Lafontaine – ostatnia zemsta

Lafontaine – ostatnia zemsta

Wojny, intrygi i kłótnie paraliżują niemiecką Partię Lewicy Niemiecka Partia Lewicy wybrała nowe władze. Przebieg zjazdu w Getyndze był jednak zdumiewająco burzliwy. „Super Horror Linken Show” – tak podsumował intrygi i spory członków ugrupowania magazyn „Der Spiegel”. Nie tylko w opinii tego tygodnika partia wciąż jest rozdarta między radykałami z zachodu a reformatorami z dawnej NRD. Kłótnie wynikają oczywiście z różnic programowych, ale przede wszystkim z osobistych animozji. Neurotyczni aktywiści Komentatorzy piszą o neurotycznych aktywistach i wielkim politycznym kinie, bezprecedensowym jak na warunki państwa, w którym kluczowe decyzje na temat podziału władzy podejmowane są dyskretnie, za kulisami. Na zjeździe w Getyndze były przewodniczący Partii Lewicy, wcześniej szef socjaldemokracji i federalny minister finansów, 68-letni Oskar Lafontaine, odniósł zapewne ostatnie w karierze zwycięstwo. Nie dopuścił, aby przewodniczącym partii został przywódca reformatorów ze wschodu, Dietmar Bartsch. Ale cena tego sukcesu jest wysoka. Partia Lewicy – czy też, jak brzmi obecnie jej oficjalna nazwa, Lewica (Die Linke) – powstała w 2007 r. z połączenia Partii Demokratycznego Socjalizmu (PDS) ze wschodnich landów oraz Alternatywy Wyborczej Praca i Sprawiedliwość Społeczna (WASG) z zachodnich Niemiec. PDS wywodziła się z Honeckerowskiej SPJN, na terenie dawnej NRD była silną partią regionalną. WASG skupiała związkowców rozczarowanych polityką prorynkowych reform socjaldemokracji oraz różne ugrupowania idealistów i „marzycieli” – komunistów, trockistów i im podobnych. Inicjatorami zjednoczenia byli Oskar Lafontaine, polityk zdolny i charyzmatyczny, aczkolwiek oskarżany o skłonność do megalomanii, oraz Gregor Gysi, prawnik ze wschodu, lider PDS. Obaj zostali pierwszymi przywódcami nowego ugrupowania (zgodnie z obecnym statutem na czele Die Linke stoi dwóch przewodniczących, w tym co najmniej jedna kobieta). Celem Die Linke jest zbudowanie „demokratycznego socjalizmu”. Dzięki zjednoczeniu PDS i WASG Lewica, bardziej radykalna od socjaldemokracji, stała się partią ogólnoniemiecką i osiągnęła znaczne sukcesy. Wraz z SPD rządziła w Meklemburgii-Pomorzu Przednim i w Berlinie, nadal wchodzi w skład czerwono-czerwonej koalicji sprawującej władzę w Brandenburgii. W wyborach w Turyngii zdobyła rekordowe 27,4% głosów, a w elekcji do Bundestagu w 2009 r. – 11,9%, co dało jej 76 mandatów w 620-miejscowym parlamencie. Ale potem przyszły niepowodzenia. Zmagający się z chorobą nowotworową Lafontaine na długo wycofał się z życia politycznego. Die Linke jest partią bez centrum, które mogłoby łagodzić bezpardonową walkę skrzydeł – fundamentalistów z zachodu i pragmatyków ze wschodu. Nowi przewodniczący partii, Klaus Ernst i Gesine Lötzsch, nie potrafili opanować sytuacji. Gregor Gysi równie rozpaczliwie, jak daremnie próbował skłonić zwaśnione obozy partyjne do kompromisu. Na scenie politycznej pojawiła się tymczasem Partia Piratów, która stała się modnym ugrupowaniem protestu. Piraci zabierają lewicowcom głosy zwłaszcza na zachodzie Niemiec, a we wschodnich landach żelazny elektorat Die Linke powoli, ale nieustannie wymiera. W marcu 2011 r. kandydaci Die Linke ponieśli klęskę w wyborach w Badenii-Wirtembergii i nie weszli do landtagu. Po następnych porażkach w maju 2012 r. musieli odejść z parlamentów krajowych Szlezwika-Holsztynu i Nadrenii Północnej-Westfalii. Sondaże dają lewicowcom ok. 6% poparcia – w RFN obowiązuje pięcioprocentowy próg wyborczy. Komentatorzy zwracają uwagę, że Die Linke nie potrafi wykorzystać idealnych dla niej okoliczności, jakimi są ostry kryzys kapitalizmu oraz rosnąca niechęć znacznej części społeczeństwa do bankierów i chciwych koncernów. Wyborców drażnią nieustanne konflikty i spory w tym ugrupowaniu. W 2009 r. Lafontaine i Gysi zostali wybrani na przewodniczących przez aklamację. Przed zjazdem w Getyndze walka o władzę trwała miesiącami, a jej wynik aż do ostatniej chwili był niepewny. Już w listopadzie 2011 r. chęć kandydowania na szefa partii zgłosił Dietmar Bartsch. Polityk ten opowiada się za umiarkowaniem i współpracą z socjaldemokracją. Twierdzi, że tylko w ten sposób Lewica zostanie uznana za partię zdolną do współrządzenia także na płaszczyźnie federalnej. Bartsch i jego zwolennicy głoszą, że stojący na czele obozu zachodnich radykałów Lafontaine kieruje się przede wszystkim niechęcią do SPD i nie jest zdolny do konstruktywnej pracy. „Czerwony Oskar” natomiast uważa przywódcę wschodnich pragmatyków za osobistego wroga. W końcu 2009 r. Bartsch, wtedy sekretarz generalny partii, został oskarżony o nielojalność wobec przewodniczącego Lafontaine’a. Zaprzeczał, ale w następnym roku musiał ustąpić

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 24/2012

Kategorie: Świat