Świadek w procesie “Wujka”, były oficer SB, mieszka w domu zbudowanym przez podziemną “Solidarność” Wtorek, 13 marca, w powtórzonym przed Sądem Okręgowym w Katowicach procesie przeciwko 22 byłym członkom plutonu specjalnego ZOMO oskarżonym o pacyfikowanie w grudniu 1981 r. kopalń “Wujek” i “Manifest Lipcowy”, miał być dniem przełomowym. Jak zapowiadali oskarżyciele posiłkowi, po 20 latach wreszcie wyciągnięty zostanie as z rękawa, przemówi Jacek Jaworski – oficer milicji i SB, który był zarówno szkoleniowcem tego plutonu jak i informatorem “Solidarności”. Gdy jego chłopcy, “których szanował, okazali się zabójcami”, w porozumieniu z władzami Tymczasowej Komisji Krajowej “S”, namówił w styczniu 1982 r. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych do urządzenia w tatrzańskiej Dolinie Pięciu Stawów obozu dla plutonu specjalnego, aby w czasie wspólnych wspinaczek i zakrapianych wódką kolacji dowiedzieć się, kto strzelał do górników. Po każdym dniu robił notatki, sporządził trzy raporty dla władz podziemnej “Solidarności”. Teraz przez cztery godziny przed katowickim sądem mówił, kto strzelał, a kto rozkazywał. Na sali sądowej jedni zacierali ręce, że wreszcie ukarze się sprawców tragedii w kopalni “Wujek”, inni mówili, że świadek kwalifikuje się na oddział zamknięty. Zanim jednak sąd sprawdzi wiarygodność podanych przez niego faktów, chciałbym dojść do przyczyn, które spowodowały, że agent “S” w strukturach milicyjnych nagle, po 20 latach, odzyskał pamięć. Znał hasła Kapitana SB, Jacka Jaworskiego, do krakowskiej podziemnej “S” wprowadził na początku stanu wojennego przewodniczący MKS Nowa Huta, Zbigniew Kubiak, który stwierdził, że jest to człowiek całkowicie oddany “S”, a z milicją związał się zupełnie przypadkowo. Kubiak, nauczyciel matematyki, mieszkający dzisiaj we Francji, zapewnił swoich kolegów z podziemia, że Jacek od 1981 r. przekazuje “Solidarności” bardzo cenne informacje, utrzymuje też kontakty z ukrywającym się Zbigniewem Bujakiem. Po Kubiaku, który wyjechał za granicę, funkcję przewodniczącego podziemnego Międzyzakładowego Komitetu “Solidarności” w Nowej Hucie objął Jerzy Skibiński, inżynier budowlany, i on też przejął kontakty z Jaworskim. Skibiński uwierzył w opinię Kubiaka o Jaworskim, ale gdy nadszedł czas na wciągnięcie Jaworskiego do super tajnej operacji o kryptonimie “Dom”, czyli budowy leśnej kryjówki dla kierownictwa “S”, postanowił sam się upewnić, czy można mieć do Jaworskiego zaufanie. Spotkał się z nim i poprosił go, aby dał mu jakiś dowód, że jest “naszym człowiekiem”. – Podał mi wtedy trzy hasła, jedno liczbowe i dwa słowne, oraz nazwisko Zbigniewa Bujaka – wspomina Jerzy Skibiński. – Hasła się zgadzały, kontaktu z Bujakiem nie sprawdzaliśmy. Uznałem, że dalsze rozpracowywanie Jacka nie ma sensu. Pomimo tego na jednym z posiedzeń Międzyzakładowego Komitetu “Solidarności” Nowa Huta padł wniosek, aby jednak sprawdzić, czy rzeczywiście Jacek ma kontakty z ukrywającym się Bujakiem i innymi członkami Tymczasowej Komisji Krajowej “S”. Wymyślono nawet sposób, w jaki to zrobić. Po jednej stronie miał iść łącznik TKK z Warszawy, po drugiej Jaworski. Jeżeli delegat Bujaka rozpozna swojego informatora, będzie to znak, że Jaworskiemu można wierzyć. Po dyskusji odstąpiono od pomysłu zainscenizowania konfrontacji i przyjęto, że skoro oficer zna tajne hasła, musi być “swój”. Do tego nie stwierdzono, by milicja dysponowała przeciekami z posiedzeń MKS, w których uczestniczył Jaworski. Dlatego nic już nie stało na przeszkodzie, aby zapoznać go tajnym projektem. A największą tajemnicą Regionalnego Komitetu “Solidarności” Małopolska, którym kierował dzisiejszy senator, Stefan Jurczak, była w roku 1985 decyzja o budowie w górach dużego domu, mającego służyć do odbywania konspiracyjnych spotkań i zarazem jako dom wypoczynkowy dla dzieci członków związku. Fundusze na budowę miały pochodzić z pieniędzy przekazywanych “S” przez zagraniczne centrale związkowe, głównie z Francji. Bezpośrednim wykonawcą obiektu mieli być członkowie MKS Nowa Huta, a wszystkie prace miał nadzorować inż. Jerzy Skibiński, przewodniczący nowohuckiej, podziemnej “S”. Najtrudniejszą sprawą był zakup działki i uzyskanie zezwoleń budowlanych, bo przecież “S” była organizacją nielegalną i nie mogła nigdzie występować jako podmiot prawny. I właśnie wtedy ktoś wpadł na pomysł – zbudujemy leśną kryjówkę na nazwisko Jaworskiego. Ponieważ jest oficerem SB, budowa będzie poza wszelkimi podejrzeniami. Jaworski na tę propozycję przystał i na swoje
Tagi:
Leszek Konarski