Gra w zabijanie

Albert Camus napisał kiedyś, że cierpienie dzieci jest skandalem metafizycznym. Od dnia, w którym jasnowłosy Norweg dokonał masakry na wyspie, głównie na dzieciach, cały świat zastanawia się nad tym, co się stało. Intelektualiści, filozofowie zaczynają analizować zjawisko, lud pragnie zemsty, kary, sprawiedliwości. Nic z tego, nie można go w Norwegii uśmiercić w majestacie prawa, bo nie ma tam kary śmierci. Radek Sikorski po tragedii napisał na Twitterze, że chciałby dla Breivika kary śmierci, ale to wolny kraj i minister spraw zagranicznych innego państwa nic nie może. Sama też pomyślałam, że można by wysłać zabójcę do Stanów, tam, gdzie krzesło elektryczne… To są tylko bezradne mrzonki. To ludzkie, bo nie potrafimy objąć tego, co się stało w czasie pokoju, w kraju będącym oazą bezpieczeństwa. Zresztą nie ma sprawiedliwej kary za taką zbrodnię, bo przecież nie zabije się go kilkadziesiąt razy. Chyba żeby zastosować tortury, trzymać go na granicy śmierci, ocucić, doprowadzić do stanu, w którym znów czuje, i zaczynać od początku, i tak za każdą ofiarę. Według Kodeksu Hammurabiego. Wówczas jednak stałby się bohaterem. I tak już jest idolem różnych grup. My jesteśmy cywilizowani, odeszliśmy od tego! Przyznaję, że ten pomysł, który przyszedł mi do głowy, jest także wytworem bezradności i ociera się o granice normy. Wolę sposób zachowania się Norwegów po tym dramacie. Największą karą dla tego człowieka, bo przecież jest to mimo wszystko człowiek, jest ten rodzaj spokoju, jaki towarzyszy ludziom, nawet rodzicom ofiar. Oni wiedzą, że ich droga jest słuszna. Czy wyobrażacie sobie, co by się u nas działo? Opozycja z ludźmi pokroju PiS-owskiego miałaby pożywkę! Strach się bać! Widziałam we „Wproście” (lubię, czytam, a jednak tym razem zbuntowałam się) ranking: Oscary i Maliny za posłowanie. Jak w filmie, za najlepszy film Oscar, za najgorszy Malina. Za skuteczność Oscar. Skuteczność Ziobry, człowieka, który spowodował swoją kretyńską wypowiedzią klęskę w transplantologii, Macierewicza snującego swoje straszliwe baśnie czy posłanki Kempy krzyczącej z trybuny sejmowej po śmierci Barbary Blidy, że „presji nie wytrzymują przestępcy”, jest dla mnie moralnie odrażająca! Mówi coś takiego, wiedząc, że ogląda ją rodzina Blidy. Patrzy im w oczy! Także nam. Ciarki chodzą po plecach, jeśli pomyślimy, że tacy ludzie znów mogliby rządzić. Ich cynizm jest większy niż Jarosława Kaczyńskiego, bo on stracił brata bliźniaka, a każdy, kto jest związany bliźniaczym pokrewieństwem, wie, że to więzi najsilniejsze z możliwych. Ona zaś, jak i Ziobro działają wyłącznie dla własnego pieprzonego dobra. Jestem taka wściekła, bo to są ludzie, którzy podburzają jakichś zagubionych do ostrego działania, do plucia na dziennikarzy, do szarpania, tych wszystkich ekscesów, które mogą doprowadzić do najgorszego. To jest naprawdę groźne, nie możemy tego lekceważyć. Takie wypowiedzi należy piętnować, a nie nagradzać Oscarami za skuteczność. Trauma w Norwegii jest równie wielka jak nasza po Smoleńsku, a właściwie w jakimś sensie jeszcze gorsza, ponieważ to mordowanie zostało zaplanowane przez ich rodaka, a katastrofa samolotu była tragicznym wypadkiem losowym. Pewnie, że był to wynik zaniedbań, nacisków, braku szkolenia… Jednak nie było niczyjej chęci do zabicia pasażerów, nawet jeśli snuje się teorie mgły i zamachów, zdrowi psychicznie ludzie wiedzą, że to zgotował pieski los. Anders Breivik grał w grę w zabijanie. Jego strój policjanta, uzbrojenie, wcześniejsze przebieranki w różne mundury, w fartuszek masoński, w rycerską zbroję mówią nam wiele o tym, jak był w tym wszystkim dziecinny. Mimo że przygotowywał się podobno przez sześć lat, pisał swój liczący 1,5 tys. stron manifest, będący zlepkiem różnych ideologii. Uderzył precyzyjnie w kompletnie bezbronne dzieciaki. Z relacji tych, którzy przeżyli, wynika, że zabijając, wołał do ofiary: Hej! Mówił także do konających: Dobranoc. Traktował swoje działanie jednocześnie jako konieczność, bo miał misję uwolnienia świata od islamu, z drugiej strony jednak przybrało to formę gry. Zabijał równie łatwo, jak wprawny gracz zabija w sieci. Chciał wygrać za wszelką cenę. Oglądałam wywiad z jego ojcem. Wydawało mi się dziwne, że ten stateczny pan nie widział syna przez tyle lat. Można zrozumieć, że rozwiódł się, gdy Anders miał rok. Jednak pojąć trudno, że go w ogóle nie widywał! Dlaczego go tak odrzucił? Być może gdy dojdzie do pogłębionych analiz,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 31/2011

Kategorie: Felietony