Kto kogo będzie ścigał?

Kto kogo będzie ścigał?

No to mamy horror klasy B. Rusza komisja hazardowa No to już wiemy, jak będzie wyglądać komisja śledcza ds. afery hazardowej. Debata sejmowa pokazała jej przedsmak. Wiemy już, że będzie brutalnie, że będzie głośno. I że najważniejsze boje toczyć się będą o to, czym komisja ma się zajmować. Platforma chciałaby śledzić sprawę ustaw hazardowych, począwszy od roku 2002 (czyli czasów rządów SLD, a potem PiS), zainteresowana jest też pracą CBA, dziwnymi przeciekami i kontaktami Mariusza Kamińskiego z braćmi Kaczyńskimi. Na te propozycje PiS woła, że Platforma chce rozmydlić sprawę i odwracać uwagę od spraw najważniejszych – czyli od kontaktów Chlebowskiego i Drzewieckiego z biznesmenem od automatów Ryszardem Sobiesiakiem. PiS już zdążyło zbudować na podstawie tych kilku rozmów wizję Polski jako kraju przeżartego korupcją, w którym Platforma zajmuje się sprzedawaniem ustaw. Afera hazardowa to afera Rywina do dziesiątej potęgi! – wołała osławiona posłanka Beata Kempa z sejmowej trybuny. PiS ma jeszcze drugi trop – oskarża premiera o to, że poinformowany przez Mariusza Kamińskiego o działaniach CBA wobec Chlebowskiego i Drzewieckiego ostrzegł ich, a oni ostrzegli Sobiesiaka. Czy Platforma przed takim atakiem się obroni? Na pierwszy rzut oka ma mocne argumenty. Będzie miała większość w komisji, teoretycznie ma pod kontrolą służby, które będą dostarczać komisji materiałów, ma swoje tematy, które w komisji może rozwijać – te dotyczące skandalicznych działań CBA… Poza tym mit komisji śledczych zbladł, ludzie są nimi zmęczeni, niemal tak samo jak Kaczyńskimi. Ale czy to wystarczy? Nikt na to pytanie nie odpowie. Wszystko zależeć będzie od talentów osób zasiadających w komisji, w którą stronę reflektor jej zainteresowania skierują. Kto kogo będzie ścigał. Wiele zależeć będzie też od materiałów, które do komisji trafią – tu na razie górą jest Platforma, dość łatwo zbijająca ataki Mariusza Kamińskiego. Okazuje się, że wbrew zaleceniom premiera (jest dokument, w którym premier prosi o to CBA) biuro nie objęło tarczą antykorupcyjną sprawy prywatyzacji stoczni. Przyznał to pan Kamiński, dodając, że podsłuchy dotyczące sprzedaży stoczni zostały uzyskane przypadkowo. Za to CBA zajmowało się Weroniką Marczuk-Pazurą i domniemanym domem Jolanty Kwaśniewskiej. Tracąc na te operacje miliony złotych. Z relacji bywalców wiemy, że agent Tomek płacił w najdroższych restauracjach gotówką i zawsze dawał drugie tyle napiwku. Jak te wydatki biuro rozliczało? Mamy więc służbę szastającą publicznymi pieniędzmi. Niewykonującą poleceń premiera, tylko zajmującą się inwigilacją politycznych przeciwników PiS. Gdyby CBA chciało rzeczywiście chronić państwo przed przyjęciem złej ustawy hazardowej, wówczas mielibyśmy dwa możliwe scenariusze wydarzeń. Pierwszy, nazwijmy go prewencyjnym, polegałby na tym, że już na samym początku, po pierwszych rozmowach Zdzisia i Rysia, szef CBA poinformowałby o tym premiera. Żeby ostrzec. Wówczas sprawa byłaby zduszona w zarodku. Drugi scenariusz wydarzeń, nazwijmy go śledczym, polegałby na tym, że CBA monitorowałoby ustawę i jej twórców do samego końca. Wtedy, mając wszystkie dowody, można byłoby pisać akt oskarżenia. A cóż zrobiono? Przerwano operację w połowie, wynosząc tajne stenogramy do gazet. Żeby przeciwnika skompromitować, bo rusza kampania wyborcza. Kamiński nie jest więc tu aniołkiem, przeciwnie – jego rola jest rolą partyjnego żołnierza, który wykorzystał służby specjalne i ich możliwości do partyjnej gry. A Jarosław Kaczyński? Chwali Kamińskiego, że ścigał przestępstwa. Ale według tej logiki powinien również chwalić płk. Lesiaka i jego szafę, za to, że zespół Lesiaka badał przepływy pieniędzy FOZZ. I obserwował polityków kręcących się przy tych pieniądzach. Jak więc widać, komisja może popłynąć w swoich zainteresowaniach w zupełnie różnych kierunkach. I o to, w którym kierunku popłynie, toczyć się będą najważniejsze boje. Tu obowiązywać będzie zasada: nieważne, kto co powie, ważne, ile dostanie minut antenowych. Media w tej bitwie odgrywać więc będą kluczową rolę. A że są one już podzielone, również łatwo przewidzieć, co będą w swych relacjach eksponować. W sumie zapowiada nam się klasyczny horror klasy B – wszyscy wiedzą, kto co powie i co za chwilę się stanie, ale jest napięcie i ogląda się to z zainteresowaniem. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 43/2009

Kategorie: Kraj