Kto naprawdę kocha te dzieci?

Kto naprawdę kocha te dzieci?

Przez konflikt między wychowawcami a dyrektorką cierpią wychowankowie w ełckim domu dziecka Adam, 19-letni wychowanek domu dziecka w Ełku, powiesił się w grudniową niedzielę, w południe. W kącie swojego pokoju, na dwóch rurach od ciepłej i zimnej wody. Wisiał dziewięć godzin, zanim go odcięto. Teraz rury odmalowano na żółto. Pokój też. – Cicho… – proszą starsi wychowankowie, otwierając zdezelowane drzwi. Wskazują głowami dwójkę przestraszonych dzieci, które siedzą na łóżkach wśród porozrzucanych komiksów. – Lepiej stąd chodźmy. Po co im przypominać? Adam nie zostawił żadnego listu. Już za kilka dni miał się usamodzielnić i odebrać swoje mieszkanie. Podobno rano odwiedzali go jacyś koledzy. Podobno, bo nikt nie zanotował tego w zeszycie odwiedzin. Potem mówił, że wychodzi. Często zdarzało mu się przez pomyłkę zabierać klucz, więc nikt nie zwrócił uwagi, że pokój był cały dzień zamknięty. Okazało się, że od środka. Drzwi wyważono dopiero o 21, gdy młodsze dzieci szły już spać. Prokuratura wykluczyła udział osób trzecich i nikogo nie pociągnęła do odpowiedzialności karnej. Ustaliła jednak nieprawidłowości w opiece wychowawców nad wychowankami. – To skandal, że przez tyle godzin sześciu wychowawców nie zainteresowało się tymi zamkniętymi drzwiami i dzieci nie miały się gdzie podziać – mówi Janusz Nowakowski, starosta powiatu ełckiego. – Nie było nas wtedy sześciu, tylko dwóch! – oburza się Jarosław Wasilewski, przewodniczący koła Związku Nauczycielstwa Polskiego przy PDD w Ełku. – A dzieci cały dzień miały zajęcia poza placówką. Nie było też zapasowych kluczy. Nie wiadomo do końca, czyja to wina, gdyż w domu dziecka już od roku nie było regulaminu organizacyjnego, a odpowiedzialna za jego przygotowanie dyrektor Irena Dzienisiewicz od dłuższego czasu przebywała na zwolnieniu lekarskim. W ogóle mało wiadomo, co tak naprawdę dzieje się w ełckim domu dziecka. Wiadomo tylko, że dzieje się źle. Przepychanki na górze Państwowy Dom Dziecka im. red. Grzegorza Aleksandrowicza mieści się w samym centrum Ełku. Żółty, trzypiętrowy budynek nie wyróżnia się niczym szczególnym spośród innych w typowej poniemieckiej zabudowie. Odłażąca gdzieniegdzie farba, kilka szyldów reklamowych widocznych z głównej ulicy. Na parterze, obok masywnych drzwi wejściowych, pusty lokal. Kiedyś był tam sklep i pieniądze z czynszu szły na potrzeby domu. Kilka plastikowych okien. Reszta to zbutwiała stolarka z liszajami kilkunastu pokładów odłażącej farby. – Konflikt między personelem a dyrekcją domu dziecka to całkiem nowa sprawa – zapewnia mnie starosta. – Dowiedziałem się o tym chyba dopiero w październiku zeszłego roku, gdy pani dyrektor znalazła się w szpitalu. Właśnie wtedy wpłynął do starostwa list pracowników domu dziecka. Był tam postulat, niemalże żądanie, odwołania pani dyrektor ze stanowiska. Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. Tymczasem wychowawcy twierdzą, że już od dawna próbowali poinformować władze o niekompetencji pani Dzienisiewicz. – Tak, docierały do mnie sygnały, że wychowawcy nie potrafią porozumieć się z dyrektorką – przyznaje z ociąganiem Iwona Walczuk, dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, która sprawuje nadzór nad PDD. – Zaleciłam, żeby więcej ze sobą otwarcie rozmawiali… – Ponieważ ani dyrektorka nie mogła się bronić, ani ja nie miałem dokładnych informacji, odłożyłem to wszystko na półkę, żeby poczekało, aż dyrektorka wróci ze zwolnienia – wyjaśnia starosta. Adam znalazł ostateczne rozwiązanie, zanim dyrektorka wróciła ze zwolnienia. Kontrola kontroli Dyrektor Irena Dzienisiewicz miała trzy miesiące zwolnienia. Do pracy wróciła w styczniu tego roku. Urzędowanie rozpoczęła od oskarżenia p.o. dyrektora, pedagog Doroty Wieczorek, o złe gospodarowanie pieniędzmi podczas jej nieobecności. Rada Powiatu powołała komisję rewizyjną. Ku zdumieniu dyrektorki komisja oczyściła jej podwładną z zarzutów i… wykryła wiele rażących nieprawidłowości w zarządzaniu placówką właśnie przez dyrektor Dzienisiewicz. Brak troski o los usamodzielnianych wychowanków, brak konsekwentnej polityki usamodzielniania, brak nadzoru pedagogicznego, brak realizacji zaleceń Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej… Komisja zarzuciła także dyrektorce „bardzo zły sposób komunikacji z wychowawcami i wychowankami”, a także wprowadzenie atmosfery chaosu i niepewności. Zaleciła niezwłoczne rozwiązanie umowy o pracę z panią dyrektor. – Komisja była tendencyjna –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2002, 2002

Kategorie: Kraj