Krzywda Palestyńczyków, krzywda Żydów

Krzywda Palestyńczyków, krzywda Żydów

Spielberg powiedział coś, co rzadko się słyszy: w konflikcie izraelsko-palestyńskim racje są równorzędne. Nie ma dobrych wyjść Motyw palestyńskiej krzywdy jest w Polsce, niestety, niemal niezawodnym sposobem dla wyrażania antysemickich treści. Niemal nikt nie przejmuje się tu Palestyńczykami dla nich samych. Współczucie dla nich jest uwiązane jak na sznurku do niechęci wobec Izraela, jest sposobem na kopniak w Izrael, czytaj w Żydów. Palestyńczycy są kastetem i żyletką moralną na Żydów, są jeziorem, do którego kapią krokodyle łzy, są wszystkim, tylko nie sobą. Nieco inaczej na Zachodzie, gdzie antyizraelskość bywa naiwnym propalestynizmem, gdyż „zachodnioeuropejska lewica przyswoiła sobie bezkrytycznie palestyńską sprawę, która jest uznawana za postępową tylko dlatego, że jej oponent, Izrael, jest krajem o systemie zachodnim i jest bliskim sojusznikiem arcy-Szatana, Stanów Zjednoczonych (…)”. Lecz także – i to jakże się stosuje do Polski: „W krytycyzmie wobec Żydów jest coś wyzwalającego. Przywołując stale obraźliwą i odrażającą rzekomą analogię między Izraelczykami a nazistami, Europejczycy uwalniają się od wyrzutów sumienia i wstydu. Jakby krzyczeli: Wreszcie jesteśmy wolni! Wreszcie wolni, w końcu wolni od tego cholernego holocaustu”. To cytaty z książki „Contemporary Antisemitism. Canada and the World”. Zaczyna się ona wypowiedziami kanadyjskich polityków, zawiera studia historyków i badaczy, jest uczciwa, bo nikt tam nie szuka sposobów na minimalizowanie zjawiska, nie jest w niczyim interesie, żeby Kanada wypadła lepiej niż powiedzmy Stany (i tak wypada gorzej). Antysemityzm jest tu antysemityzmem, jednoznacznym złem, które należy zwalczać edukacją, wiedzą i prawem. Dla kanadyjskich badaczy jest jasne, że we współczesnej antyizraelskości jest spora część spuścizny dawnego antysemityzmu. „Monachium” Uważam „Monachium” za najlepszy film Spielberga. Zdjęcia Kamińskiego, stylizowane na społeczno-psychologiczne kino lat 70., brak gwiazdorskiej obsady, prawdziwe problemy, niemal zero Hollywood. Historia jest opowiedziana z punktu widzenia Izraelczyków, i po ich stronie są emocje narratorów filmu, ale to nie znaczy, że towarzyszy im poczucie wyłącznej racji moralnej. Myślę, że Spielberg powiedział coś, co rzadko się słyszy i na co właściwie nie ma miejsca w języku polityki: konflikt izraelsko-palestyński to sytuacja tragedii. Racje są równorzędne. Nie ma dobrych wyjść. Nikt nie jest tu bardziej katem niż ofiarą. To, co różni, to systemy wartości, zachowania, tradycje. Izrael, zgodnie z wartościami własnej i zachodniej tradycji, chce chronić każdą jednostkę. Palestyńczycy zgodnie z tradycją wschodnią (a także z duchem islamu) myślą kategoriami zbiorowości, ogółu, dla którego można i należy poświęcać jednostki. Izraelczycy odbierają Palestyńczyków jako ludzi bez hamulców i odpowiedzialności. Oni Izraelczyków jako gnębicieli, odbierających im ziemię i honor. Obie strony postrzegają siebie jako ofiarę drugiej strony. I tak właśnie jest. Ta sytuacja nie zmieniła się zasadniczo od czasów Monachium, kiedy to Palestyńczycy podczas olimpiady dokonali zamachu na ekipę Izraela i zabili większość izraelskich sportowców. Od tamtego czasu – jeśli chodzi o terror i zabijanie – jest tylko gorzej. Zemsta, słodycz bogów, gorycz ludzi Akcja filmu opowiada o działaniach ekipy mścicieli wysłanych po życie organizatorów masakry. Szefem grupy zostaje Avner Kauffman, trzydziestokilkuletni bardzo introwertyczny sabra (czyli rodowity Izraelczyk), niegdyś kucharz z kibucu. Zostawia w Izraelu kobietę, którą kocha, świeżo urodzoną córeczkę – i w drogę. Nie dla przygody i nie dla sławy, bo jej mieć nie może, ale zapewne dlatego, że Izrael jest dla Izraelczyków (świeckich, religijni postrzegają rzeczy inaczej, i lekce sobie ważą państwowość Izraela) dobrem bezcennym. Domem, nową tożsamością, włączającą we współczesność rzeczywistością, państwem, które daje poczucie ciągłości, mocy i godności. – Świat obszedł się z twoim narodem paskudnie – powiada do Avnera Louis, francuski handlarz danymi wszelkich możliwych grup terrorystycznych i wywiadów – i macie prawo się bronić. Grupa podąża więc śladami palestyńskich mózgów operacji Czarny Wrzesień, i zabija, zabija, zabija, zabija. Palestyńczycy też zabijają, zabijają, zabijają. Bronią się. Jedni i drudzy. Rozmowa na temat uschniętej oliwki W jakiejś obskurnej norze, która miała być bezpiecznym schronieniem w Atenach, na grupę izraelskich agentów wpada grupa OWP, dla której ta sama nora też miała być bezpiecznym schronieniem. Izraelczycy krzyczą, że są ETA, że są RAF, IRA i co tylko, a Palestyńczycy im taktycznie wierzą, gdyż inaczej musieliby

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2006, 2006

Kategorie: Opinie