W Olsztynie do gry o fotel prezydenta wrócił Czesław Jerzy Małkowski. W drugiej turze zmierzy się z Robertem Szewczykiem z PO Historia byłego prezydenta Olsztyna, który dał się poznać w kraju jako bohater „seksafery w ratuszu”, zatacza koło. Może się zdarzyć, że uniewinniony od zarzutów gwałtu na ciężarnej urzędniczce i molestowania innych kobiet Małkowski znów zostanie gospodarzem miasta. Skandal wybuchł na początku 2008 r. i prezydent został w kajdankach wyprowadzony z ratusza, odsiedział kilka miesięcy w areszcie, a sąd pierwszej instancji skazał go na pięć lat więzienia. W apelacji wyrok ten został uchylony, sprawa zaś przekazana do ponownego rozpoznania. W tym czasie część zarzutów (o molestowanie) uległa przedawnieniu, a w 2019 r. Sąd Okręgowy w Olsztynie – po 11 latach od początku afery – prawomocnie Małkowskiego uniewinnił („Sądne lata Małkowskiego”, PRZEGLĄD, 7 stycznia 2019). Ten przyznał się jedynie, że uprawiał seks ze swoją sekretarką, która później oskarżyła go o zgwałcenie. Z lewicy do kruchty Zanim po rewizji Sądu Najwyższego jednoznacznie oczyszczono byłego prezydenta i przyznano mu 1 mln zł zadośćuczynienia za niesłuszne aresztowanie, Małkowski trzy razy próbował powrócić na funkcję w ratuszu (której został pozbawiony w referendum). Trzy razy jednak przegrał w drugiej turze z Piotrem Grzymowiczem, jego byłym zastępcą i następcą. W 2014 r. wydawało się, że osiągnie cel, gdy po pierwszej turze miał 14-procentową przewagę nad aktualnie urzędującym prezydentem, lecz siły zmobilizowane przez przeciwników politycznych (głównie posłów PO) oraz celebrytów (w tym satyryka Piotra Bałtroczyka) pozbawiły go lauru zwycięstwa. Przegrał wtedy ledwie 500 głosami. Ponowna próba w 2018 r. również zakończyła się dla Małkowskiego porażką. Ale przynajmniej został radnym i miał wpływ – co prawda nikły – na sprawy miasta. Wydawało się, że 73-letni Małkowski odpuści sobie kolejne wybory, zwłaszcza że w 2021 r. zmarła jego żona, ale postanowił raz jeszcze stanąć do walki. Otaczała go legenda miejskiego polityka, który jako „swój chłop” zagadnie na starówce kwiaciarkę, wręczy artyście kopertę z okazji jubileuszu i wysłucha każdego interesanta. Lud nie wierzył w jego winę, a wręcz przeciwnie – oskarżenie uważał za spisek przeciwników, w tym działaczy PiS Jerzego Szmita i Pawła Abramskiego, którzy wraz z kilkoma przedsiębiorcami próbowali wrobić go w nadużycia gospodarcze, ale im się nie udało. Wtedy wykreowali seksaferę. Można było sądzić, że to walka po linii politycznej, ponieważ Małkowski był kiedyś działaczem PZPR, potem wojewódzkim cenzorem, a po transformacji ustrojowej jednym z liderów SLD, a nawet sekretarzem tej partii na Warmii i Mazurach. Jednak w 2005 r. wystąpił z Sojuszu, po tym jak przywiózł z Watykanu poświęcone przez Jana Pawła II różańce i rozdał je olsztyńskim radnym. Przekonywał wówczas, że nie chce być zakładnikiem partii – choć to ta partia rekomendowała go na urząd prezydenta. Po odcięciu się od SLD zyskał nowych sojuszników – miejscowy kler z abp. Edmundem Piszczem na czele, pomógł nawet najważniejszej parafii w mieście zainstalować iluminację olsztyńskiej katedry. Siódemka w rozgrywce Mógł więc potem liczyć na miejscowych parafian, a z drugiej strony na resentymenty i współczucie olsztynian, którzy uznają Małkowskiego za ofiarę złych mocy. On sam odwołuje się do „złotych lat Olsztyna”, kiedy rządził miastem. W kampanii wyborczej 2024 r. ogłaszał, jak zmienić miasto, jak je ożywić, ubarwić. „Chcę, by Olsztyn był piękny nie tylko komunikacyjnie, ale również, żeby mieszkańcy miasta nie musieli na koncerty jeździć na drugi koniec Polski”. W ten sposób nawiązał do inwestycji ustępującego prezydenta Piotra Grzymowicza, uznawanego za technokratę, który po pół wieku przywrócił w mieście tramwaje i odbudował widowiskowo-sportową halę Urania na 4 tys. miejsc. Na kolejną konferencję prasową kandydaci bloku Małkowskiego przynieśli kwiaty doniczkowe, a on tłumaczył: „Wszyscy powtarzają: panie prezydencie, czas, aby Olsztyn zakwitł. Te kwiaty są tego symbolem. Zapewniam państwa, Olsztyn zakwitnie!”. Na koniec kampanii wspomniał Uniwersytet Warmińsko-Mazurski, mówiąc, że brakuje mu tchnienia młodości, absolwenci uciekają z miasta, zamiast osiąść tu na stałe i tworzyć jego potencjał intelektualny. Przebijał także konkurentów banerami, które zawisły np. naprzeciw ratusza, na tzw. okrąglaku. Na zarzuty o podeszły już wiek odpowiadał, że jest zdrowy, dużo biega i czyta. Z każdym dniem kampanii akcje Małkowskiego rosły i było raczej pewne, że znajdzie się w drugiej turze. Chociaż konkurentów miał mocnych: Roberta Szewczyka z KO,