Który ch… precz?!

Zdenerwowałem się w tym tygodniu wyjątkowo, tak że – do czego nie lubię się przyznawać – trzęsły mi się ręce. Otóż jakiś polityk, a nawet chyba i poseł, bo to rzadko w parze chodzi, którego nawet nie zapamiętałem z nazwiska, ponieważ mówił do mnie przez radio, w chwili kiedy byłem zajęty prowadzeniem samochodu po polskich drogach, wygłosił do mnie apel o uczciwość. Ale trzeba przyznać, że robił to chytrze, ponieważ apelował do społeczeństwa, a nie swoich partyjnych i sejmowych kolegów. Poprosił na przykład piekarzy, żeby przestali kombinować z cenami chleba, kiedy większość narodu jest głodna i wszyscy mają kłopoty, czyli zaznaczył, że jego też nie stać na świeże pieczywo, a nawet być może posła Bondę, ponieważ ten sprzedał wszystko, co miał w elewatorach i w związku z tym jemu w sklepie też podrożało. Ale do posła Bondy już nie apelował o uczciwość, chociaż jakiś redaktor go naciskał. Trwa proces Wieczerzaka, który naciął państwo na 173 mln zł, ale sobie nie robiąc krzywdy. W Olsztynie przyłapano policjantów, którzy broń przeznaczoną na złomowanie udostępnili bandziorom, też prawdopodobnie po przyzwoitej cenie. Baranina musiał się powiesić, bo za dużo wiedział o powiązaniach polityki z mafią. Wicedyrektor Departamentu Integracji Europejskiej w resorcie zdrowia próbuje kryć czy usprawiedliwiać firmy farmaceutyczne, które chorym i emerytom wyrwały z kieszeni ponad 2,5 mld zł tylko z tytułu nadpłat. Słynne hasło „lekarstwo za złotówkę” też może się okazać grą słów i wyjdzie, że tak naprawdę chodziło o to, żeby mieć dla siebie złotówkę od każdego lekarstwa. W Śląskiej Kasie Chorych, kiedy kierował nią Andrzej Sośnierz, firmy, które podpisywały z tą kasą kontrakty, wpłacały jednocześnie setki tysięcy złotych na konto Fundacji Zamek Chudów, której pan Sośnierz jest dożywotnim prezesem. I wszystko to wydarzyło się w ciągu niecałych dwóch tygodni… i na koniec tych wiadomości ten nawiedzony apeluje do mnie o uczciwość. To ja naprawdę przestaję się orientować kto jest adresatem słów Adama Halbera do prezesa Kwiatkowskiego: „Ch… precz”, jak zauważył poseł Iwiński, prawidłowo napisanego przez „ch”. Nasza klasa polityczno-biznesowa w swojej uczciwości przypomina mi dowcip opowiadany przed laty o tym, jak po dwóch latach niewidzenia się wpadli na siebie dwaj księża. Jeden był maluchem, drugi świeżym mercedesem. I ten z malucha mówi: – Jak ty się w dwa lata dorobiłeś takiego auta? – Widzisz – odpowiada drugi – kiedy zbierasz ofiarę, to jak to robisz?! – Ano, podchodzę do wiernych z tacą i mówię: „Co łaska, co łaska”. – I to błąd… bo ja podchodzę, pokazuję tacę i powiadam: „Co?! Łaska!!!!!”. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 23/2003

Kategorie: Felietony