Kto broni premiera?

Kto broni premiera?

10.10.2018 Warszawa 102. miesiecznica katastrofy smolenskiej Fot Andrzej Iwanczuk/REPORTER n/z: Jaroslaw Kaczynski Mateusz Morawiecki

Czy taśmy Morawieckiego posłużą w wojnie wewnątrz PiS? W jakim stopniu taśmy z podsłuchów, na których mogliśmy usłyszeć Mateusza Morawieckiego, wpłynęły na wynik wyborów? To będzie jedna z ważniejszych dyskusji w najbliższych dniach. W pewnym stopniu odpowiedzią na to pytanie jest sondaż dla „Faktów” TVN, czy po ujawnieniu taśm premier powinien podać się do dymisji. 36% pytanych odpowiada, że nie. Ale aż 33% mówi, że tak. Oczywiście można z tego badania wyciągać różne wnioski. Choćby takie, że taśmy specjalnie już ludzi nie ekscytują, że to już było, więc i Morawieckiemu, i PiS wszystko ujdzie płazem. Ale i takie, że podsłuchy to bomba z opóźnionym zapłonem, że czas taśm dopiero nadchodzi. Dlaczego? Po pierwsze, w czasie kampanii można było zastosować skuteczne blokady, które odcinały od nich wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński, budując swoją formację, skonstruował także system komunikowania się z wyborcami. Tak, by żyli w bańce medialnej – by słuchali prawicowego radia, oglądali prawicową telewizję, czytali prawicowe gazety. A wobec tego nie mieli okazji posłuchać, jak Mateusz Morawiecki chce uposażać Aleksandra Grada albo co myśli o klientach Banku Zachodniego WBK. I że jest zblatowany z elitą Platformy Obywatelskiej, jest jednym z nich, właścicieli III RP. Te zwroty o pracy za miskę ryżu czy radość, że Kubica połamał rękę, są im nieznane. Bo prawicowe media nie przytaczały stenogramów tych rozmów. One do wyborców PiS dotrą później. Po drugie, taśmy mogą odegrać rolę w wojnie wewnątrz obozu PiS i całej Zjednoczonej Prawicy. W PiS niemal po każdych wyborach następowały rozliczenia, Kaczyński jednych wyrzucał, drugich wywyższał. W 2007 r. odeszło trzech wiceprzewodniczących. W 2010 r. została wyrzucona Joanna Kluzik-Rostkowska, szefowa sztabu wyborczego. W roku 2011 – „ziobryści” itd. W tej rozgrywce, która szykuje się w PiS, taśmy będą ważne. Jedni będą wołać, że bankster Morawiecki odsłonił swoją cyniczną twarz. Pokazał, że też jest z układu. Drudzy będą pytać, kto te taśmy ujawnił, czyli kto uderzył w premiera. Kto jest zdrajcą w naszych szeregach. Zapowiedź tych sporów mieliśmy już podczas kampanii. Wystarczyło posłuchać, kto w PiS Morawieckiego bronił, a kto milczał. Najmocniej w jego obronę zaangażował się Jarosław Kaczyński. Niemal natychmiast, gdy taśmy zaczęły być udostępniane, zjawił się w TVP Info i zaprezentował wykładnię, jak należy na to wydarzenie patrzeć. To był komunikat nie tylko dla wyborców, ale przede wszystkim dla aktywu PiS. Wielokrotnie później przez Kaczyńskiego powtarzany podczas kolejnych wystąpień publicznych. Widać było, że prezes gasi ogień i zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Bo taśmy uderzały w premiera, który był twarzą kampanii – czyli uderzały w kampanię. I media były już o krok od tego, by zacząć spekulować, kiedy Morawiecki poda się do dymisji, kto go zastąpi. Padło nawet nazwisko Małgorzaty Wassermann… Kto zostanie w rządzie, a kto przyjdzie nowy? Takie spekulacje w parę dni załatwiłyby i rząd, i kampanię. Ale zostały zatrzymane, bo prezes zdecydowanie poparł premiera. Komunikat Kaczyńskiego brzmiał więc tak: • Nie mam premierowi za złe wypowiedzi w restauracji Sowa i Przyjaciele. W nagraniach nie było niczego kompromitującego. • A że premier przeklinał? A czy są mężczyźni, którzy nigdy nie powiedzieli brzydkiego słowa? • Premier jest człowiekiem jak każdy inny, różne rzeczy mówi się w luźnych rozmowach. • Morawiecki współpracował z PiS od wielu lat, pomagał w przygotowaniu programu ekonomicznego. • Premier jest tak gwałtownie atakowany, ponieważ uderzył w interesy mafii VAT-owskiej, odzyskując miliardy. Prawdziwa twarz premiera Morawieckiego to twarz człowieka, który naprawił polskie finanse publiczne, zabrał pieniądze oszustom i umożliwił to, że PiS przeprowadza różne wielkie programy społeczne. • Dzięki środkom, które Morawiecki zdobył, Polska zajmuje teraz pierwsze miejsce na świecie pod względem polityki socjalnej. Słowem, Kaczyński ufa premierowi i na niego stawia. Taki przekaz dnia powędrował, bezpośrednio z ust prezesa, do polityków PiS, do aktywu, do związanych z PiS mediów. I jaki to przyniosło efekt? Zaskakujący, bo tak naprawdę mało kto w PiS stanął w obronie Morawieckiego. A jeżeli już, to ograniczając się do rytualnych wypowiedzi. „Według mnie tam nie było żadnych spraw groźnych dla Polski – to komentarz Andrzeja Dudy. – Jest wiele osób,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 43/2018

Kategorie: Kraj