Która z polskich primabalerin zrobi światową karierę? Polski balet nie należy do światowych potęg z uwagi na niewielką liczbę tancerzy i ogólną mizerię w dotowanej przez państwo kulturze. Tancerzy zajmujących się baletem klasycznym jest nie więcej niż 400. Mamy w kraju dosyć dobre zaplecze w postaci pięciu ogólnokształcących szkół baletowych: w Warszawie, Poznaniu, Gdańsku, Bytomiu i Łodzi. Każdego roku pojawiają się nowi absolwenci, wśród nich młodzież bardzo uzdolniona, która wstępuje w życie artystyczne z dużymi ambicjami. Polskie opery jednak z rzadka i z trudem zdobywają się na nowe spektakle baletowe, a epizody taneczne w przedstawieniach operowych są raczej wstawkami, rzadko traktuje się je jako suwerenne widowiska. Zespoły baletowe maleją, coraz mniej młodzieży uczy się więc w szkołach baletowych. W tym roku szkołę warszawską ukończyło dziesięć tancerek i dwóch tancerzy, ale do Teatru Wielkiego-Opery Narodowej przyjęto zaledwie cztery osoby. Reszta musi sobie radzić sama. Choć taniec uchodzi za sztukę bardziej przystępną i atrakcyjną od pozornie nieruchawej i statycznej opery, w samych teatrach traktowany jest jak uboga siostra. Spektakli baletowych jest za mało i młodzi tancerze żyją często w poczuciu niespełnienia i straconych szans, zwłaszcza że w tym zawodzie kariera trwa bardzo krótko. Na razie obowiązuje jeszcze stara ustawa o przyspieszonych emeryturach artystycznych, która zezwala tancerzowi przejść na emeryturę po 25 latach pracy w wieku 45 lat, tancerce zaś po 20 latach w wieku 40 lat. Niestety, nawet ten, całkiem oczywisty, przywilej zawodowy będzie niebawem zniesiony, co wprowadza do zawodu jeszcze większe napięcia, a szybkie stanie się gwiazdą staje się niezbędnym warunkiem życiowego powodzenia. Taniec klasyczny jest wciąż sztuką ludzi bardzo młodych. Trzeba ogromnej pracy, aby osiągnąć dojrzałość emocjonalną i artystyczną, kiedy ledwo co zostało się pełnoletnim. Nierzadko balet pochłania całe życie artystów i wtedy jakąś odskocznią od pracy są marzenia. Szczęściem dla tancerzy i tancerek jest sytuacja, kiedy młody wiek i duża wydolność fizyczna idą w parze z szybkim rozwojem umiejętności tanecznych oraz dojrzewaniem talentu artystycznego, co daje podstawę do sukcesów na scenie. Szkoda, że poza garstką specjalistów baletem klasycznym nikt się poważnie nie zajmuje. Świat piękna w ruchu trwa sobie, niejako pod kloszem i w zapomnieniu, a najmłodsze gwiazdy polskiego baletu, które już świecą pełnym blaskiem, mogą co najwyżej oddać się marzeniom. Baletnice na castingu Joanna Jabłońska zadebiutowała w Teatrze Wielkim w Łodzi rolą Śpiącej Królewny. – Moim celem jest po prostu tańczyć – mówi – w Polsce lub za granicą. Planowałam zaczepić się w operze w Monte Carlo, ale trafiła mi się kontuzja i nie wiedziałam, czy w ogóle będę mogła tańczyć. Potem byłam w Warszawie, ale tutaj nie było etatów, a do tego zmieniało się kierownictwo. Kilka miesięcy temu podjęłam pracę w Teatrze Wielkim w Łodzi i włoski choreograf Giorgio Madia, który przyjechał zrealizować balet Czajkowskiego „Śpiąca królewna”, właśnie mnie wybrał do głównej roli. To marzenie się spełniło. Dodatkowo był sukces u publiczności, bo otrzymałam od niej Złotą Maskę. W Warszawie natomiast studiuję pedagogikę baletu na Akademii Muzycznej. Mam też marzenia niezwiązane z tańcem klasycznym. Jedno z nich to występować w reklamie. Jeden raz się już spełniło – kiedy uczyłam się w szkole baletowej w Łodzi, przychodzili tam studenci z Filmówki i miałam szczęście, że mnie wybrali. Teraz kiedy tylko mam czas, biorę udział w castingach. Dzięki temu brałam udział w filmach, uczestniczę też w pokazach mody. Marta Fiedler to pierwsza solistka baletu w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie. Zatańczyła tutaj m.in. Eginę w „Spartakusie” w choreografii Emila Wesołowskiego oraz Swatkę w „Weselu” i „Petite mort” w choreografii Jirí Kyliána. – Jedno ze swych wielkich marzeń już zrealizowałam. Zostałam włączona do premiery baletowej Kyliána, jednego z najsłynniejszych twórców światowego baletu. O czymś takim marzyłam, jeszcze wtedy, gdy miałam lat 16. Marta jest zadowolona, że zdobyła uznanie publiczności, pedagogów i dyrekcji teatru. Jednak tancerz inaczej ocenia swój własny występ. Dla niego ważne jest przede wszystkim, by rola wykonana została tak, jak ją przewidział choreograf, i by wszystko
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz