Najprostszym dostępnym sposobem na własne emocje jest działanie Prof. Bogdan Zawadzki – Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego Wiele osób na wojnę reaguje paniką. Internet jest pełen podszytych niepokojem wypowiedzi, które – często nieumyślnie – doprowadzają do szerzenia dezinformacji. Jak sobie radzić z trudnymi emocjami? – Obecna sytuacja w Ukrainie wygenerowała nam wybuchowy koktajl emocjonalny. Miotamy się między złością, przerażeniem a poczuciem niesprawiedliwości i bezsilności, co kreuje myślenie katastroficzne i zachowania paniczne, np. stanie w kolejkach do banków czy stacji benzynowych. To zachowania analogiczne do tych z początków pandemii, kiedy Polacy masowo kupowali makaron czy papier toaletowy. – Które wynikają z próby poznawczego lub intelektualnego poradzenia sobie z tą sytuacją. Próbujemy przewidzieć, co się stanie, i zabezpieczyć się. Katastrofizowanie tylko nakręca negatywny stan emocjonalny. Badania pokazują wręcz, że ludzie z taką skłonnością odczuwają znacznie większy ból podczas zabiegów medycznych. Wszystkie bodźce, które do nich dochodzą, są bardziej dramatyczne i przykre. Lęk sprzyja zachowaniom, które nie mają sensu. A z takim katastroficznym myśleniem na szeroką skalę sami możemy spowodować problemy społeczne. Bo gdy masowo zaczniemy wyjeżdżać na Zachód, sami doprowadzimy do katastrofy społecznej w naszym kraju. Bez jednego strzału. Dlatego nie powinniśmy ulegać panice. Trzeba sobie perswadować: „Źle się czuję, jestem podenerwowany, ale to normalne, bo sytuacja jest niezwykła”. Najprostszym dostępnym lekarstwem na własne emocje jest działanie. Zamiast siedzieć przed telewizorem i płakać, jak jest ciężko, możemy się zaangażować w aktywność pomocową, która daje poczucie sensu i tym samym odciąża nas od przeżywanego stresu. Bo pasywność, generująca poczucie bezradności, jest potwornie stresująca. Jak rozmawiać o wojnie z dziećmi? – Spokojnie i poważnie. Dziecko musi się orientować w obecnej sytuacji, bo przecież czuje atmosferę napięcia. Trzeba powiedzieć, że jest wojna, ale my na razie jesteśmy bezpieczni. Natomiast nie powinniśmy epatować szczegółami, brutalnymi scenami z telewizji. Najgorsze jest nakręcanie atmosfery, bo dzieci odbierają negatywne emocje rodziców. Słyszałem, że polskie dzieci bawią się w przedszkolach butelkami i szykują koktajle Mołotowa. A to dlatego, że nikt im racjonalnie nie wytłumaczył, co się dzieje. Podobnie jak w opowieściach powojennych o dzieciach, które przeżyły wojnę. One się bawiły w łapanki czy palenie Żydów. Bo dziecko nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Nie można dopuszczać do nakręcania militaryzmu wśród dzieci, bo to przekracza granicę kształtowania właściwych postaw moralnych. To duże zadanie dla rodziców, żeby zachować w tym wszystkim pewną racjonalność. Jak wspierać emocjonalnie osoby z Ukrainy, które przeżyły traumę? – Na tym etapie najważniejsze jest wsparcie materialne, które daje poczucie bezpieczeństwa. Zrezygnowałbym z usilnego pomagania. Traumatolodzy od lat walczą z mitem natychmiastowej pomocy psychologicznej, która może przynieść wręcz odwrotne skutki. Bo takie osoby mogą nie być stanie w tym momencie o tym mówić. Tak jak niepełnosprawni podkreślają: „Traktuj mnie normalnie”, powinniśmy w podobny sposób traktować osoby uciekające przed wojną. Normalnie. Jak drugiego człowieka, którego spotykamy, który przeżył trudne chwile, ale nie jest ani ubezwłasnowolniony, ani zaburzony. I choć wymaga pomocy, to ma prawo decydować o sobie i o tym, czy, kiedy i z kim chce się dzielić swoimi przeżyciami. Sytuacja w Ukrainie zawiodła nas do pytania: „Jak ja zachowałbym/zachowałabym się w obliczu wojny?”. Pojawiają się dylematy moralne: walczyć czy uciekać. Czy ucieczkę powinniśmy traktować jako tchórzostwo? Czy w ogóle mamy prawo oceniać moralność innych? – Sam nie wiem, jak bym się zachował, gdybym był młodym człowiekiem (ale z racji wieku mój wybór jest znacznie łatwiejszy – nie opuszczę kraju). Przy takich sytuacjach ostatecznych nie ma prostych wyborów. Ucieczka kobiet z dziećmi powoduje, że mężczyźni mają przynajmniej spokojną głowę. Nie jest dobrze, jak żołnierz na froncie myśli, co tam z rodziną, bo to go rozprasza i przez to łatwiej może zginąć. Taki wybór w sytuacjach krańcowych wymyka się też prostym ocenom moralnym – czy od człowieka można żądać bohaterstwa? Ofiarowanie swojego życia za innych jest przecież dobrowolnym darem. Nie znamy zresztą przyszłości i nie wiemy, które zachowanie jest ostatecznie bardziej adaptacyjne. Przeżycie także ma wielką wartość, bo niweczy choćby zbrodniczy cel wyniszczenia narodu. Nie poddawałbym tego osądom społecznym. Powinna to być
Tagi:
Bogdan Zawadzki, dzieci, emocje, katastrofizm, kobiety, kryzys humanitarny, kryzys uchodźczy, ludobójstwo, mężczyźni, moralność, pomoc humanitarna, prawa człowieka, psychologia, rosyjska inwazja na Ukrainę, społeczeństwo, stres, uchodźcy, Władimir Putin, wojna, wojna w Ukrainie, Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, zbrodnie wojenne, zdrowie psychiczne, zdrowie publiczne