Wewnętrzne stopy zwrotu OFE w 200 roku Nowy obowiązkowy „filar” zabezpieczeń społecznych, zarządzany przez prywatne towarzystwa, został wprowadzony w celu zapewnienia „jak najwyższego poziomu świadczeń” przyszłych emerytów, „adekwatnych do wcześniej uzyskiwanych zarobków”, „chronionych przed inflacją” (według raportu Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi – UNFE). Tymczasem wielomilionowa (szacowana na 8-12 mln) rzesza Polaków, którzy na progu 1999 r. stali się członkami otwartych funduszy emerytalnych (OFE), wydaje się jak dotąd tracić na tej zmianie. Niedawno ujawniony przez „Rzeczpospolitą” raport NIK zwrócił uwagę na fakt, że nawet przy optymistycznych założeniach emerytura spodziewana w dwufilarowym układzie będzie jeszcze mniejszą częścią uzyskiwanej wcześniej płacy niż przed reformą. Dostało się przy tym, bynajmniej nie po raz pierwszy, ZUS-owi, który w imieniu państwa musi przekazać do tzw. drugiego filaru jeszcze ok. 6 mln zł z odsetkami, własność członków OFE. Ostatnio wiele dyskusji budzi polityka urzędu nadzoru powołanego do ochrony interesu osób oszczędzających na emeryturę w otwartych funduszach. W cieniu pozostaje trzecia – obok przyszłych emerytów i budżetu państwa – strona, której interesy związane są z reformą emerytalną: prywatne powszechne towarzystwa emerytalne (PTE). Wydaje się, że wprowadzona w Polsce regulacja rynku OFE – wbrew deklarowanym celom – najlepiej służy interesom firm zarządzających. Powszechne towarzystwa emerytalne czerpią z kapitału członków otwartych funduszy emerytalnych. Raport NIK, a przynajmniej jego omówienie w „Rzeczpospolitej”, nie mówi, że mniej korzystna relacja emerytury do dawnej płacy po wprowadzeniu drugiego filaru wynikła z tego, że w okresie badanym przez NIK (czyli do końca 2000 r.) kapitału, który pracuje na przyszłą emeryturę w tym filarze, realnie ubywało zamiast przybywać. Spółkom PTE przyznano koncesje na inwestowanie odpisów z zarobków członków poszczególnych funduszy emerytalnych w bankach i na rynku papierów wartościowych w celu pomnażania ich wartości. W związku z tym towarzystwa pobierają ustalone ustawowo opłaty. W roku 2000 wartość funduszy emerytalnych wzrosła, ale w większości przypadków opłaty od składki na rzecz PTE pochłonęły nie tylko ten przyrost, ale także część podstawowego kapitału (patrz rysunek). Ten wynik pod znakiem zapytania stawia cel świadczeń „adekwatnych do wcześniej uzyskiwanych zarobków”, natomiast pokazuje, że bez względu na wszystko PTE „wyżywią się same”. Reforma została zaprojektowana tak, że zapewnia spółkom, które dostały koncesje, dochody bez wielkiego związku z rentownością ich inwestycji. To stwierdzenie kłóci się z wpojonym w nas oczekiwaniem, że „urynkowienie” systemu zabezpieczeń emerytalnych wymusi na administratorach (teraz już niepaństwowych) efektywne działania. Należy się spodziewać, że nie takie też były zamierzenia autorów reformy, niemniej lobbing stworzył firmom zarządzającym ciepłe posadki. Od każdej składki wpływającej co miesiąc do „jej” funduszu firma zarządzająca pobiera ustaloną przez siebie prowizję (zwykle na poziomie ok. 8%). Od tych czarnych owiec, które przeniosły swe składki do innego OFE w ciągu pierwszych dwóch lat funkcjonowania reformy, firma miała prawo pobierać karę za nielojalność, w języku fachowym określaną jako opłata transferowa. Prowizja jest pobierana zupełnie niezależnie od opłaty za zarządzanie. Wysokość tego „wynagrodzenia” została zaś ustalona jako odsetek (0,6% w skali roku) od sumy składek emerytalnych zgromadzonych na kontach członków danego OFE i zysków. W tej części dochody PTE uzależnione są zatem od rentowności jedynie pośrednio. Natomiast zarówno opłata za zarządzanie, jak i dwie pozostałe opłaty są silnie uzależnione od wielkości sumy składek emerytalnych. Dlatego administrowane przez te firmy OFE nie konkurują między sobą jakością: stopy zwrotu z inwestycji poszczególnych funduszy nie odbiegają wiele od średniej dla całego rynku. Starają się natomiast przyciągnąć jak największą liczbę klientów przy pomocy armii agentów, która z oczekiwanych 30 tys. rozrosła się do 450 tys. Im więcej owieczek do postrzyżenia, tym większe wpływy z opłat. W rezultacie takiej polityki fundusze, które mają złe wyniki, tracą mniej więcej tylu członków, ilu zyskują nowych. Groźba upadłości dla PTE praktycznie nie istnieje, mimo że system zawiera sankcje na wypadek wyjątkowej niegospodarności firmy zarządzającej. Przesądza o tym konstrukcja kryteriów. Podstawowym i właściwie jedynym kryterium oceny wyników PTE przez nadzór jest średnia
Tagi:
Anna Ząbkowicz