Rząd Donalda Tuska doprowadził do odbudowy stosunków z Rosją, jednak nie przekłada się to bezpośrednio na współpracę gospodarczą Las katyński i lotnisko w Smoleńsku to złe punkty do obserwacji stosunków polsko-rosyjskich. Do ich poznania potrzebna jest zdecydowanie szersza perspektywa. Zarysował ją Radosław Sikorski 16 marca, w corocznej informacji na temat polityki zagranicznej: „Polska jest coraz ważniejszym państwem Zachodu, ale nasza transatlantycka rodzina nie jest już pępkiem świata. Mimo że nadal bogacimy się i posiadamy realne zdolności obronne, inni bogacą i zbroją się szybciej. Świat europocentryczny, który przyzwyczailiśmy się traktować jako oczywistość, przechodzi do historii”. W tym roku minie 20 lat od upadku Związku Radzieckiego. Na klęsce ZSRR w latach 90. najwięcej zyskały Stany Zjednoczone. Główny przeciwnik militarny, polityczny i ideologiczny znikł. Wyłoniona z rozpadu ZSRR Rosja odcięła się od komunistycznej przeszłości, wchodząc na drogę kapitalizmu. Dawnym europejskim państwom socjalistycznym, sojusznikom Kremla z Azji, Afryki i Ameryki Południowej, a także części byłych republik radzieckich zrobiło się znacznie bliżej do Waszyngtonu niż do Moskwy. W ostatniej dekadzie XX w. USA stały się jedynym globalnym hegemonem. Swoje przywództwo, także we własnym obozie, dobitnie zademonstrowały w czasie transmitowanej przez telewizje operacji NATO w Jugosławii. Polska polityka zagraniczna po przemianie ustrojowej koncentrowała się na przyłączeniu do „transatlantyckiej rodziny”. Aspirujący do NATO kraj nie mógł ignorować polityki wschodniej Waszyngtonu, w tym jego polityki wobec Rosji. A w niej – poza współpracą obejmującą m.in. redukcję arsenału nuklearnego i badania kosmiczne – były wyraźne tendencje do dalszego osłabiania wpływów Kremla. O ile w okresie zimnej wojny interesy Moskwy i Waszyngtonu ścierały się często w wielu oddalonych od obu państw rejonach świata (Korea, Wietnam, Bliski Wschód), to w latach 90. główną areną konfrontacji były dawne republiki radzieckie. Je także objął program Partnerstwa dla Pokoju, mocujący uczestników w orbicie amerykańskiej polityki. Ważnym wydarzeniem lat 90. było również powołanie pod egidą Waszyngtonu organizacji GUUAM – skrót ten pochodził od pierwszych liter nazw państw wchodzących w jej skład: Gruzji, Ukrainy, Uzbekistanu, Azerbejdżanu i Mołdawii. Jej celem było forsowanie strategicznych inwestycji – turkmeński gaz i kaspijska ropa transportowane (z ominięciem Rosji) na zachód i południe Europy miały zredukować rolę rosyjskiego sektora energetycznego, najważniejszego elementu rosyjskiej gospodarki. O jego znaczeniu świat przekonał się w 1998 r., gdy cena baryłki ropy naftowej spadła do kilkunastu dolarów. Rosja znalazła się wówczas na krawędzi bankructwa – z ogromnym, w stosunku do PKB, długiem, z wyczerpanymi rezerwami dewizowymi, zależna od państw – wierzycieli i międzynarodowych instytucji finansowych. Polska – z jej położeniem geograficznym, wielkością, potencjałem gospodarczym, bu-dowaniem tożsamości na antykomunizmie i antyradzieckości – idealnie nadawała się do roli państwa sprzyjającego osłabianiu wpływów Rosji. Wydawało się to zresztą oczywiste, bo polskie interesy na Wschodzie definiowano w sposób bardzo prosty: silna Rosja jest groźna dla Polski, słaba Rosja umacnia jej bezpieczeństwo i niepodległość. Rzecznicy poprawiania stosunków z Moskwą uchodzili za ruskich agentów – podobne oskarżenie doprowadziło nawet do dymisji premiera RP i sugerowało rządzącym zachowanie dodatkowej ostrożności w kontaktach z Rosją i Rosjanami. Po wybudowaniu biegnącej przez nasz kraj pierwszej nitki gazociągu Jamał-Europa (powstał głównie po to, by tłoczyć gaz do Niemiec) Polska długo sprzeciwiała się budowie na swym terytorium rurociągów transportujących rosyjskie surowce energetyczne, za to wspierała omijające Rosję projekty rurociągowe na Ukrainie, w Gruzji, poradzieckiej Azji Środkowej. Dopiero niemiecko-rosyjskie porozumienie w sprawie budowy omijającego Polskę Gazociągu Północnego pod dnem Bałtyku sprawiło, że nagle pojawiło się u nas bardzo wielu rzeczników tranzytu rosyjskiego gazu przez Polskę – budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego. Moskwa wydobyła się z kryzysu 1998 r. z pomocą Zachodu, w tym Stanów Zjednoczonych, bo stało się jasne, że słabe państwo rosyjskie może być dla świata znacznie groźniejsze niż na tyle silne, by kontrolować własny arsenał nuklearny i zapobiegać katastrofie ekologicznej, związanej choćby z awarią elektrowni atomowej. Po ataku na USA 11 września 2001 r. Moskwa
Tagi:
Krzysztof Pilawski