Kredytowe pułapki

Kredytowe pułapki

Ogłoszeń gazetowych: „Szybkie kredyty, pożyczki w domu klienta” nie firmuje św. Mikołaj, choć wielu potrzebującym pieniędzy tak się wydaje – Firma Index, dzień dobry. – Dzień dobry. Ja się od razu przyznam. Jestem dziennikarką tygodnika „Przegląd”. Piszemy artykuł o rozmaitych firmach oferujących natychmiastowe pożyczki i kredyty. Interesuje nas, jaka jest państwa konkurencyjność wobec ofert profesjonalnego banku. – Ale my nie jesteśmy firmą, która udziela kredytów, my tylko pośredniczymy w pozyskiwaniu klienta. – W ogłoszeniu nie ma o tym mowy… – Wytłumaczę, na czym to polega. Kredytów udziela tylko bank. Nasza działalność ogranicza się do kompletowania dokumentów. Dzwonią osoby, które nie wiedzą nawet dobrze, co to jest nieruchomość. Oczywiście, za pośrednictwo pobierana jest prowizja, w koncesji posiadamy doradztwo finansowe. Tak że u nas wszystko jest legalnie i prawidłowo. Jest wiele innych opcji naciągaczy. – A czy pani się orientuje, jak oni oszukują? – Nie wiem. – Ale po co tak ryzykować? Jest tyle kredytów oferowanych przez oficjalne banki, niektóre bardzo atrakcyjne. – Niby tak. Ale do nas dzwonią ludzie, którzy mają problemy z uzyskaniem normalnego kredytu, na przykład jest częściowe obciążenie hipoteki, no i nie wiedzą, jak te pieniądze zdobyć. A ponieważ my mamy doradców finansowych, często posyłamy do nich dokumenty klienta. Zazwyczaj udaje się załatwić kredyt. Mam na myśli duży, nas nie interesują sumy kilku tysięcy zł. Zadzwoniłyśmy do kilkunastu firm w kraju oferujących szybkie kredyty lub pożyczki. Chociaż kierowała nami tylko reporterska ciekawość i nie miałyśmy noża na gardle, musimy wyznać wprost: nie potrafiłyśmy wyczuć, gdzie mogliby nas nabrać. Zazwyczaj po tamtej stronie słuchawki siedzą osoby, które opanowały sztukę uwodzenia klienta. Nie jest to zresztą trudne: dzwoni przecież człowiek w potrzebie, niemajętny, opanowany gorączkową myślą, jak szybko zdobyć bardzo potrzebne pieniądze albo jak zabezpieczyć się finansowo na starość, bo emerytura cieniutka, a znajomy mówił, że pod tym telefonem pomnożą ci oszczędności życia kilkakrotnie… Znacznie większą wiedzę o oszukańczych firmach kredytowych mają policja i prokuratorzy. Takie korzystne warunki W ostatnich miesiącach szczecińska policja zatrzymała kolejne trzy osoby działające w nieuczciwych firmach oferujących kredyty. Szykują się dalsze aresztowania. – Sygnały o tego typu oszustwach dostawaliśmy od około czterech miesięcy – ujawnia podinspektor Artur Marciniak z Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie. – Osoby, które się do nas zgłaszają, nie otrzymały kredytów, bo firma zmieniła nazwę i zniknęła. Do Longiny Kaczmarek, miejskiego rzecznika praw konsumentów w Szczecinie, przyszła kobieta, która chciała pożyczyć pieniądze w prywatnej firmie o niewyszukanej nazwie „Kredyt”. Wpłaciła na konto 23 tys. zł prowizji i nie dostała ani złotówki. Zdesperowana targnęła się na życie. Odratowano ją w szpitalu. Ale straconych pieniędzy nie odzyskała. W całym kraju buszuje firma Glob Motor. Oferuje auta za 30% ich ceny. Na przykład: volkswagen – 12,7 tys. zł, citroen xsara – tylko 13 tys., a fiat seicento – 7,2 tys. – Telefonują do nas ludzie z pytaniem, czy w to wchodzić – mówi reporterowi „Trybuny Śląskiej” Adam Gorogon, szef salonu sprzedaży Daewoo w Katowicach. – Odpowiadamy, że taka oferta nie ma na rynku racji bytu. Pierwszą ofiarą Glob Motoru opisaną przez „Trybunę Śląską” jest Grzegorz Hajduk z Wojkowic w pow. będzińskim. Przeczytał, jak podaje dziennik, w ogłoszeniu, że atrakcyjna cena samochodu będzie wynikała z upustu, którego Glob Motor udzieli za nalepienie dwóch niewielkich reklam na drzwiach nabytego auta. Bardzo odpowiadały mu takie warunki. Zadzwonił pod podany numer telefonu komórkowego. Automat przyjął zgłoszenie. Trzy dni potem przyszła koperta z Warszawy. Przy odbiorze należało zapłacić 30 zł. Wewnątrz był katalog z cenami kilkudziesięciu marek samochodów, reklamówka z nazwiskami osób, które już nabyły samochody za pośrednictwem Glob Motoru, oraz zamówienia na auta. I informacja, że na konto bankowe należy wpłacić 220 zł (za reklamowe nalepki na szybę). Od tej wpłaty były uzależnione dalsze czynności firmy. Grzegorz Hajduk uiścił, co trzeba. Dwa miesiące czekał na zawarcie umowy i wskazanie salonu sprzedaży, z którego odbierze nowy samochód. Wreszcie na automatyczną sekretarkę Glob Motoru nagrał swoją groźbę, że pójdzie do prokuratora. Wtedy dostał pismo,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 50/2001

Kategorie: Kraj