Kto manipuluje lustracją?

W zakresie, w jakim znam materiały, mogę powiedzieć, że nie dają one sądowi żadnych podstaw do zakwestionowania oświadczeń lustracyjnych obu prezydentów Prof. Wiesław Chrzanowski senator ZChN-AWS. Żołnierz Po­wstania Warszawskiego, stalinow­ski więzień polityczny (1948- 1954), ekspert NSZZ Solidarność (1980-81), minister sprawiedliwo­ści (1991) i marszałek Sejmu (1991-93). Umieszczony na Liście Macierewicza, oczyszczony przez Sąd Lustracyjny.   Czy, pańskim zdaniem, lustra­cja prezydentów przebiega pra­widłowo? – Sam proces lustracji kandydatów na prezydenta przebiega zgodnie z ustawą. Ale, z drugiej strony, w sposób bardzo niedoskonały, w dużej mierze z przy­czyny niedoskonałości ustawy. W normalnym procesie, o jakichś cechach procesu karnego, najpierw mamy do czynienia z oskarżycielem, który anali­zuje dokumenty. To jest wstępna wery­fikacja, oskarżyciel ma stwierdzić, czy jest podstawa do oskarżenia, czy nie. Te czynności, z natury rzeczy, są objęte taj­nością. Natomiast w tym przypadku materiały kierowane są wprost do sądu. Sąd także stosuje zasadę tajności, ale okazuje się, że jest ona fikcją. I to fikcją z różnych przyczyn, pozaustawowych. Bo jeżeli w sprawie Kwaśniewskiego jest wyznaczony termin rozprawy i dzień wcześniej „Gazeta Polska” ogła­sza, że do sądu wpłynął “kwit”, to w końcu zapytajmy: skąd ona to wie? Ktoś ją informuje. Nie mówię – kto, nie prowadzę żadnych śledztw. Ale faktem jest, że to informowanie, przecieki z państwowych urzędów, to jest skan­dal. A zdarza się to w sposób powtarzal­ny. Idźmy dalej – proces jest utajniony. Ale równocześnie raz rzecznik, potem inne osoby, wypowiadają się, co w materiałach przesłanych do sądu jest lub co może być, tworząc określoną atmosferę. Jak więc powinno być? – Cały lustracyjny proces powinien w swoim charakterze absolutnie zamknięty. Jawne powinno być jedynie sądowe orzeczenie. Poza tym ponieważ wybory odbyć się muszą w wyzna­czonym terminie, sąd powinien być zobowiązany do wydania orzeczenia w określonym czasie. Żeby nie było tak jak teraz, w przypadku Lecha Wałęsy, kiedy sąd termin wydania orzeczenia już przekroczył. Tłumaczone to jest tym, że termin ma jedynie charakter instrukcyjny. Tutaj powinno się zastoso­wać rozwiązanie takie, jakie dotyczy Senatu – jeżeli Senat w ciągu 30 dni od przekazania przez marszałka Sejmu tek­stu ustawy nie rozpa­trzy jej, to przyjmuje się, że jest ona zaakceptowana. Trzeba więc było zapisać, że jeżeli w określo­nym terminie sąd nie zakwestionuje oświadczenia lustracyjnego, to uważa się je za prawdziwe. Ale przecież z tych informacji, które podają stacje radiowe i gaze­ty, wynika, że materiały na obu prezydentów są bardzo mocno wątpliwe. – W tym zakresie, w jakim te materia­ły znam, czyli z relacji dziennikarzy, mogę powiedzieć, że nie dają one sądo­wi żadnych podstaw do zakwestiono­wania oświadczeń lustracyjnych obu prezydentów. Mam zaufanie, że sąd wy­da orzeczenie w obu sprawach zgodnie z regułami. Tylko że chodzi w tym wszystkim o to, żeby zrobić wielki szum. A w takim szumie wyrok jest wy­rokiem, a gra się pomówieniami, czy ćwierćinformacjami, ona żyją niezależ­nie od wszystkiego innego. Obok orzeczenia sądu… – Sąd ma jedną dyrektywę, któ­ra go obowiązuje: wątpliwości, brak dowodów itd. zawsze się tłu­maczy na korzyść osoby, która jest w tym przypadku lustrowana. Bo to jej trzeba udowodnić, że złoży­ła nieprawdziwe oświadczenie. Jest wykładnia Trybunału Konstytucyjnego mówiąca, czym była współpraca ze Służ­bami specjalnymi PRL. – Wykładnia trybunału, co prawda, nie dotyczy ustawy o wyborze prezy­denta, ale tej lustracyjnej i nie ma wąt­pliwości, że w tym zakresie sytuacja jest identyczna. Więc weźmy jeszcze raz przykład Kwaśniewskiego – jest in­formacja, że jakiś agent Alek pracował w „Życiu Warszawy”. Ale Kwaśniew­ski nigdy tam nie pracował. W drugim dokumencie jest numer tego Alka i pod tym samym numerem jest w rejestrze Aleksander Kwaśniewski. Więc tu otwiera się cały szereg możliwości: mógł być błędny wpis, mógł on dotyczyć nie agenta, ale osoby obser­wowanej, mogło być coś innego. Na podstawie tak wątłych informacji trudno wyciągać jakieś wnioski, a już oskarżać? Ale nie mam za złe UOP, że dostarczył sądowi ten materiał. Bo UOP jest obowiązany nie oceniać, ale dostarczyć wszystko, co ma, wszel­ki ślad. UOP trzymał ten materiał półto­ra roku. – To jest inna rzecz. Teraz realizował ustawę o wyborze prezydenta – i zgod­nie z nią, przekazał sądowi lustracyjne­mu wszystko, co ma. Gdyby UOP dał ten dokument

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 32/2000

Kategorie: Wydarzenia