Krew na rękach „wyklętych”

Krew na rękach „wyklętych”

29.01.2016 wies Zaleszany woj podlaskie 70 rocznica pacyfikacji bialoruskich wsi przez oddzial podziemia PAS NZW kierowany przez Romualda Rajsa ps. " Bury " . We wsi Zaleszany zginelo wtedy 16 osob , w tym kobiety i dzieci n/z mieszkancy wsi modla sie pod krzyzem upamietniajacym te tragiczne wydarzenia fot Michal Kosc / AGENCJA WSCHOD

Dlaczego IPN nie zajmuje się cywilnymi ofiarami „wyklętych” – było ich co najmniej 5143, w tym 187 dzieci do lat 14 „Gdy wszyscy weszli, żołnierze zaryglowali drzwi i podpalili budynek. W środku oprócz mężczyzn były kobiety i dzieci. Jeden z żołnierzy zlitował się nad ludźmi i pozwolił komuś wyskoczyć przez okno i otworzyć drzwi. Jednak gdy wszyscy wybiegli, pozostali żołnierze zaczęli strzelać. Niektórzy celowali w powietrze. W całym zdarzeniu zginęło 14 osób. Część od kul, pozostali po prostu spłonęli żywcem”. Ta relacja nie opisuje zbrodni hitlerowskiej, choć bestialstwo żołnierzy przypomina zachowanie niemieckich siepaczy z Einsatzgruppen. Nie był to także wybryk pijanych czerwonoarmistów, mimo że ostatnimi laty właśnie im przypisuje się u nas odpowiedzialność za wszystkie nieszczęścia II wojny światowej. Wydarzenia, o których tu mowa, miały miejsce już po wojnie, 29 stycznia 1946 r. Strzelający zaś do mieszkańców Zaleszan żołnierze byli Polakami, mieniącymi się w dodatku porządnymi katolikami, co miały potwierdzać medaliki i krzyżyki na ich szyjach. W taki oto sposób szerzył na Podlasiu patriotyzm oddział Romualda Rajsa – „Burego”. Znamiona ludobójstwa Wydarzenia z Zaleszan to tylko jeden z wielu epizodów z działalności tzw. żołnierzy wyklętych – o tych czynach ich apologeci najchętniej by zapomnieli. Samemu „Buremu” i jego bandzie przypisuje się zamordowanie ponad stu mieszkańców podlaskich wsi i miasteczek: mężczyzn, kobiet i dzieci. IPN, odgrywający główną rolę w budowaniu mitu „wyklętych”, szacuje liczbę ofiar pacyfikacji tego regionu na co najmniej 79, a działania tamtejszego powojennego podziemia wprost nazywa noszącymi „znamiona ludobójstwa”. Kilka fragmentów ze śledztwa IPN (S 28/02/Zi) w sprawie zbrodni popełnionych przez oddział Romualda Rajsa: W dniu 31 stycznia 1945 r. oddział „Burego” zatrzymał się we wsi Puchały Stare. Po zwolnieniu kilku furmanów deklarujących polskie pochodzenie pozostałych pozbawiono życia. Zostali oni wyprowadzeni z domu, gdzie byli przetrzymywani, do pobliskiego lasu w kilku grupach i tam rozstrzelani. Jedną z osób, która uczestniczyła w egzekucji i najpewniej osobiście wykonywała „wyroki”, był dowódca drużyny o pseudonimie „Modrzew”. (…) Zwłoki zabitych pochowano w wykopach po ziemiankach z czasu wojny, które lekko przysypano i przykryto gałęziami drzew. Zginęło wówczas 30 osób. Najstarszy spośród nich miał 56 lat, najmłodszy 17 lat. W dniu 2 lutego 1946 r. plutony wyruszyły w kierunku poszczególnych wsi. Pierwszy pluton pod dowództwem „Wiarusa” wyruszył do wsi Szpaki, drugi pluton pod dowództwem „Bitnego” udał się do Zań, natomiast trzeci pluton pod dowództwem „Leszka” – do Końcowizny. Plutonowi „Leszka” towarzyszyło dowództwo. W godzinach wieczornych do wsi Szpaki wkroczył pluton pod dowództwem „Wiarusa”. Żołnierze zaczęli podpalać zabudowania i strzelać do mieszkańców. Śmierć od kul lub w płomieniach oraz od odniesionych od tego ran poniosło siedem osób. Zostali zastrzeleni: Filipczuk Paweł (47 lat), Kłoczko Wasyl (58 lat), Szeszko Dionizy (50 lat), Szeszko Jan (45 lat), Szeszko Jan (21 lat). W jednym z domów dokonano gwałtu na kobiecie. Wymieniona poddała się napastnikom, gdyż wcześniej Maria Pietruczuk (18 lat), która stawiała opór napastnikom, została postrzelona w okolicy klatki piersiowej i pleców. Powyższe ustalenia nie przeszkodziły w rehabilitacji Romualda Rajsa i wypłaceniu jego rodzinie sowitego odszkodowania. Sam IPN, choć uznał, że zbrodnicza działalność „Burego” „niewątpliwie położyła się cieniem” zarówno na samym dowódcy, jak i na jego podkomendnych, przypominał, że mają oni „niepodważalne zasługi w walce z komunistycznym zniewoleniem”. Czyżby antykomunizm usprawiedliwiał każdą, nawet najohydniejszą zbrodnię? Mit potęgi „wyklętych” Powojenne zbrojne podziemie działało na terenie całego kraju. Według danych IPN, do 1956 r. przez różnego rodzaju organizacje i grupy konspiracyjne przewinęło się łącznie od 120 do 180 tys. osób. Liczby te robią wrażenie, jednak trzeba pamiętać, że w faktyczną partyzantkę angażowali się nieliczni. O ile jeszcze w 1945 r. można mówić o 13-17 tys. osób, o tyle rok później było ich już niemal trzykrotnie mniej. Szeregi leśnych stopniały jeszcze bardziej po ogłoszeniu amnestii w lutym 1947 r. Szacunki Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego z końca 1947 r. wskazywały na 3-4 tys. ludzi. Mit potęgi żołnierzy wyklętych, których miało wspierać

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2016, 2016

Kategorie: Kraj