Lekarstwo na strach przed wojną

Lekarstwo na strach przed wojną

Warszawa 03.03.2022 r. prof. dr hab. Bogdan Wlodzimierz Zawadzki – psycholog, profesor nauk humanistycznych, fot.Krzysztof Zuczkowski

Najprostszym dostępnym sposobem na własne emocje jest działanie Prof. Bogdan Zawadzki – Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego Wiele osób na wojnę reaguje paniką. Internet jest pełen podszytych niepokojem wypowiedzi, które – często nieumyślnie – doprowadzają do szerzenia dezinformacji. Jak sobie radzić z trudnymi emocjami? – Obecna sytuacja w Ukrainie wygenerowała nam wybuchowy koktajl emocjonalny. Miotamy się między złością, przerażeniem a poczuciem niesprawiedliwości i bezsilności, co kreuje myślenie katastroficzne i zachowania paniczne, np. stanie w kolejkach do banków czy stacji benzynowych. To zachowania analogiczne do tych z początków pandemii, kiedy Polacy masowo kupowali makaron czy papier toaletowy. – Które wynikają z próby poznawczego lub intelektualnego poradzenia sobie z tą sytuacją. Próbujemy przewidzieć, co się stanie, i zabezpieczyć się. Katastrofizowanie tylko nakręca negatywny stan emocjonalny. Badania pokazują wręcz, że ludzie z taką skłonnością odczuwają znacznie większy ból podczas zabiegów medycznych. Wszystkie bodźce, które do nich dochodzą, są bardziej dramatyczne i przykre. Lęk sprzyja zachowaniom, które nie mają sensu. A z takim katastroficznym myśleniem na szeroką skalę sami możemy spowodować problemy społeczne. Bo gdy masowo zaczniemy wyjeżdżać na Zachód, sami doprowadzimy do katastrofy społecznej w naszym kraju. Bez jednego strzału. Dlatego nie powinniśmy ulegać panice. Trzeba sobie perswadować: „Źle się czuję, jestem podenerwowany, ale to normalne, bo sytuacja jest niezwykła”. Najprostszym dostępnym lekarstwem na własne emocje jest działanie. Zamiast siedzieć przed telewizorem i płakać, jak jest ciężko, możemy się zaangażować w aktywność pomocową, która daje poczucie sensu i tym samym odciąża nas od przeżywanego stresu. Bo pasywność, generująca poczucie bezradności, jest potwornie stresująca. Jak rozmawiać o wojnie z dziećmi? – Spokojnie i poważnie. Dziecko musi się orientować w obecnej sytuacji, bo przecież czuje atmosferę napięcia. Trzeba powiedzieć, że jest wojna, ale my na razie jesteśmy bezpieczni. Natomiast nie powinniśmy epatować szczegółami, brutalnymi scenami z telewizji. Najgorsze jest nakręcanie atmosfery, bo dzieci odbierają negatywne emocje rodziców. Słyszałem, że polskie dzieci bawią się w przedszkolach butelkami i szykują koktajle Mołotowa. A to dlatego, że nikt im racjonalnie nie wytłumaczył, co się dzieje. Podobnie jak w opowieściach powojennych o dzieciach, które przeżyły wojnę. One się bawiły w łapanki czy palenie Żydów. Bo dziecko nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Nie można dopuszczać do nakręcania militaryzmu wśród dzieci, bo to przekracza granicę kształtowania właściwych postaw moralnych. To duże zadanie dla rodziców, żeby zachować w tym wszystkim pewną racjonalność. Jak wspierać emocjonalnie osoby z Ukrainy, które przeżyły traumę? – Na tym etapie najważniejsze jest wsparcie materialne, które daje poczucie bezpieczeństwa. Zrezygnowałbym z usilnego pomagania. Traumatolodzy od lat walczą z mitem natychmiastowej pomocy psychologicznej, która może przynieść wręcz odwrotne skutki. Bo takie osoby mogą nie być stanie w tym momencie o tym mówić. Tak jak niepełnosprawni podkreślają: „Traktuj mnie normalnie”, powinniśmy w podobny sposób traktować osoby uciekające przed wojną. Normalnie. Jak drugiego człowieka, którego spotykamy, który przeżył trudne chwile, ale nie jest ani ubezwłasnowolniony, ani zaburzony. I choć wymaga pomocy, to ma prawo decydować o sobie i o tym, czy, kiedy i z kim chce się dzielić swoimi przeżyciami. Sytuacja w Ukrainie zawiodła nas do pytania: „Jak ja zachowałbym/zachowałabym się w obliczu wojny?”. Pojawiają się dylematy moralne: walczyć czy uciekać. Czy ucieczkę powinniśmy traktować jako tchórzostwo? Czy w ogóle mamy prawo oceniać moralność innych? – Sam nie wiem, jak bym się zachował, gdybym był młodym człowiekiem (ale z racji wieku mój wybór jest znacznie łatwiejszy – nie opuszczę kraju). Przy takich sytuacjach ostatecznych nie ma prostych wyborów. Ucieczka kobiet z dziećmi powoduje, że mężczyźni mają przynajmniej spokojną głowę. Nie jest dobrze, jak żołnierz na froncie myśli, co tam z rodziną, bo to go rozprasza i przez to łatwiej może zginąć. Taki wybór w sytuacjach krańcowych wymyka się też prostym ocenom moralnym – czy od człowieka można żądać bohaterstwa? Ofiarowanie swojego życia za innych jest przecież dobrowolnym darem. Nie znamy zresztą przyszłości i nie wiemy, które zachowanie jest ostatecznie bardziej adaptacyjne. Przeżycie także ma wielką wartość, bo niweczy choćby zbrodniczy cel wyniszczenia narodu. Nie poddawałbym tego osądom społecznym. Powinna to być

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2022, 2022

Kategorie: Psychologia