Kto zapłaci za Gongadzego

Kto zapłaci za Gongadzego

Poszlaki wskazują, że za zabójstwem dziennikarza mógł stać były prezydent, Leonid Kuczma. Co nie znaczy, że stanie przed sądem Przy okazji obchodów 14. rocznicy niepodległości państwa prezydent Juszczenko nadał pośmiertnie tytuł Bohatera Ukrainy Georgijowi Gongadzemu, zamordowanemu w 2000 r. dziennikarzowi niezależnej gazety internetowej „Ukraińska Prawda”. Władza w Kijowie wciąż czuje uważny wzrok społeczeństwa, które od wielu miesięcy powtarza pytanie: kto zabił Gongadzego, człowieka ośmielającego się krytykować poprzedniego szefa państwa, Leonida Kuczmę. I kto zlecił to bestialskie zabójstwo? Wiktor Juszczenko wie, że musi doprowadzić do rozwikłania zagadki morderstwa Gongadzego. Zaraz po objęciu urzędu prezydenckiego zapewnił przecież Ukraińców i światową opinię publiczną, że traktuje wyjaśnienie sprawy Gongadzego jako kwestię honoru dla siebie i swego rządu. Pytany przez dziennikarzy podczas oficjalnej wizyty w Berlinie, czy sprawa zajdzie tak wysoko, że sięgnie Kuczmy i zaprowadzi byłego prezydenta przed sąd, odparł twardo: „Wszyscy są równi wobec prawa na Ukrainie”. Na razie „równymi wobec prawa” okazali się wysocy funkcjonariusze ukraińskiej milicji. W ostatnich dniach sierpnia prokuratura poinformowała, że skieruje akt oskarżenia przeciwko trzem oficerom: Mykole Protasowowi, Walerijowi Kostence i Ołeksandrowi Popowyczowi z departamentu wywiadu kryminalnego MSW. Jak oświadczył zastępca prokuratora generalnego, Wiktor Szokin, to właśnie ci trzej milicjanci byli wspólnikami generała MSW, Ołeksija Pukacza, który zamordował Gongadzego, dusząc go paskiem. W niedawnym wywiadzie dla kijowskiego tygodnika „Stolicznyje Nowosti” prokurator Szokin twierdzi także, że pułkownicy milicji Mykoła Protasow i Walerij Kostenko nie wiedzieli, że przyjdzie im wziąć udział w zabójstwie. „Według ich zeznań, wypełniali jedynie rozkazy, które wydawał ich szef, generał Ołeksij Pukacz”, mówi Szokin. A opisując dzień 16 września 2000 r., kiedy porwano Gongadzego, informuje, że „owego feralnego dnia Gongadzemu podstawiono na ulicy taksówkę, do której – jak tylko znalazł się w niej dziennikarz – wdarło się trzech milicjantów. Po drodze Gongadzego bito, a następnie związano mu ręce. Ostatecznie przewieziono go do powiatu białocerkiewskiego w obwodzie kijowskim, gdzie mieszka teść Pukacza. Tam generał wziął z szopy łopatę i włożył ją do bagażnika. W pobliskim lesie Pukacz i drugi człowiek wykopali dół, a potem generał udusił Gongadzego. Dziennikarz próbował jeszcze zaczerpnąć powietrza, a wtedy zabójcy zaczęli go bić i kopać w klatkę piersiową. Ciało wrzucili do dołu, oblali benzyną i podpalili”. Szokin stwierdził także, że milicjanci, którzy w 2000 r. zabili Georgija Gongadzego, wykonywali wydany im rozkaz. Według Szokina, wynika to jasno z tzw. taśm Melnyczenki, majora ukraińskich służb specjalnych, który należał do osobistej ochrony Kuczmy, a potem uciekł na Zachód, wywożąc m.in. taśmy z nagranymi z podsłuchu rozmowami prowadzonymi w gabinecie Leonida Kuczmy, gdy był on prezydentem Ukrainy. Na jednym z nagrań głos, mający należeć do Kuczmy, mówi, że należy pozbyć się dziennikarza piszącego w internetowej „Ukraińskiej Prawdzie” o korupcji na najwyższych szczeblach władzy. „Nagrania wykazały, że był tylko jeden rozkaz – zabicia dziennikarza i nie było żadnego „ekscesu” ze strony wykonawców”, przekonuje Szokin. Ci wszyscy, którzy po takich stwierdzeniach chcieliby od razu widzieć Leonida Kuczmę w areszcie, a może i przed plutonem egzekucyjnym, wykazują jednak nadmierny pośpiech, przestrzegają ukraińscy prokuratorzy. Wciąż nie można ze stuprocentową pewnością stwierdzić, że rozkaz zabójstwa Gongadzego wydał osobiście były ukraiński prezydent. Kuczma, przesłuchiwany już dwa razy w tej kwestii, stanowczo zaprzecza, by to jego głos utrwalony został na feralnej taśmie. Mówi o prowokacji. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) rozpoczęła tymczasem ekspertyzę „taśm Melnyczenki” i obiecuje, że wyniki będą dostępne w połowie września. „Wstępne badania nagrań wykazały, że zostały one wykonane w gabinecie byłego prezydenta Leonida Kuczmy, a ich głównym figurantem jest obywatel Kuczma”, oświadczył jednak ostatnio szef SBU, Ołeksandr Turczynow. Nawet stuprocentowa weryfikacja taśm Melnyczenki nie przesądza jeszcze o skazaniu czy choćby postawieniu przed sądem Leonida Kuczmy, przestrzegają niektórzy. Analitycy z kijowskiego Instytutu Informacji Masowej (IMI) ogłosili np., że pośrednim dowodem potwierdzającym tę tezę jest brak wystarczająco szybkich postępów w śledztwie w sprawie zabójstwa Georgija Gongadzego, a na dodatek fakt, że prokuratura koncentruje się wyłącznie na ustaleniu bezpośrednich zleceniodawców i wykonawców zabójstwa, „zapominając o innych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 37/2005

Kategorie: Świat