Pierwszą parę łabędzi krzykliwych wykryto w Polsce w 1973 r. nad Biebrzą. To była sensacja. Na kolejne lęgi trzeba było czekać dekadę Pamiętam pierwsze spotkanie z łabędziami krzykliwymi. Było to 20 lat temu, nad Pilicą, podczas mojego pierwszego liczenia ptaków zimujących na wodach województwa łódzkiego. Śnieg, brzegi lekko skute lodem, zbliżał się zachód słońca, ja kończyłem odcinek i najpierw usłyszałem trąbiący głos, a potem zza nadrzecznych drzew wyleciało pięć ptaków. Pół wieku temu łabędzie krzykliwe do Polski przylatywały jedynie na zimę. Obecnie corocznie zimuje u nas 10-20 tys. krzykaczy, jak gwarowo nazywają je ornitolodzy. Tak jak popularne łabędzie nieme ich krzykliwi pobratymcy są biali. Rozmiary również mają zbliżone, choć niemy jest cięższy. Różnią się dziobem – dziób krzykacza sprawia wrażenie idealnie prostego, klinowatego i jest żółto-czarny. Z większej odległości łatwiej zauważyć odmieńca po wyprostowanej, a nie zgiętej w literę S szyi. Jednak najlepszą wizytówką jest trąbiący głos, przypominający klangor żurawia. Ptaki, poza wysiadywaniem jaj i wodzeniem młodych, komunikują dużo i często, a wydawany przez nie dźwięk słychać ze znacznej odległości. Wszystko za sprawą rozbudowanych oskrzeli i tchawicy, które są zapętlone i zagłębione w mostek. Całość przypomina trąbkę i podobnie do niej rezonuje. Dodatkowy efekt dają połączone głosy pary ptaków. Zaczyna samiec kilkoma gdaknięciami, działającymi niczym uderzenie batutą w pulpit przez dyrygenta. Następnie trąbi, do czego przyłącza się samica, w nieco wyższej tonacji. Zestrojenie dźwięków w duecie sprawia wrażenie modulowanej pieśni, tymczasem każdy ptak z osobna wydaje proste głosy. W dawnych czasach nie odróżniano łabędzi krzykliwych od niemych, a w każdym razie nie zachowała się na ten temat wzmianka w literaturze, toteż nie wiadomo, czy krzykacze zamieszkiwały Polskę, czy nie. Generalnie uważano, że krzykliwce są ptakami Północy, choć po części było to wynikiem polowań, ale ich ochrona doprowadziła do powolnej odbudowy liczebności. Najpierw Islandia zakazała polowań – już w 1885 r. Druga była Szwecja (1927), potem dołączyły inne kraje. W Polsce pierwszą parę wykryto w 1973 r., nad Biebrzą. To była sensacja. Na kolejne lęgi trzeba było czekać dekadę, miały one miejsce nad górną Odrą. W kolejnych latach wykrywano kolejne pary, ciągle były to jednak lęgi efemeryczne, choć coraz częstsze. Na przełomie wieków corocznie wykrywano jedno-dwa gniazda, a cała populacja liczyła ok. 30 par. W ramach Monitoringu Łabędzia Krzykliwego, będącego częścią Monitoringu Ptaków Polski, który funkcjonuje w ramach Państwowego Monitoringu Środowiska, ornitolodzy corocznie starają się wykryć wszystkie pary gniazdujące w Polsce. Rok temu było ich 213. Oznacza to, że liczebność krzykaczy szybko przyrasta. Ale też, że jest to jeden z rzadszych krajowych gatunków. W okolicy mam cztery pary krzykaczy, jedną z nich wykryłem jako nową trzy lata temu, zgłosiłem do monitoringu i od tamtej pory mam ją pod obserwacją. Najpewniej była to para młodych ptaków, w pierwszym roku gniazdowania, jednak udało im się trójkę młodych doprowadzić do lotności. Nie oznacza to końca wychowania, po prostu wówczas straciłem je z oczu. Młode pozostają przy rodzicach zwykle przez całą zimę, niekiedy nieco dłużej, a ptaki w rodzinie łączą silne więzi emocjonalne. Znane są przypadki, że jedno z dzieci zostaje z rodzicami przez kilka lat, uczestnicząc w wychowaniu młodszego rodzeństwa. Wracając zaś do mojej pary, tamtego lata ptaki nie były zbyt płochliwe i choć trzymały się najbardziej oddalonej ode mnie części stawu rybnego (w takich miejscach krzykacze najczęściej gniazdują w Polsce, choć są znane również z naturalnych akwenów), to bez problemu podziwiałem rodziców wodzących młode. To jedna ze wskazówek, że parę tworzyły młode, niedoświadczone ptaki. Krzykacze mają opinię bardzo ostrożnych rodziców, choć znane są wyjątki bardziej z ludźmi oswojone. Łabędzie krzykliwe łączą się na całe życie, rozwody są rzadkie. Badania prowadzone przez Brytyjczyków mówią o 5% małżeństw zakończonych rozstaniem, czyli mniej więcej sześciokrotnie rzadziej niż wśród Polaków. Te same badania wykazały, że owdowiały ptak przeciętnie dwa lata żyje w samotności. Podejrzewa się, że w tym czasie przechodzi żałobę. Rozwodnicy zwykle już w kolejnym sezonie mieli nowego partnera. Długość stażu wpływa