Z pieniędzy FOZZ skorzystali: partia braci Kaczyńskich, Zygmunt Solorz, Dariusz Przywieczerski… – Michał Falzman zmarł śmiercią naturalną. Zaraz po jego zgonie przeprowadziłem prywatne śledztwo i nie stwierdziłem celowego spowodowania tej śmierci. Ustaliłem, że w krytycznym dniu zmarły ani chwili nie pozostawał sam, zaś do zawału doszło, gdy spotykał się z Kornelem Morawieckim z „Solidarności Walczącej” – zeznał, w toczącym się procesie w sprawie Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, Anatol Lawina, były przełożony nieżyjącego inspektora Najwyższej Izby Kontroli. To Falzman właśnie, w styczniu 1991 r., przeglądał materiały funduszu, wykrywając w nich szereg nieprawidłowości. Tym samym na światło dzienne wyszła tak zwana afera FOZZ, czego inspektorowi miano jakoby nie podarować – tak przynajmniej sugerowali niektórzy politycy i media po nagłej śmierci Falzmana. Lawina uciął te spekulacje, dodając, iż podobnie było w przypadku innego tajemniczego zgonu – szefa NIK, prof. Waleriana Pańki. – Wypadek na trasie Warszawa-Katowice jesienią 1991 r. miał związek z pełnioną przez profesora funkcją, nie z FOZZ – zeznał. Lista beneficjentów Anatol Lawina pozostawał do dyspozycji sądu przez cały miniony tydzień. Jego zeznania utrzymane były w sensacyjnym tonie, choć pojawiło się w nich wiele stwierdzeń już wcześniej głoszonych przez byłego pracownika NIK. Jego zdaniem, FOZZ, mający zająć się skupem polskiego długu, tak naprawdę powstał jako instytucja finansowego wsparcia dla służb specjalnych. – Interesów Wojskowych Służb Informacyjnych pilnował w funduszu jego szef, Grzegorz Żemek, zaś Urzędu Ochrony Państwa – Janina Chim, jego zastępczyni – zeznał Lawina. Stąd, zdaniem byłego urzędnika, wzięła się nerwowa reakcja służb po rozpoczęciu przez NIK kontroli w FOZZ. – Dwa dni później do sprawy nieoczekiwanie włączyli się funkcjonariusze UOP. Współpraca z nimi miała specyficzny charakter. Podejrzewałem ich o próbę matactwa i chęć zablokowania kontroli – przyznał świadek. Na potwierdzenie swoich tez dodał, że już po aresztowaniu Żemka zgłosił się do niego Wiktor Fąfara, członek kierownictwa UOP, z propozycją złożenia 2 mln dol. poręczenia za dyrektora FOZZ. Kończąc ten wątek zeznań, stwierdził, iż służby specjalne dysponują materiałami FOZZ, które nie zostały włączone do sprawy. Jednak tym, co wzbudziło największe zainteresowanie, była lista beneficjentów, którzy – według Anatola Lawiny – skorzystali z pieniędzy funduszu. Poza służbami specjalnymi mieli to być Zygmunt Solorz, właściciel Polsatu, oraz oskarżeni w procesie Dariusz Przywieczerski, prezes Universalu, i Zbigniew Olawa. Pieniądze FOZZ miały również trafić do Porozumienia Centrum – partii Jarosława i Lecha Kaczyńskich, zdaniem Lawiny, tworzonej jako polityczna baza WSI. Role pośredników w transferze środków finansowych do PC mieli pełnić minister Adam Glapiński, biznesmen Janusz Pineiro i płk Zenon Klamecki z Biura Bezpieczeństwa Narodowego, kierowanego wówczas przez Lecha Kaczyńskiego. Wspierać ich miał Maciej Zalewski, całkiem niedawno skazany za wzięcie łapówki od prezesów spółki Art-B. – Jestem w stanie to udokumentować – zapewniał Lawina. Mówiąc o beneficjentach, wskazał także Ruch Obywatelski Akcję Demokratyczną, poprzedniczkę Unii Wolności. Część pieniędzy FOZZ miała iść na kampanię wyborczą tego ugrupowania za pośrednictwem firmy Dukat należącej do Dariusza Przywieczerskiego. Odium polityczności Co na to wszystko wskazani przez Lawinę? Zygmunt Solorz nie zgadza się ze stwierdzeniem, jakoby był beneficjentem FOZZ. Przyznaje, że owszem, w 1989 r. wziął kredyt z funduszu, był on jednak w pełni legalny, miał stosowne zabezpieczenia, a po trzech miesiącach został spłacony. Tyle tylko, o czym właściciel Polsatu zdaje się zapomniał, FOZZ, nie był instytucją kredytową – przynajmniej oficjalnie nie mógł prowadzić tego rodzaju działalności… Zupełnie odmienną postawę przyjęli bracia Kaczyńscy. Zdecydowanie zaprzeczają, zresztą nie pierwszy raz, by mieli jakikolwiek związek z funduszem. Według nich, zeznania Lawiny to kolejna próba oszkalowania polityków prawicy, za czym stoi bliżej niesprecyzowana grupa prowokatorów. Dlaczego wśród nich znalazł się Lawina? – zastanawiają się w publicznych wypowiedziach liderzy PiS. – Być może chodzi o zemstę byłego pracownika zwolnionego z pracy, gdy byłem prezesem NIK – mówi Lech Kaczyński.
Tagi:
Marcin Ogdowski