Kiczowaty, nieporadny, gniot – bydgoszczanie krytykują nowy mural Czy powinniśmy klęknąć, przechodząc pod tym obrazkiem? – pytają ze śmiechem bydgoszczanie. Już ochrzcili najnowszy bydgoski mural mianem „nowego ołtarza na Boże Ciało”. I nie szczędzą mu słów krytyki: kiczowaty, nieporadny, szkaradny, nieudany, gniot. To kilka łagodniejszych określeń. Praca nie podoba się ani artystom, ani zwykłym mieszkańcom. Mural powstał pod koniec maja przy ul. Nakielskiej – długiej, starej i zaniedbanej, wylotowej ulicy. I od razu wywołał burzę, jak chyba żaden inny. A Bydgoszcz muralami słynie. Wiele z nich trafiło do światowego kanonu, o czym pisaliśmy w PRZEGLĄDZIE w 2014 r. Fora społecznościowe całymi dniami obśmiewały nową odsłonę bydgoskiego street artu. A kiedy się okazało, że to wart 25 tys. zł prezent dla Bydgoszczy od marszałka województwa kujawsko-pomorskiego z okazji święta województwa, oburzeniu nie ma końca. Marszałek jest z Torunia, a konflikt bydgosko-toruński wciąż płonie. Od razu padły podejrzenia o podrzucenie Bydgoszczy kukułczego jaja. Kto zawinił? Wszyscy pytali, jak można było pozwolić wymalować coś takiego. Jak coś takiego mógł zaakceptować plastyk miejski? Gdzie była Społeczna Rada ds. Estetyki Bydgoszczy? Szybko się okazało, że mural nie miał akceptacji rady. – To samowolka – stwierdził w liście do redakcji miejscowej gazety jej przewodniczący prof. Dariusz Markowski. – Projekt grafiki został przekazany do biura miejskiego plastyka, nie otrzymaliśmy uwag co do wyglądu, jedynie pismo z ADM odnośnie do zabezpieczeń BHP oraz porządku po zakończeniu prac. Ściana została wskazana przez biuro miejskiego plastyka, polecono nam konkretne lokalizacje. Otrzymaliśmy więc zgodę pisemną z ADM na wykonanie muralu – twierdzi Edyta Macieja-Morzuch, dyrektorka Departamentu Promocji w Urzędzie Marszałkowskim w Toruniu. Marek Iwiński, bydgoski plastyk miejski, przyznaje, że na prośbę urzędu marszałkowskiego wskazał dostępne lokalizacje, ale zaprzecza, jakoby akceptował formę muralu: – Zaakceptowałem jedynie jego słowny opis. Mural miał być poświęcony Janowi Pawłowi II jako patronowi województwa kujawsko-pomorskiego, co uważam za szlachetną i cenną inicjatywę. Otwarte okno i papież patrzący w dal – koncepcji trudno coś zarzucić. Dopiero gdy przystąpiono do realizacji muralu, miałem możliwość zobaczyć projekt. I tu już było gorzej – Marek Iwiński starannie dobiera słowa. – Nie nadzorowałem prac, nie podpisałem protokołu odbioru. Nie biorę za niego odpowiedzialności. Ten papieski mural nie przeszedł zwyczajowej ścieżki obowiązującej w naszym mieście. A składa się na nią: zgoda prezydenta, a potem zgoda, nadzór i odbiór plastyka. To długi proces, ale daje szansę na pojawienie się prac wybitnych, ciekawych (z czego Bydgoszcz słynie), a na pewno bez rażących błędów. Zły projekt, złe miejsce A papieski mural pełen jest błędów. – Praca została wykonana zbyt powierzchownie, zbyt szkicowo. Nie współgra z otoczeniem. Wymaga wielu poprawek, np. złamania tego ostrego błękitu, żeby otrzymać szlachetniejszy odcień – ocenia Marek Iwiński. – Na siłę i bez głowy – podsumowuje Małgorzata Winter z Fundacji Bez Nazwy, była dyrektor Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy i była wicedyrektor Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie: – Zły projekt i złe miejsce. Nieczytelne przesłanie. Wątpię, żeby ludzie zorientowali się, o co chodzi. Sama długo się zastanawiałam. Jan Paweł II z watykańskiego okna błogosławi bydgoską bazylikę. Może w innym miejscu, np. gdzieś przy bazylice, miałoby to jakiś sens. Ale na ul. Nakielskiej? Jakie jest zadanie tego muralu? Ma zamalować brud i biedę? Innego uzasadnienia nie widzę, chyba że czegoś nie wiem. Naprawdę dziwaczny pomysł, żeby w ten sposób uczcić święto województwa kujawsko-pomorskiego. Dużo większy sens miałoby przeznaczenie tych 25 tys. zł na odremontowanie fasady kolejnej kamienicy. Przy Nakielskiej jest wiele pięknych kamienic, ale totalnie zaniedbanych. Od strony technicznej mural wykonany jest dobrze. Sam projekt – żenujący. Ale nie winię chłopaków. Rozumiem, że chcieli zarobić. Właściwie to mi ich żal. Zostali wkręceni w coś, czym się raczej nie będą chlubić. Mam pretensję do osób, które zatwierdziły go do realizacji. – Żenada. Nie wiem, kto powinien bardziej się wstydzić: ten, który to wykonał, czy ten, który za to zapłacił – ocenia Ewa Raczyńska-Mąkowska z bydgoskiego Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego, współtwórczyni Społecznej Rady ds. Estetyki