Krytyka jest złotem

Krytyka jest złotem

fot. Materialy prasowe

Dlaczego firmy premiują pracowników narzekających na szefa „Człowiek rozsądny dostosowuje siebie do świata; nierozsądna jednostka nieustannie próbuje dostosować świat do siebie. Dlatego cały postęp zależy od ludzi nierozsądnych”, napisał kiedyś George Bernard Shaw. Adam Grant, profesor Wharton School, zaliczany do 25 najbardziej wpływowych myślicieli świata, jeśli chodzi o zarządzanie, zrobił z tego aforyzmu motto najnowszej książki. Nosi ona tytuł „The Originals” (dosłownie „Oryginałowie”) i opowiada o ludziach, których idee zmieniły świat lub/oraz pozwoliły im zarobić wielkie pieniądze. Przeciętny pracodawca nie lubi pracowników, którzy głośno krytykują jego posunięcia i idee. Nieprzeciętny przyznaje im rolę kanarków. Ptaki te jeszcze w XIX w. wykorzystywano w kopalniach jako żywy czujnik metanu. Dziś po kanarki sięga dział personalny Google’a, który wdrożył specjalny mechanizm bezpieczeństwa, by uniknąć nietrafionych inwestycji oraz rozwijania produktów skazanych na porażkę. Znaleziono inżynierów znanych z tego, że często i głośno mówili, że coś im się nie podoba. Nazwano ich kanarkami i dano za zadanie krytykę tego, co planuje firma. – Zmieniliśmy pracowników, którzy najwięcej narzekali, w najbardziej zagorzałych obrońców – mówią dziś w Google’u i liczą zaoszczędzone miliardy. Kanarki pozwalają bowiem uniknąć błędu poznawczego, doskonale znanego badaczom społecznym. Chodzi o efekt nadmiernej pewności siebie. Ludzie uważają, że są ponadprzeciętni, a ich pomysły są ponadprzeciętnie dobre. Na przykład gdy zapytać akademików, czy taka właśnie jest ich praca, aż 94% odpowiada: zdecydowanie tak. 90% z nas jest ponadprzeciętnymi kierowcami. 40% inżynierów uważa, że należy do 5% najlepszych pracowników swoich firm. A przedsiębiorcy zapytani o szansę powodzenia pomysłów na biznes swoim dają w 10-stopniowej skali 8,1, a identycznym pomysłom rywali 5,9. Taki błąd zagraża każdemu. Wiedzą o tym w Google’u. A jeszcze lepiej w Bridgewater – jednej z amerykańskich firm inwestycyjnych, zarządzającej portfelem o wartości 150 mld dol. Jej założyciel Ray Dalio stworzył oryginalną kulturę zarządzania. W jego przedsiębiorstwie pracownicy są zwalniani, jeżeli nie krytykują przełożonych oraz właściciela, kiedy uważają, że ci popełniają błędy. W większości firm zarządzający oczekują, że pracownicy będą wykonywać swoje zadania, a jeśli zdiagnozują jakiś problem, przyjdą z nim jedynie wtedy, gdy będą mieć rozwiązanie. Tymczasem Dalio mówi: „Przynoście mi problemy, nie rozwiązania” i podkreśla, że gdy będzie wiedział, co nie działa, uda mu się to naprawić. Dlatego wysyła do pracowników sygnały, że czeka na krytykę. Kiedy otrzymuje wiadomości, w których jest krytykowany przez bezpośrednich współpracowników, przekazuje je pozostałym zatrudnionym, pisząc: „Wygląda na to, że nawaliłem”. Efekt? Firma już w 2007 r. ostrzegła klientów przed kryzysem finansowym, bo jej pracownicy nie bali się mówić, że on się zbliża i trzeba zmienić strategię. W ten sposób zyskała miliardy dolarów. A są i takie przedsiębiorstwa, np. amerykańskie Warby Parker, któremu udało się zrobić pieniądze na sprzedawaniu okularów przez internet (klientów przekonano, wysyłając im po pięć wybranych oprawek do wypróbowania, zamiast gotowych okularów z możliwością zwrotu, jak robili inni), gdzie inżynierowie mogą pracować nad własnymi projektami nawet wbrew przełożonym. Mogą, jeżeli tylko uważają, że warto, bo ich szefowie wiedzą, że świetne rzeczy biorą się z pracy i licznych prób. A udane pomysły często są efektem tych nieudanych. W biznesie, ale nie tylko w nim. Adam Grant wylicza: Tomasz Edison zgłosił 1093 patenty, z których warte uwagi okazało się z pięć i to one zmieniły świat; Einstein opublikował 248 prac naukowych, a większość nie wywarła żadnego wpływu. Ciekawe jest to, że statystyka łączy pomysły i prace udane z nieudanymi – sukcesy rodziły się wśród nieudanych prób. Być może to jest powodem, że tak wielki wpływ na świat wywierają late bloomers (późno dojrzewający – przyp. aut.). To anglosaskie określenie na ludzi, którzy późno w życiu zrobili wielkie kariery lub stworzyli wielkie idee. Ludzi, którzy wnoszą zupełnie inny rodzaj kreatywności niż młodzi – wynikający z doświadczenia i eksperymentów, kontynuowania tego, co wyszło, i odrzucania tego, co nie wyszło. Modny przykład to pułkownik Sanders – słynną original recipe stworzył po 30 latach spędzonych w kuchni, a KFC, które przyniosło mu światową sławę, założył w wieku 62 lat. Moim ulubionym jest zaś amerykańska poetka Maya Angelou, ceniona za autobiografię zatytułowaną „I Know Why

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 35/2017

Kategorie: Nauka