisiejsza kampania nienawiści przypomina jej marzec ‘68. To duża rozpiętość skojarzeń. Nie ma natomiast optymistycznych elementów, jak w znanym żarcie z czasów okupacji. Pewien mieszkaniec getta obudził się strasznie rozpromieniony i mówi do żony: – Słuchaj, miałem wspaniały sen. – A jaki? – No, śniło mi się, że narodowcy szli ulicą z transparentem „Żydzi na Madagaskar”. Śniło mi się, że pan premier mówił: „Bojkot ekonomiczny, owszem”. Śniło mi się, że widziałem zjazd falangistów Bolesława Piaseckiego, którzy krzyczeli: „Dokąd to nas zagonią?!”. – I to jest taki wspaniały sen? – Co ty, nie rozumiesz? Nasi wrócili! – Całkiem niedawne wydarzenia w Myślenicach, kiedy demonstrowała grupka działaczy ONR, to wcale nie był sen. – To był refren historii, który wrócił, narodowy i krzykliwy. Marsz na Myślenice się nie udał. Właściwe śpiewy, kogo to należy do gazu, mogli sobie odśpiewać po uroczystości w parku, ponieważ nie wzbudziło to wielkiego zainteresowania. Ale liczy się coś innego: że burmistrz udzielił pozwolenia ludziom sklasyfikowanym jako faszyści. Proszę pamiętać, że w ‘39 r., kiedy już nikt nie mógł mieć złudzeń, czym jest faszyzm w Niemczech, właśnie wspomniany Obóz Narodowo-Radykalny wydał taką rozkoszną ulotkę, której fragmencik pozwolę sobie przytoczyć: „Wstrętne pałkarstwo, przed którym się wzdragasz, to w rzeczywistości piękna walka o uwolnienie narodu z żydowskich więzów. Pomyśl tylko, spotykasz Żyda czy komunistę w ciemnej ulicy. Walisz. Walisz żelazem prosto w zęby”. To jest program! Jeśli pan burmistrz nie wie, że ci ludzi w ‘39 r. występowali z podobnymi hasłami, to czego mógł się spodziewać? Że to będzie manifestacja pacyfistów? Wezwanie do miłości bliźniego? Kierowanie się nakazami homilii i książek papieskich? Jeśli miał choćby prymitywną wiedzę o tym, czym jest ONR, powinien to wiedzieć. A jeśli nie wiedział, to wystarczyło mu spojrzeć na te twarze – jak z karykatur. – Tymczasem Lech Kaczyński z równą beztroską zakazał w Warszawie Parady Równości. – Ach, proszę pana, ale tak to właśnie jest, że nie zezwala się na innego rodzaju manifestacje, w założeniu pokojowe, które starają się przedstawić interesy pewnej mniejszości bądź też po prostu pokazać, że ci ludzie istnieją i żyją wśród nas. Problemem jest to, że każdy boi się z ludźmi pokroju Kaczyńskich zadrzeć, bo a nuż w następnym rozdaniu będą oni rządzić. To również świadczy o klimacie strachu. A zawodne to są zawsze złudzenia, że uda się przeczekać, uciec przed tym do bramy. – Ale tak to wygląda. Ludzie pozostają głusi na brunatne zagrożenia. – Wygląda to tak, jak w piosence z czasów republiki weimarskiej, gdzie autor opisywał zachowania wczesnego mieszczaństwa – konformistów, ludzi wystraszonych, którzy nie chcą mieszać się do polityki – i wzywał ich, żeby dalej byli tacy pokorni: „A gdy poczujesz już hitlerowski nóż w swym brzuchu, nie broń się, głuptasie, całuj faszystów, całuj faszystów, całuj faszystów, gdzie tylko da się”. To jest głośny wiersz Kurta Tucholskiego, wykonywany w jednym z niemieckich kabaretów. Nie pomogło. – Jak pan myśli, skąd się bierze rosnąca fascynacja prawicą? – Moja zmarła przyjaciółka Agnieszka Osiecka mówiła, że w tym kraju co drugi mężczyzna wygląda jak bracia Kaczyńscy. Może to chodzi o względy estetyczne? Ale mówiąc poważnie:

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 34/2005

Kategorie: Kultura