Oby za rok już w ojczyźnie! – przez lata uchodźcy z Grecji powtarzali te słowa Z repatriacją (gr. epanapatrismos) było jak z marzeniem. Uchodźca czekał i żył nadzieją, że marzenie w końcu się spełni. Powtarzał, że niczego więcej nie chce. Ale gdy spełnienie stawało się bliskie, zaczynał się wahać. Czy aby na pewno był ze sobą szczery? Może wmówił sobie cudze marzenie? A nawet jeśli swoje, nawet jeśli był szczery, co począć dalej? Kie tu chronu stin patrida – oby za rok już w ojczyźnie! Przez lata uchodźcy z Grecji powtarzali te słowa do znudzenia. Niczego innego sobie nie życzyli, gdy jednak repatriacja stała się możliwa, gdy „Dimokratis” obwieszczał o pierwszych powrotach na stałe, nie wszystkim się śpieszyło, nie wszyscy uchodźcy chcieli wyjeżdżać od razu. (…) Co zastaną w rodzinnej wiosce? Czy po blisko 30 latach rozpoznają swój kraj? Jak będą przyjęci? Czy ktoś o nich jeszcze pamięta? Z czego będą żyli? Co z grobami bliskich, którzy umarli w Polsce? Co z polskimi emeryturami, rentami, zapisami na turnusy w uzdrowiskach? Co z polskimi przyjaciółmi? Może jednak warto zaczekać? Może jeszcze rok? Dwa? Trzy? Aż wszystko się wyjaśni, aż ci, co wyjechali, przyślą list: „Jest dobrze, przyjeżdżajcie”. Może cztery lata, może pięć? Niektórym ostateczna decyzja zajmie prawie dekadę. W tym czasie uchodźcy przestali już się bać wizyt listonosza, który przynosił „Dimokratisa”. Przeciwnie – wyczekiwali na nie, bo gazeta stanowiła dla nich główne źródło informacji o powrotach i kwestiach politycznych, choć ukazywała się już tylko co miesiąc i była mocno odchudzona. I tak w 1983 r. „Dimokratis” powiadomił o sprawie przełomowej, która miała przekonać ostatnich nieprzekonanych. Oto premier Andreas Papandreu, szef socjalistycznej partii PASOK, ten, na którego lata temu polowała junta, w bożonarodzeniowym orędziu do narodu, transmitowanym w telewizji, ogłosił amnestię dla dawnych partyzantów ELAS i DSE oraz ich rodzin. Nareszcie! Repatriacja stawała się coraz łatwiejsza. (…) Dwa lata później, w 1985 r., „Dimokratis” znów przynosił pomyślne informacje: rządy Polski i Grecji się dogadały i podpisały umowę regulującą kwestię emerytur. Warszawa przelała na konto w Atenach 14,5 mln dol., na wypracowane w Polsce świadczenia dla byłych uchodźców. W latach 1974-1985 wielkie marzenie o powrocie do Grecji zrealizowało 5,5 tys. uchodźców. Około 4 tys. nie skorzystało z możliwości. Postanowili, że zostają w Polsce. (…) Jurek Arabatzis Jorgos Arabatzis, zwany przez kolegów Jurkiem lub Arabem, rozmyśla, czyby nie wysłać listu do polskiego prezydenta, czyby go nie poprosić o powtórne nadanie polskiego obywatelstwa. To dla niego ważne, choć do niczego praktycznie niepotrzebne. Ma 65 lat i widoki na przyzwoitą grecką emeryturę, mieszka z żoną w cichej dzielnicy Aten. Po prostu czuje się Grekiem i Polakiem jednocześnie i chciałby mieć na to oficjalny dowód. – Nasza wnuczka ma cztery lata i uwielbia żurek. Gdyby nie ona, kto wie, może byśmy się spakowali i wrócili do Polski. Moja żona Teodora, czyli Dorotka, nie miałaby raczej nic przeciwko temu. To ona namawiała mnie, byśmy nie wyjeżdżali do Grecji, byśmy lepiej zostali w Polsce, w naszym Wrocławiu. Ech, pewnie już nie wrócimy, za starzy jesteśmy oboje. Ale przynajmniej wnusię do Polski zabiorę – na wycieczkę. Niech wie, że ma dwie ojczyzny. Pokazałbym jej Świdnicę i Wrocław, i polskie góry – bo za górami tęsknię najbardziej. Za Tatrami, Karkonoszami. Za ukochaną Ślężą. (…) W Polsce byliśmy świetnie urządzeni. Choć i to wymagało czasu. Rodzice – Stamatis i Dimitra – pochodzili z tych samych okolic: z pobliskich wiosek w północno-wschodniej Grecji, niedaleko tureckiej granicy. Ojciec wstąpił do partyzantki z przekonania, mamę wzięli siłą, miała 19 lat. Walczyli też moi wujkowie i ciotki oraz dziadek. Obie rodziny były lewicowe oprócz dziadkowego brata, który był duchownym, popem w czarnej sutannie, z długą brodą. (…) Dziadek się denerwował, że jego najbliższy krewny nie angażuje się jak on, że nie walczy o dobrą sprawę, że jest mu w zasadzie bliżej do strony przeciwnej. Odgrażał się, że jak go po wojnie dorwie, to mu tę jego brodę nożem urżnie. Nie zdążył, bo partyzanci zakatowali księdza na śmierć. Tak wyglądała wojna domowa – podzielone rodziny i największe z możliwych dramaty. Po zakończeniu walk wszyscy, którzy działali w naszym regionie, przeszli
Tagi:
Andreas Papandreu, antykomunizm, Dimokratis, DSE, ELAS, Europa Południowa, Europa Środkowa, Grecja, Grecy w Polsce, historia, historia Polski, historia PRL, Jorgos Arabatzis, Karkonosze, konfikty zbrojne, książki, migranci, Nana Mouskouri, Nikos Belojanis, Nowe życie. Jak Polacy pomogli uchodźcom z Grecji, obserwacje, PAFAWAG, PASOK, Police, polityka społeczna, Polska, PRL, relacje polsko-greckie, socjalizm, społeczeństwo, Szczecin, Tatry, uchodźcy, Wrocław, Wydawnictwo Poznańskie