Łagodny jastrząb

Łagodny jastrząb

Nominated Secretary of State Antony Blinken(R) participates as US President-elect Joe Biden speaks during cabinet announcement event in Wilmington, Delaware, on November 24, 2020. - US President-elect Joe Biden introduced November 24, 2020 a seasoned national security team he said was prepared to resume US leadership of the world after the departure of President Donald Trump. "It's a team that will keep our country and our people safe and secure," Biden said, introducing his picks for secretary of state, national security advisor, intelligence chief, and other key cabinet jobs"It's a team that reflects the fact that America is back. Ready to lead the world, not retreat from it," Biden said. (Photo by CHANDAN KHANNA / AFP)

Antony Blinken, odbierając z rąk prezydenta elekta nominację na stanowisko sekretarza stanu, przyszłego szefa amerykańskiej dyplomacji, wygłosił jedynie krótkie przemówienie. Zresztą cała ceremonia miała dość pośpieszny charakter – prezydent elekt Joe Biden i jego zastępczyni Kamala Harris postanowili zaprezentować mediom swoją ekipę do spraw międzynarodowych podczas zaledwie półgodzinnej konferencji prasowej. Ze względu na reżim sanitarny, którego ekipa Bidena przestrzega z przesadną wręcz starannością, nie było serdecznych uścisków ani gratulacji, a przemówienia oddzielały od siebie przerwy na dezynfekcję pulpitu i mikrofonu. Słowem, było oszczędnie. Blinken w zaledwie cztery minuty opowiedział historię rodziny, przedstawił swoje dyplomatyczne kredo i zasygnalizował priorytety. Bardzo zwięźle jak na kogoś, kto prawie całe zawodowe życie spędził jako doradca i ekspert od polityki zagranicznej. Od kaskady pomysłów i obietnic przyszły szef Departamentu Stanu woli przemycanie w wystąpieniach kluczowych haseł: współpraca, przywództwo, dyplomacja. Słuchając jego wywiadów, ma się wrażenie, że oszczędnie gospodaruje słowami – jak gdyby w każdej sytuacji uważał czas swój i rozmówcy za ograniczony. To, jak na przegadany świat stosunków międzynarodowych, nieczęste. Co ciekawe, także komentatorzy czy znajomi Blinkena uważają, że jego styl myślenia i poglądy można podsumować krótko, bez konieczności wygłaszania wielkich wykładów. A słowo, którego używają, by opisać podejście Blinkena do spraw zagranicznych i roli Ameryki, to „interwencjonistyczne”. Bo nowy szef dyplomacji w Waszyngtonie rzeczywiście – w największym skrócie – uważa, że światu potrzeba więcej Ameryki, a Ameryce świata.   Ostatnia nadzieja   Rodzinna legenda Antony’ego Blinkena zaczyna się w naszej, wschodniej części Europy. Dziadek amerykańskiego dyplomaty, Maurice, pochodził z Kijowa, skąd – jak mówi Antony – uciekł przed pogromami jako młody chłopak na początku ubiegłego stulecia. W Ameryce był aktywnym członkiem żydowskiej diaspory, filantropem i – na co zwracał uwagę jego nekrolog – jednym z wczesnych zwolenników państwa Izrael. Ojczymem Blinkena był zaś Samuel Pisar, polsko-żydowski prawnik, pisarz i działacz, więzień wielu obozów na terenach okupowanej Polski i nazistowskich Niemiec. „Był jedynym dzieckiem ze szkoły liczącej 900 uczniów, które przeżyło Zagładę po czterech latach obozów koncentracyjnych – wspominał go w swoim wystąpieniu Blinken. – Ojczym pod koniec wojny uciekł ze swojej kryjówki za niemiecką granicą, gdzieś w bawarskich lasach, gdy usłyszał głęboki, głośny warkot. To był czołg. Ale nie było na nim żelaznego krzyża – na burcie widniała pięcioramienna biała gwiazda. Z włazu wyjrzała twarz Afroamerykanina w mundurze. Chłopiec padł na kolana i wypowiedział jedyne trzy słowa, jakie znał w języku angielskim, których przed wojną nauczyła go matka: God Bless America – Boże, błogosław Amerykę!”. Pisar, wtedy nastolatek, został po wojnie odnaleziony przez krewnych z Australii, skąd później trafił do USA i Francji. Tam zrobił wielką karierę jako prawnik gwiazd i doradca polityków. Przyjaźnił się z prezydentami i USA, i Francji. Został wyróżniony orderami przez każdą ze swoich trzech ojczyzn, w tym Polskę. Historia Pisara jest rzeczywiście filmowa, ale nie tylko z tego względu trafiła do przemówienia Blinkena. „Pochodzę w prostej linii od pokoleń ludzi, dla których Ameryka była dosłownie ostatnią nadzieją na świecie”, powiedział o sobie przyszły sekretarz stanu. Dziennikarze piszą, że Blinken z domu – czyli z historii rodziny – wyniósł przekonanie o amerykańskiej misji. „Ta historia przekonała go, że Ameryka ma wyjątkową rolę w świecie, zadanie obrony wolności i praw człowieka; że jest państwem, które musi czasem podjąć interwencję, by bronić praw innych. I to widać, od kiedy rozpoczął karierę w dyplomacji”, mówił o nim David E. Sanger, czołowy autor „New York Timesa” zajmujący się obronnością i polityką zagraniczną. Jak w przypadku takich legend bywa, nie wiadomo, ile w tym kreacji. Na pewno fakt, że rodzinna historia Blinkena wpisuje się w tyle amerykańskich mitów, nie szkodzi. Ale to prawda – Pisar sam mówił o tym w wywiadach – że właśnie młody Antony skłonił go do spisania wspomnień, pytając o Holokaust, wojnę i uchodźstwo. Te rozmowy nie mogły się nie odcisnąć na przyszłym dyplomacie i jego poglądach. A i wiara w konieczność większego zaangażowania Stanów Zjednoczonych na globalnej scenie nie jest chyba u niego wyłącznie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 51/2020

Kategorie: Świat
Tagi: Jakub Dymek