Krótkie rozmyślanie o Herlingu-Grudzińskim

Krótkie rozmyślanie o Herlingu-Grudzińskim

O Gustawie Herlingu-Grudzińskim powiadano, że jest najbardziej intelektualnym pisarzem polskim. Pisarstwo jest, oczywiście, zawsze operacją intelektualną, ale w bardzo różnym stopniu. Można po prostu notować zjawiska, opisywać wydarzenia, ale można także próbować je zrozumieć. Najwyższy jednak stopień prawdziwego intelektualizmu polega na przyznaniu się, że nawet najwyższe wzloty naszego intelektu, najświetniejsze i najbardziej błyskotliwe pomysły są jeszcze bardzo dalekie od prawdy. Ten właśnie intelektualizm był chyba udziałem Herlinga-Grudzińskiego. Wysoka inteligencja, a zarazem pokora wobec rzeczywistego znaczenia losu. Swoją drogą, cóż za przedziwne odmiany owego losu spotkały samego pisarza. Od sowieckiego więzienia w Witebsku i katorżniczego łagru poprzez wyjazd z armią Andersa i udział w bitwie pod Monte Cassino. Ale to dopiero początek: w Neapolu mieszkał jeden z najsłynniejszych filozofów XX wieku, Benedetto Croce. Grudziński trafił do jego domu, zaprzyjaźnił się z nim, a wreszcie ożenił z jego córką i został jego spadkobiercą. Co za nieopisany traf, jaka niebywała odmiana. Pisarze jego mniej więcej pokolenia musieli w swojej młodości przejść przez piekło – wysoka cena za mądrość, którą w rezultacie posiedli. Czy bez tego, z samego tylko urodzenia, mogliby być tacy? Lem, Konwicki, Miłosz, Andrzejewski, Borowski, Szczepański, Szymborska – cały legion, a wymieniłem nieznaczną cząstkę. Zapewne początkowa gehenna była warunkiem koniecznym. Uniknął tego Gombrowicz – czy po przeżyciu wojny w Polsce mógłby się ograniczyć do swojego imponującego, ale i przerażającego egocentryzmu? Herling zmarł w Neapolu, a przez 50 lat miał czas, by go dobrze “zobaczyć”. Pisał w każdym razie o pobycie w nim bez nadmiernego entuzjazmu: “Miasto ani piękne, ani brzydkie, ani lubiane, ani znienawidzone – obojętne”. Ale spoglądał na świat z perspektywy o wiele szerszej – także paryskiej, londyńskiej, monachijskiej. A przede wszystkim okołopolarno-łagrowej. Przecież książką, która przyniosła mu sławę, był niby to wspomnieniowy “Inny świat”. W istocie rzeczy najistotniejszy tu jest żywioł eseistyczny, jak na ogół u tego autora. Porównywano Herlinga-Grudzińskiego z Borowskim i nie jest to bezzasadne, ale Borowskiemu jest obcy ten mistyczny nalot, tak drogi Grudzińskiemu. Prawdziwe odniesienie “Innego świata” to Dostojewski. Ale Herling-Grudziński nigdy nie napisał żadnej powieści i był w tym ogromnie “postmodernistyczny”. Pisał za to nowele (?), opowiadania (?), a tak naprawdę to przypowieści. W jego najobszerniejszym dziele – “Dzienniku pisanym nocą” – właściwie wszystkie gatunki literackie łączą się i współżyją ze sobą, jest tam właśnie sporo zarysów fabularnych. Przed laty pisałem o nim: “Teraźniejszość ma swoje korzenie w przeszłości, sens wydarzeń odczytuje się ponad czasem, dopiero powtórzenie, zbieżność ukazują, że w nich o coś chodzi. Ale o co – tego autor najczęściej nam nie mówi, bo sam po prostu tego nie wie. Najważniejsze jest samo istnienie sensu”. Dziś dodałbym do tego, że wszystko jest daleko bardziej względne, niż może wiedzieć żyjący w konkretnym, historycznym momencie i sytuacji człowiek, bo zapewne trzeba by przeniknąć istnienie świata od samego początku po absolutny koniec wszystkiego. A to niemożliwe ani dziś, ani nigdy. Skazani jesteśmy na względność poznania i w tym być może także nasza nadzieja. Grudziński wyraźnie podsuwa nam jakiś mistyczny sens dziejów, mistyczne miejsce człowieka – lecz nie chce niczego wyraźnie powiedzieć do końca. Poza tym cierpienie i zawiłości losu, ale także dyskusja z totalitaryzmem i pytania o sens emigracji równie dobrze “zewnętrznej”, jak i “wewnętrznej”. Przedmiotem eseistyki Grudzińskiego są: literatura, moralność, historia i polityka, a najważniejsi dla niego pisarze to Dostojewski, Camus, Kafka, Stendhal. “Dziennik pisany nocą” to po prostu strumień świadomości, ale wsparty silnie o miejsca, podróże, dzieła sztuki i wydarzenia. Antyteza Gombrowicza. Pomijam tu całkiem szczegóły dotyczące jego życia i twórczości, przypominały je z okazji śmierci pisarza wszystkie media. Ale Herling-Grudziński zostawił nam tak potężny splot myśli, że jego rozwikłanie nie może być zadaniem felietonu i chwili ulotnej. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 28/2000

Kategorie: Kultura