Kwarantanna – as chilijskiego rządu

Kwarantanna – as chilijskiego rządu

A woman waves a flag reading 'I approve, worthy Chile' next to a soldier at a rally for the upcoming referendum on a new Chilean constitution, during the global outbreak of the coronavirus disease (COVID-19) in Santiago, Chile August 26, 2020.,Image: 555130651, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: IVAN ALVARADO / Reuters / Forum

Prawie 390 tys. potwierdzonych zakażeń, ponad 10 tys. zmarłych. Chile przoduje w światowych zestawieniach pod względem liczby zakażonych na milion mieszkańców, a nowe przypadki wciąż oscylują wokół 2 tys. dziennie. Mimo to od trzech tygodni rząd mówi o stopniowym odmrażaniu kraju. Program „Krok po kroku” ma pięć faz, a drugą jest zniesienie kwarantanny od poniedziałku do piątku w dzielnicach i miastach, które z pandemią radzą sobie najlepiej. Kryteria przejścia do drugiej fazy nie są jasne. Santiago Centro to dzielnica, która w skali światowej plasuje się w czołówce miejsc najdłużej trwającej kwarantanny. Właśnie tutaj znajduje się Plaza de Armas, większość zabytków i znaczna część dużych firm oraz instytucji. To również newralgiczna część miasta, jeśli chodzi o wszelkie protesty i manifestacje, w tym zamieszki, które wybuchły w Chile 18 października ub.r. Chilijczycy wyszli na ulice w proteście przeciw podwyżkom cen biletów metra. Kilka peso więcej za przejazd było bowiem kroplą, która przelała czarę goryczy. „To 30 lat, nie 30 peso”, mówili Chilijczycy. Chodziło więc o reorganizację systemu emerytalnego, służby zdrowia oraz szkolnictwa, o zmniejszenie różnic klasowych i skończenie z priorytetowym traktowaniem interesów polityków i elit. Rządzący nie mieli wyjścia – na kwiecień zaplanowano referendum konstytucyjne. Mimo to starcia z wojskiem i policją, podpalenia i protesty trwały, dopóki w kraju nie pojawił się koronawirus. W ramach zwalczania pandemii jako pierwsza wprowadzona została godzina policyjna. W całym kraju obowiązuje ona do dzisiaj. Kilka dni później kwarantanną objęto niektóre miasta i część dzielnic stolicy. 26 marca zamknięto Santiago Centro. Pod względem liczby zakażeń i śmiertelności maj i czerwiec były krytyczne dla regionu stołecznego. W lipcu liczba zachorowań zaczęła powoli spadać. Trzy tygodnie temu kwarantannę zniesiono w zachodnich dzielnicach Santiago, czyli w najbogatszej części miasta. Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało stopniowe włączanie kolejnych stołecznych dzielnic do drugiego etapu odmrażania kraju. Kryterium ma być liczba osób zakażonych na 100 tys. mieszkańców. Niedawno do dzielnic wyłączonych z kwarantanny doszła Providencia, której granica z Santiago Centro przebiega przez plac Baquedano, główne miejsce ostatnich zamieszek, nieoficjalnie przemianowane na plac Godności. Przejście dzielnicy Providencia do drugiej fazy odmrażania wywołało publiczną dyskusję. Według ostatnich danych Ministerstwa Zdrowia szacunki w przypadku Santiago Centro wynoszą 47,3 zakażonych na 100 tys. mieszkańców, podczas gdy w sąsiedniej Providencii – 58,3. Dla wielu to potwierdzenie wcześniejszych teorii o kwarantannie politycznej. Już w kwietniu niezależne media mówiły o nieuzasadnionym z punktu widzenia liczby zakażonych utrzymywaniu zamknięcia tych części stolicy, w których w poprzednich miesiącach odbywały się najsilniejsze protesty. Enrique Paris, minister zdrowia odpowiedzialny za tę decyzję, w rozmowie z burmistrzem Santiago Centro Felipe Alessandrim powiedział, że choć liczby są optymistyczne, na ulicach Santiago Centro znajduje się zbyt wiele osób, głównie nielegalnych sprzedawców oraz bezdomnych, stanowiących zagrożenie. 12 sierpnia Alessandri odwiedził pałac prezydencki, po czym ogłoszono przejście Santiago Centro od najbliższego poniedziałku do drugiej fazy. Gdy pojawił się koronawirus, niezadowolenie chilijskiego społeczeństwa przeniosło się do mediów społecznościowych. Towarzyszą mu cacerolazos, protesty polegające na uderzaniu w garnki. Dźwięki te przy różnych decyzjach rządu rozbrzmiewają z okien i balkonów w całym kraju. Mieszkańcy biedniejszych dzielnic stolicy wyszli na ulice, bo pandemia odcięła ich od źródeł utrzymania. Paczki żywnościowe to program, którym od maja szczyci się rząd, mówiąc o milionach rozdystrybuowanych pakietów. Istotnie je rozdaje, jednak paczki docierają do osób, które ich nie potrzebują. Pojawiły się bony, ale miliony ludzi pozostają poza ich zasięgiem. W końcu władza postanowiła wspomóc Chilijczyków ich własnymi oszczędnościami – każdy może wyciągnąć 10% ze swojego funduszu emerytalnego. Rządzący nie radzą sobie z sytuacją, a mieszkańcy Chile robią się coraz bardziej niecierpliwi. Referendum konstytucyjne przełożono na październik. Według ośrodka badań publicznych Criteria 64% Chilijczyków uważa, że protesty po pandemii będą silniejsze niż te w październiku ub.r. Naród nie tylko uwierzył, że ma siłę sprawczą, ale i zobaczył bezradność rządzących wobec obecnego kryzysu i potrzeb obywateli. Prezydent i ministrowie reagują wolno, nie zapominając o własnym interesie. A muszą uważać. Były minister zdrowia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 37/2020

Kategorie: Świat