Kultura na ławie oskarżonych

Kultura na ławie oskarżonych

Proces “taterników” czyli książki szczególnie niebezpieczne W lutym br. mija 30 lat od słynnego procesu “taterników” – młodych intelektualistów, wywodzących się ze studenckiego ruchu marcowego. Ich głównym przestępstwem były kontakty z “Instytutem Literackim” w Paryżu i przewożenie emigracyjnych wydawnictw do Polski. Działalność “taterników” zakończyła się 27 maja 1969 r. aresztowaniem Macieja Kozłowskiego i Marii Tworkowskiej. Wielodniowy proces był skierowany jednakże przede wszystkim przeciwko “Instytutowi Literackiemu” i samemu Giedroyciowi. Wyroki ogłoszone 24 lutego 1970 r. były nadzwyczaj wysokie – M. Kozłowskiego skazano na 4,5 roku więzienia, Jakuba Karpińskiego na 4 lata więzienia, a pozostałych oskarżonych na 3,5 i 3 lata. Surowe kary podyktowane były najprawdopodobniej godną postawą oskarżonych, którzy albo odmawiali zeznań – jak Jakub Karpiński, albo logicznie wykazywali bezsens oskarżeń. Poniżej przypominamy fragmenty aktu oskarżenia i zeznań głównego oskarżonego – Macieja Kozłowskiego, które pochodzą z kilkusetstronicowego stenogramu rozprawy. Publikowane dokumenty pochodzą ze zbiorów Archiwum Dokumentacji Historycznej PRL. Grzegorz Sołtysiak Warszawa, dnia 24 grudnia 1969 r. AKT OSKARŻENIA PRZECIWKO 1. Maciejowi Janowi Kozłowskiemu 2. Marii Joannie Tworkowskiej 3. Krzysztofowi Szymborskiemu 4. Jakubowi Światopełkowi Karpińskiemu 5. Marii Małgorzacie Karpińskiej Oskarżam 1. Macieja Jana Kozłowskiego (…) tymczasowo aresztowanego od dnia 27 maja 1969 r. o to, że: W czasie od połowy 1968 r. do 28 maja 1969 r. na terenie Polski, Czechosłowacji i Francji jako obywatel polski wraz z Marią Tworkowską i Krzysztofem Szymborskim oraz innymi osobami wszedł w porozumienie z występującym w imieniu obcej organizacji Jerzym Giedroyciem w celu działania na szkodę Państwa Polskiego, a następnie w ramach realizacji tego porozumienia uczestniczył w inspirowanej przez imperialistyczne ośrodki ideologiczno-dywersyjnej działalności kierowanego przez tegoż Giedroycia “Instytutu Literackiego” w Paryżu, zmierzającej przez szkalowanie ustroju i naczelnych organów PRL do podważenia socjalistycznych zasad ustrojowych, wykonując zlecone mu zadania w zakresie: – sporządzania względnie uzyskiwania od osób znajdujących się w Polsce lub Czechosłowacji materiałów i wiadomości o treści szkalującej ustrój i władze tych państw w celu opublikowania w wydawnictwach “Instytutu Literackiego” w Paryżu; – uczestniczenia w nielegalnym przewożeniu do Polski przez terytorium Czechosłowacji w celu kolportowania wydawnictw tegoż “Instytutu” o treści szkalującej ustrój i władzę tych państw; – podejmowania innych czynności o charakterze organizacyjnym, zmierzającym do rozszerzenia wyżej opisanej działalności, jak również mających na celu zbieranie wiadomości dla prowadzenia dywersji ideologicznej; (…) 9 lutego 1970 r. – pierwszy dzień procesu Oskarżony Kozłowski, proszę wstać. Czy oskarżony zrozumiał akt oskarżenia? Czy przyznaje się oskarżony do zarzucanego czynu? Kozłowski (dalej: K): Tak. Sąd: Czy i jakie chce złożyć wyjaśnienia. Proszę. K.: Wyjaśnienia moje chciałem rozpocząć od tego, od czego również prokurator rozpoczyna akt oskarżenia, mianowicie od sprawy paryskiej “Kultury”. Akt oskarżenia stwierdza, że Jerzy Giedroyc, redaktor tej “Kultury”, działa w imieniu obcej organizacji, nie precyzując jednak, o jaką organizację chodziło. Również w aktach sprawy nie ma nigdzie stwierdzenia, nie było powiedziane, o jaką organizację chodzi. Sądzę, że akt oskarżenia uważa za ową obcą organizację sam “Instytut Literacki”, Jerzego Giedroycia i jego dwoje współpracowników – małżonków Hertzów, ewentualnie korespondentów “Kultury”. Zdaje się, że nazwanie zespołu pracowników “Kultury” obcą organizacją wynika z faktu, że prokurator przyjął tezę zawartą w opinii Janusza Kolczyńskiego, a z opinii tej wynika, jakoby istniały jakieś powiązania między “Instytutem Literackim” a jakimiś znowu bliżej niesprecyzowanymi organizacjami amerykańskimi. Chciałem tu kategorycznie stwierdzić, że nic mi o takich powiązaniach nie jest wiadomo, a co więcej, wszystkie fakty, które znam, przemawiają za tym, że “Kultura” jest tym, za co się przedstawia, to znaczy polskim, niezależnym ośrodkiem emigracyjnym, bez jakichkolwiek powiązań z jakimkolwiek obcym państwem. (…) Działa w imieniu własnym, jest polskim, niezależnym pismem emigracyjnym, o linii, oczywiście, opozycyjnej w stosunku do linii rządu polskiego, nie mniej [jest] polskim pismem niezależnym. I tutaj jest analogia – można mieć takie czy inne zastrzeżenia co do linii politycznej np. Zamoyskiego czy Czartoryskiego, ale nikt nie powie, że Hotel Lambert nie był instytucją polską, był instytucją emigracyjną, ale polską. Podobnie jak nikt nie twierdzi, że rząd

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2000, 2000

Kategorie: Historia