Za pomocą sfałszowanych kart płatniczych wyłudzono blisko 1,5 mln zł. Lubuscy policjanci uważają, że śledztwo prowadzone jest tendencyjnie Prowadzący śledztwo nie mieli wątpliwości – to złodziejski eksperyment na wielką skalę. W Centrum Kart i Czeków PKO SA potwierdzają: – Oszustwo na skalę niespotykaną w historii polskiej bankowości. Finał zorganizowanego przestępczego procederu miał miejsce w kilku lubuskich firmach w ostatnich tygodniach 1999 r. Wyłudzono z banków blisko 1,5 mln zł. Operacje realizowano w terminalach – urządzeniach do odczytywania kodów magnetycznych na kartach płatniczych. Wykorzystano ponad 200 sfałszowanych kart. Największych wypłat – na kwotę blisko 1,3 mln zł – dokonano w zielonogórskiej spółce Wimako zajmującej się sprzedażą komputerów. Terminal został tam zamontowany przez zielonogórskiego akwizytora Centrum Kart i Czeków PKO SA w listopadzie 1999 r. Wszystkie operacje dokonywane na tym urządzeniu były monitorowane w momencie ich realizacji. Z aktu oskarżenia: „Dane sczytane przez terminal przekazywane są automatycznie do banku wystawcy karty, który w tym samym czasie dane te weryfikuje, po czym drogą zwrotną przekazuje wynik tej weryfikacji (w postaci akceptacji operacji bądź odmowy akceptacji) do tego właśnie terminalu, od którego uzyskał sprawdzane dane. Wszystko to następuje w tym samym czasie”. Z komunikatów wówczas wysyłanych wynika, że w Centrum Kart i Czeków PKO SA w Warszawie wiedziano od początku, iż w Zielonej Górze dokonywane są kontrowersyjne, nielegalne operacje. Pierwsze interwencje z banku nastąpiły jednak dopiero po dwóch tygodniach. Dlaczego tak późno? Dlaczego nie zablokowano wszystkich operacji na tym terminalu, gdy obsługa Wimako nie reagowała na komunikaty żądające zatrzymania fałszywych kart? Czy fakt ten może świadczyć o ułomności zabezpieczeń systemów bankowych? Wimako i Zdzisław R. Jednym z kluczowych podejrzanych, aresztowanych, a następnie oskarżonych w tej sprawie jest Zdzisław R. – Skazywany wieloma prawomocnymi wyrokami od 1978 r. – mówi jeden z nowosolskich sędziów. – Odbywał m.in. karę pozbawienia wolności za organizowanie w latach 1994-1996 na dużą skalę przemytu do Niemiec papierosów bez akcyzy. Zdzisław R. udzielał się też w lokalnym samorządzie. Był członkiem zarządu gminy. W trakcie śledztwa udowodniono, że posiadał fałszywe karty i wielokrotnie posługiwał się nimi. Przyznał się do kilku operacji dokonanych w zielonogórskiej firmie Kaidar. Zapewnił, że karty zostawił mu Rosjanin Dima. Miała to być forma zapłaty za pobyt w prowadzonym przez niego hotelu Polonia w Nowej Soli. Policjanci znaleźli przy nim wiele innych fałszywych kart. Początkowo twierdził, że mu je podrzucono. Później zapewniał, że znalazł się w ich posiadaniu przypadkowo, przez roztargnienie. Policjant prowadzący dochodzenie nie miał wątpliwości, że R. jest kluczową postacią, decydującą o rozmiarze przestępczego procederu. O ile jednak R. w śledztwie przyznał się do drobnych nielegalnych operacji w Kaidarze, to zdecydowanie zaprzeczył, by wykorzystywał podrobione karty w Wimako. Prokurator uznał, że R. swymi wyjaśnieniami przyczynił się do wykrycia i rozbicia zorganizowanej grupy przestępczej. Transakcje z wykorzystaniem fałszywych kart w Wimako dokonywane były od 11 grudnia 1999 r. przez kolejne dwa tygodnie. Rozpoczęły się następnego dnia po sprzedaży udziałów przez właścicieli Wiktorowi S. z Białorusi. Wiktor S. pojawił się w firmie w towarzystwie Zdzisława R. 10 grudnia 1999 r. podpisano akt notarialny, następnie zostały dopełnione wszelkie pozostałe formalności dotyczące zmiany właściciela, pełnomocnictw, przekazania majątku. Wtedy też terminal został przeniesiony przez pracownika banku do nowej siedziby. Jednak mimo że operacje finalizowano po sprzedaży, Wiktor S., nabywca 100% udziałów Wimako, zaprzecza, by miał z nimi cokolwiek wspólnego. Zaprzecza też udziałowi w przestępstwie swego znajomego z Nowej Soli. Utrzymuje, że sam był wyłącznie osobą podstawioną i manipulowaną przez byłych właścicieli. Twierdzi, że przyjechał do Polski w celu podjęcia pracy, a pośrednikiem w jego zaproszeniu był szef nowosolskiej Polonii, Zdzisław R. Prokurator uznał jego zeznania za wiarygodne i nie postawił mu zarzutów. – Moja ocena sprowadza się do tego, że Wiktor S. był wyłącznie firmantem – podkreśla oskarżyciel. W procesie Wiktor S. wystąpi więc w charakterze świadka, choć to właśnie on pobierał z kasy firmy pieniądze pochodzące z nielegalnych transakcji. Oskarżeni zostają natomiast m.in. dwaj byli właściciele spółki. Kontrowersyjna ocena dowodów Na podstawie zeznań Białorusina i Zdzisława